| Źródło: Wiesz Co
Powojenny Wałbrzych: tak tu śluby brano, tak się weselono (FOTO)
Zdopingowaliście nas, żeby „wgryźć się” w wesela, ale tak na poważnie. Jak młodzi przysięgający sobie miłość.
Kto na żonę, kto na męża
W kulturze tradycyjnej założenie rodziny było podstawowym obowiązkiem młodych, a o wyborze małżonka przez wieki stanowiły dwie równości: społeczna i majątkowa. Po 1945 roku na Ziemiach Zachodnich doszło jeszcze jedno kryterium: pochodzenie kulturowe. Jak wiadomo, w powojennej przestrzeni Wałbrzycha spotkali się osadnicy z Polski, przesiedleńcy ze Wschodu, reemigranci z Francji, Żydzi, Grecy i pozostali tu częściowo Niemcy. Dlatego w tym ,,obcym” dla przybyłych miejscu dbano, aby kandydat na małżonka był ,,ze swoich”. Przynajmniej w pierwszych powojennych latach. Z czasem kryteria te zostały wyparte przez zalety osobiste wybranka, tj. wykształcenie i konkretny zawód. Wynikało to z faktu, że młodzi poznawali się gównie w miejscu pracy (kopalnie, fabryki), w drodze do niej i na zabawach, a rodzice mieli mniejszy wpływ na akceptacje ich wyborów.
Nadal jednak z zamążpójściem czy ożenkiem nie należało zwlekać, bo miano ,,starej panny” albo ,,starego kawalera” skutkowało niższym statusem społecznym. Przy czym granicę wiekową wyznaczał... podatek. Osoby niezamężne, nieżonate i bezdzietne płaciły tzw. bykowe, czyli podwyższoną kwotę podatku dochodowego. Od 1945 do 1956 roku dotyczyła ona osób powyżej 21 roku życia, a od 1973 roku od 25 roku życia.
Nie dziwi więc fakt, że oprócz korzystania ze swatów (szczególnie w małych miejscowościach powiatu, gdzie były ograniczone możliwości poznania kandydata), nierzadko sięgano do tzw. zabiegów magicznych po to, aby zdobyć wybranka serca. Obcięcie podczas snu mężczyzny kosmyka jego włosów i włożenie przez wybrankę do buta miało zapewnić jej nie tylko miłość, ale i władzę w związku. Podobny skutek miało potajemne dodanie przez kobietę kilku kropli krwi miesiączkowej do napoju mężczyzny. Widoczne jest tu stare wierzenie, że posiąść drugą osobę można poprzez pozyskanie ,,części” jej duszy (dawniej uznawano, że dusza człowieka kryje się m.in. w krwi, włosach i paznokciach).
Przygotowania do ślubu
Zgodnie z wierzeniami niewskazane były tzw. podwójne śluby wśród rodzeństwa – jedną z par miało bowiem spotkać nieszczęście. Jednak z przyczyn organizacyjnych (duża liczba udzielanych ślubów) lub ekonomicznych (razem wyprawiano przyjecie dla dwóch par), zdarzało się, że takie śluby miały miejsce. I jeśli faktycznie którejś z par ,,nie ułożyło się”, to wówczas wskazywała jako podwód ,,podwójny ślub”.
Data ślubu też była nieprzypadkowa – szczęście przynosił miesiąc z literą ,,r” w nazwie. Popularny był też okres Świąt Wielkanocnych lub Bożego Narodzenia bądź też ,,po żniwach”. Przyszli małżonkowie zapraszali osobiście i niejednokrotnie była to pierwsza okazja, aby dalsza rodzina mogła poznać wybranka lub wybrankę. W powojennych latach wieczory panieńskie były rzadziej praktykowane, ale odbywały się często kawalerskie – dzień przed ślubem i głównie w męskim gronie.
Strój
Strój młodej składał się z sukni w kolorze białym symbolizującym czystość i niewinność, z wianka (wypartego z czasem przez welon, choć częściowo ozdobiony tzw. zielonym) i z bukietu kwiatów. Z białej sukni (na rzecz błękitnej) rezygnowały kobiety w widocznej ciąży. Ale ze względów praktycznych zdarzały się przypadki, że kobieta szła do ślubu cywilnego w garsonce, a do kościelnego doczepiała tylko welon (w zdecydowanej większości oba śluby odbywały się w jednym dniu). Kwiaty w bukiecie najczęściej zleżały od sezonu, jednak Wschodniaczki wystrzegały się kalii wierząc, że to kwiat zarezerwowany na pogrzeb i może przynieść młodej nieszczęście. Mężczyzna miał ,,łatwiej” – ślub brał w ciemnym garniturze. Niejednokrotnie w ten sam był ubierany do trumny. Dopiero w latach 80. i 90. XX w. modne stały się kolorowe garnitury.
W drodze do kościoła
Młody wraz z orszakiem ślubnym (drużbami, rodzicami, najbliższą rodziną) przybywał (bryczką, z czasem samochodem) do domu panny młodej. Wprowadzany był przez kobiety (siostry, koleżanki), które symbolicznie przekazywały go przyszłej żonie, oczekującej z najbliższą rodziną i drużkami (w środowisku Wschodniaków i osadników z okolic Tarnowa i Rzeszowa na koszt panny młodej szyto drużkom jednakowe stroje). Po przybyciu następował bardzo wzruszający moment – błogosławieństwo młodych. Do tego celu używano obrazu Matki Boskiej lub krzyżyka oraz wody święconej. Młodych całowano. Błogosławili rodzice, niekiedy chrzestni i dziadkowie. Po błogosławieństwie młody ofiarował młodej przywieziony ze sobą bukiet, a ona dodatkowo upinała jeden kwiat w klapie marynarki. W tym czasie pozostałym doczepiano do stroju kokardki.
Po wyjściu przed dom na młodych czekały dzieci weselników i sąsiadów. Celowo zachowywały się głośno, ,,bo tak należało”, oczekując w zamian cukierków. Do kościoła nie było jednak tak łatwo dojechać (a później z niego wrócić), bo na młodych czekały już pierwsze ,,przeszkody”, czyli bramy stawiane przez sąsiadów i znajomych. Obecnie wskazuje się na formę rozrywkową bram: młodzi muszą wykupić się alkoholem, niekiedy sprawdza się ich umiejętności np. przewijania lalki symbolizującej przyszłe dziecko, czy rąbania drewna symbolizującego siłę. W kulturze ludowej brama stanowiła symboliczne przekroczenie granicy. Aby ją przejść, musiała nastąpić obrzędowa wymiana darów. Stąd symboliczny prezent dla młodych w zamian za alkohol dla stawiających bramę. Poza tym ilość bram przekładana była na wielkość sympatii, jaką młodzi cieszyli się wśród lokalnej społeczności.
Jak rządzić mężem?
Co wydarzyło się w drodze do kościoła, w kościele i w drodze z niego – miało wpływ na przyszłe życie młodych. Pogoda powinna być ładna, bo deszcz wróżył zapłakane życie. W kościele młoda nie mogła się oglądać za siebie, aby mąż nią nie rządził. Nie mogła płakać. Miała przydepnąć młodemu kawałek ubrania lub okręcić nim przy ołtarzu po to, aby później to ona rządziła w domu i ,,kręciła” mężem. Świece powinny się palić równym płomieniem (zapowiedź zgodnego życia), żadna nie powinna zgasnąć (zapowiedź przedwczesnej śmierci jednego z małżonków). Po wyjściu z kościoła młodych obsypywano owsem, ryżem lub innymi ziarnami – w kulturze ludowej wszystko, co niepoliczalne, wróżyło dostatek. Nowożeńcom sypano też monety – praktykowany był zwyczaj, że które z nich szybciej i więcej zbierze, to będzie trzymało ,,kasę” w domu.
W powojennych latach prezenty były skromne, choć we wsiach powiatu zdarzał się żywy inwentarz (krowa, świnia, koń). Z czasem młodym prezentowano sprzęt gospodarstwa domowego (do tej pory małżeństwa wspominają, jak otrzymały po trzy żelazka, cztery serwisy i dwa roboty kuchenne). Po latach przyszła moda na koperty z pieniędzmi. Orszak ślubny spod kościoła jechał do miejsca wesela, natykając się po drodze na kolejne bramy. Przy czym jazda musiała odbywać się przy hałasie (trąbienie, doczepione puszki) informującym o przejeździe młodych (hałas pełnił funkcję ochronną). Wyprzedzanie bryczki czy samochodu wiozących małżonków nie wróżyło nic dobrego ani dla pary młodej, ani dla wyprzedzających.
Wesele
Po 1945 roku wesela odbywały się najczęściej w domu lub w świetlicy wiejskiej. Powszechnie młodą parę witano chlebem i solą. Wypowiadane były przy tym różne formuły: ,,Żeby nie zabrakło wam chleba przez całe życie, żeby młoda umiała dobrze podzielić, żeby nie zabrakło dla rodziny” albo ,,Co wybierasz? Chleb czy pana młodego” a w odpowiedzi mężatka odpowiadała: ,,Chleba i pana młodego, żeby zarobił na niego”. Podawało się dwa kieliszki: jeden z wodą, drugi z wódką – które z młodych trafi na wódkę, to będzie w domu rządzić.
Młody często przenosił młodą przez próg, co symbolizowało przenoszenie przez przeszkody i nowe życie. W przypadku nieżyjących rodziców, młodzi w drodze z kościoła do sali weselnej lub po rozpoczęciu uczty, udawali się na cmentarz, aby złożyć kwiaty. Pierwszy taniec był zarezerwowany dla młodych, kolejny dla młodych i ich rodziców. Pod koniec XX w. triumfy święciła piosenka Seweryna Krajewskiego ,,Czekasz na tę jedną chwilę”, a przy podziękowaniu młodych dla rodziców ,,Cudownych rodziców mam” Urszuli Sipińskiej.
Jeszcze do lat 70. XX w., a miejscami i w latach 80. XX. w. powszechne były przyśpiewki. Ich tematyka była różna. Chwalono zalety młodej/młodego lub obśmiewano wady (,,Chwaliłeś się Janek, że ty masz parę koni, a u ciebie w stajni mysz za myszą goni”), wróżono im przyszłe życie (,,Dzisiaj jest wesele, jutro narodziny, byś nas za roczek poprosił na chrzciny”), żałowano utraconego (,,Wczoraj byłaś panną jak róża w ogrodzie, a dzisiaj spłakana, jak lilija w wodzie’’). Były przyśpiewki o rodzicach, drużbach i gościach. Przyśpiewki wymyślano na miejscu, cześć przywieziono z dawnych miejsc zamieszkania, z czasem uległy one modyfikacji lub powyrastały nowe, np.: ,,Przejechałem Odrę, przejechałem Nysę, a dopiero do ciebie takie śpiewki słyszę”.
Jeszcze do lat 70. XX zdarzały się inscenizowane porwania panny młodej. Młody musiał wykupić ją za odpowiednią ilość alkoholu. Punktem kulminacyjnym były oczepiny. Dopiero po nich panna młoda uzyskiwała w kulturze tradycyjnej status mężatki. Welon, bukiet, a niekiedy nawet rękawiczkę, młoda rzucała za siebie w grono panien na wydaniu. Która złapała, ta miała szansę na szybkie zamążpójście. Po oczepinach młoda przebierała się w lżejszy strój (np. ze ślubu cywilnego). Zabawa trwała do rana. Kolejnego dnia były poprawiny, zaczynające się od obiadu. Zdarzało się, że wesela trwały kilka dni.
Redakcja na podstawie rozmowy z Moniką Bisek-Grąz
FOTO:
Podwójny ślub w latach 50. ubiegłego wieku (Fot. www.polska-org.pl)
Panna młoda z druhnami. Druga połowa lat 40. ubiegłego wieku (Fot. www.polska-org.pl)
Zimowy orszak weselny w Gorcach, druga połowa lat 40. ubiegłego wieku (Fot. www.polska-org.pl)
Orkiestra weselna na przełomie lat 40./50. (Fot. www.polska-org.pl)
Czytaj też:
WAŁBRZYCH: CZERWONA KOKARDKA I PUSZKI PRZY AUCIE (FOTO)
ZDERZENIE KULTUROWE, CZYLI WAŁBRZYCH PO WOJNIE (ARCHIWALNE ZDJĘCIA)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj