| Źródło: Zdjęcie Sibyllenort: Wikipedia, Film: Hannibal Smoke
Smoke: Miejsce Sybilli i inne bramy do zaginionego świata (FOTO, FILM)
Hannibal Smoke to pseudonim wałbrzyskiego regionalisty i pisarza, który od kilku lat przypomina dzieje dolnośląskich zamków i pałaców w ostatnim stuleciu pochłoniętych przez ziemię lub zbliżających się do tego stanu. Spotkanie w Bibliotece Multimedialnej na Podzamczu zaczął od projekcji swojego filmu o ogromnym pałacu nazwanym tak na cześć zmarłej w 1693 roku księżniczki saksońskiej Sybilli Marii, a potem nazywanym Śląskim Windsorem. To jedyna w naszym regionie rezydencja królewskiej dynastii.
Schloss Sibyllenort, czyli Zamek-Miejsce Sybilli, w dzisiejszej gminie Długołęka, miał najdłuższą fasadę w Europie - 300 metrów. Było w nim 400 pomieszczeń, z których 80 udostępniono zwiedzającym. Zgromadzono tu ponad 5000 obrazów i grafik, a w jadalni rosły czereśnie i melony. Wokół pałacu był 75-hektarowy ogród z oranżerią i dwustuhektarowy zwierzyniec. Przyjeżdżali tu królowie i książęta z całej Europy, by przemierzać gondolami długi łańcuch stawów parkowych. Co było dalej? O tym opowiada film.
Sibyllenort, a dziś Szczodre, musiał być ładniejszy od Drezna, bo królowie Saksonii woleli go od swojej stołecznej rezydencji. Pozostał po nim duży las, a w nim zagubione pomniki i krzyż. Opuszczone, a wciąż stojące budowle zajmują kilka procent powierzchni dawnego pałacu, który zdruzgotała historia, a przyroda dokończyła dzieła. Tylko w jednym domu wciąż mieszkają ludzie.
- Na Dolnym Śląsku pałace występują w takiej liczbie, jakiej nie można znaleźć w żadnym regionie Polski. Przed 1945 rokiem również występowały w liczbie niespotykanej w innych miejscach Niemiec czy w Austrii. Po 1945 z przeszło 2000 pozostało ich zaledwie tysiąc. W subregionie wałbrzyskim straty były najmniejsze, bo w górzystym terenie rezydencji budowano mniej. Archiwalia tych budowli nie zachowały się, bo uznano je za mało ważne. Nie mamy też archiwaliów związanych z wywózką dzieł sztuki. Pisano, że obiekty te zostały zburzone, jakby przestały istnieć w 1945 roku. Ale one wciąż istniały. Powiedziałem w Szczodrem, że stał tu pałac. Powiedziano mi, że przecież nadal stoi... - mówił regionalista podczas spotkania.
Sibyllenort i inne niezwykłe miejsca, które zapadły się pod ziemię pozostawiając po sobie las i dziwne anomalie w lesie, są bohaterami najnowszej książki wałbrzyszanina "Niewidzialny Dolny Śląsk. Pałace, których już nie zobaczysz". Znajdziemy tam 450 opisów ze zdjęciami, a Śląski Windsor jest na okładce. - Ta książka powstała, ponieważ nie mogłem jej kupić - mówił Hannibal Smoke.
Na ruinach wyrosły dwa-trzy pokolenia dolnoślązaków, które dziedziczą wspólne, a obce innym regionom Polski wspomnienia z dzieciństwa, dotyczące jeżdżenia rowerem po pustych komnatach, wdrapywania się na wieże bez schodów, zabaw na grożących zawaleniem strychach czy penetrowania ogromnych piwnic w poszukiwaniu skarbów, jakby cokolwiek jeszcze mogło tam zostać. Wałbrzyszanie mają takie wspomnienia związane z Książem, któremu udało się przetrwać. W innych miejscowościach, jak mówił autor, starsi ludzie czasem bardzo się wzruszali pytaniem o pałac. Bo w pałacu była świetlica, biblioteka, szkoła, miejsce pracy, odbywały się tam wesela. Młodsi nie wiedzieli, o co chodzi.
Milikowice to niewielka wieś jakieś siedem kilometrów od Książa. Tam też był pałac. Jego mury nadal stoją, ale był jeszcze jeden... - Starsi pamiętają, bawili się w tych ruinach jako dzieci, zostały rozebrane, kiedy zaczęły się walić. Mieszkańcy PGR-ów wyprowadzali się często z drzwiami, oknami, podłogami, armaturą - mówił Hannibal Smoke. - We wsi Nowa Kamienica niedaleko Jeleniej Góry pewien pan opowiadał mi, że był ostatnim lokatorem, a potem przyjechały spychacze i na linach rozwalały ściany.
Niewidzialny Dolny Śląsk to nie tylko pałace. Regionalista odkrył nad Bobrem wieś bez asfaltowej drogi, w której miało być dwadzieścia domów, a została tylko trawa. W jednej z sąsiednich miejscowości udało mu się odnaleźć emerytowanego listonosza, który pamiętał wszystkie domy i ich mieszkańców. Kiedy kupił sobie samochód i przesiadł się do niego z roweru, ludzie zaczęli znikać. A pałac wyburzono już w latach 60-tych.
W subregionie wałbrzyskim, liczonym wraz z Kotliną Kłodzką, zniknęło 31 rezydencji. Najmniej. Z naszego powiatu w albumie znajdziemy dwie - pałac w Michałkowej i KSIĘŻNA DAISY: PROJEKT HEILDELBERG - DZIKA GÓRSKA REZYDENCJA. Jednak jest jeszcze ciekawa kategoria domów z płaskimi dachami. Ulubiony quiz Hannibala Smoke'a: co to jest?
Mieszkańcy tej miejscowości i bywalcy zamku Grodno poznają zapewne bez trudu. Jak mówił regionalista, nie umieścił w albumie pałaców ze spiłowanymi za PRL-u dachami z tego prostego powodu, że wciąż istnieją. Umieścił natomiast te, po których, jak w Milikowicach, zostały szczątki. Ale bywa i tak, że zostało coś więcej, tylko nie wiedziano, co. - Wazony barokowe sprzed pewnego pałacu na Dolnym Śląsku stoją do dziś na Osiedlu Szwoleżerów w Warszawie. Piękne rzeźby z innego pałacu, w Brzezince, trafiły do ogrodów Wilanowa. Z dolnośląskich pałaców po wojnie było uszkodzone tylko 27%. Tylko 17% zniszczyły wojska - mówił Hannibal Smoke.
Na terenie byłego województwa wałbrzyskiego na 31 rezydencji trzy zniszczono w trakcie działań wojennych, a pięć spalili i dwie zdewastowali Sowieci. Pozostałe 21 przestało istnieć - jak czytamy w książce - w związku z niewłaściwym użytkowaniem.
Czytaj też:
PAŁAC WDÓW, DOM GOETHEGO I KOLOSEUM W CIERNIACH (FOTO)
PAŁAC STRUGA: NOWY DACH I REMONT PO KATASTROFIE BUDOWLANEJ
WARTO ZWIEDZAĆ PAŁACE W CZECHACH?
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Film: Hannibal Smoke
Zdjęcie Sibyllenort: Wikipedia
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj