| Źródło: Fundacja Dzika Nadzieja
Wałbrzych i Jedlina: Dzika Nadzieja - skala potrzeb ogromna (FOTO)
Pomóc tym, którym nikt nie pomaga
Latem 2018 roku wałbrzyski dziennikarz i fotoreporter Robert Bajek założył wraz z żoną Anną i zaprzyjaźnioną lekarką weterynarii (chirurgiem), fundację "Dzika Nadzieja" z myślą o tym, żeby pomagać dzikim zwierzętom z naszego miasta i okolic. Pomocą dzikim zwierzętom zajmowali się już od kilku lat. Wciąż dzielnie walczą z rafami przygotowanymi przez polskie prawo, w którym dzikie zwierzę jako podmiot zasługujący na coś innego niż zjedzenie czy wytępienie pojawiło się nie tak dawno.
- O dzikich zwierzętach mówią cztery ustawy – o ochronie przyrody, o ochronie zwierząt, o utrzymaniu porządku w gminie i o prawie łowieckim. Żadna nie wskazuje jednoznacznie, jaki podmiot ma się zająć dzikimi zwierzętami na terenie gminy, a efektem jest to, że wszystkie instytucje spychają z siebie tę odpowiedzialność, bo to wszystko kosztuje. Schroniska tych zwierząt nie przyjmują, gminy czasem podpisują umowy z weterynarzami, ale weterynarze tylko pomagają doraźnie, dzikich zwierząt nie przewożą i nie mają warunków do przechowywania. A w Wałbrzychu ludzie znajdują ranne dzikie zwierzęta czasem kilka razy w ciągu dnia i próbują szukać pomocy u policji, u leśniczego czy nawet u GOPR-u – naświetla sprawę Robert Bajek.
Od momentu założenia fundacji przewinęła się przez nią ponad setka dzikich zwierząt, którym udzielono pomocy w jedlińskim azylu. Jak mówi Robert Bajek, szczegółowych statystyk się tu nie prowadzi - choć to może błąd, zwyczajnie nie ma czasu. Każdego dnia trzeba wstać rano i zacząć karmić całe bractwo, podawać leki. Od tego nie ma wolnego.
Trudno policzyć
- Najwięcej jest oczywiście ptaków. W szczycie sezonu mieliśmy ich jednocześnie około 50. Ogólnie przez cały rok było ich więcej. Szponiastych około 20 - pustułki, jastrzębie, błotniak, sowy uszate, puszczyki. Jerzyków około 30. Kilka jaskółek oknówek. Sporo ziarnojadów: wróble, zięby, grubodzioby. Drozdowate - kwiczoł, śpiewak, paszkot, kos. Dzięcioły, w tym zielony i zielonosiwy. Kowaliki i sikory. Gołębie, zarówno miejskie, jak i dzikie. Mieliśmy też blaszkodziobe - kaczki i łabędzia oraz słonkę. A ze ssaków mieliśmy całą bandę lisów, kilka saren, 8 jeży, borsuka, dwa zające, jelenia szlachetnego i łasicę. Tak to w skrócie wygląda. A, zapomniałem o dwóch myszołowach. I o wiewiórkach - mówi założyciel fundacji.
Z uszkodzonym skrzydłem, ze skaleczoną łapą, a czasem po prostu oszołomione po zbyt bliskim kontakcie z pędzącym samochodem, albo osłabione po kilku dniach bez zdobyczy - niekiedy ptaki i zwierzęta potrzebują tylko spokojnego miejsca, w którym mogłyby dojść do siebie, a które w naturze nie byłoby im dane. Na przykład sokół po jednym dniu bez pożywienia może już tak stracić siły, że następnego dnia nic skutecznie nie upoluje. Czasem wystarczy więc pobyt w ciepłym i suchym miejscu z pożywieniem - ale czasem potrzebne jest specjalistyczne leczenie.
- Skala problemu jest ogromna, a więc i potrzeby są ogromne. Praktycznie codziennie otrzymujemy zgłoszenia o zwierzętach w potrzebie. Zgłoszenia pochodzą zarówno od osób fizycznych, jak też z gabinetów weterynaryjnych, urzędów miast i gmin i od służb takich jak policja i straż miejska. Oczywiście nie wszystkie zgłoszenia wymagają naszej interwencji, ale spora ich część tak. Czasem są to proste przypadki i zwierzę szybko powraca do środowiska. Kilka dni temu trafił do nas łabędź niemy z podejrzeniem poranienia. Został kompleksowo przebadany. Był tylko osłabiony. Lekarz weterynarii nie stwierdził żadnych obrażeń, badanie RTG nie wykazało żadnych urazów. Łabędź został dokarmiony, dostał witaminy i już następnego dnia w świetnej formie wrócił do swojego stawu. Ale nie zawsze tak to wygląda - mówi Robert Bajek.
Dla takich właśnie podopiecznych, zostających na dłużej, "Dzika Nadzieja" potrzebuje chociażby karmy. Ptaki szponiaste potrzebują myszy, więc ich opiekunowie kupują myszy mrożone przez internet. Gdyby ktoś chciał pomóc, to bardzo dobre ceny ma PetsShop. Zimujące jeże potrzebują mokrej karmy. Może być karma dla kociąt, ale musi być dobrej jakości - na przykład Animonda Carny Kitten.
- Potrzebujemy też karmy dla gołębi, których mamy sporo. To zarówno gołębie miejskie, jak i dzikie - takie jak grzywacz, a także rasowe, po które nikt się nie zgłosił. To przykre, że hodowcy gdy dowiadują się, że ptak jest nawet w nieznacznym stopniu uszkodzony, nie chcą go już odbierać. Nie da się go wystawić, więc nie jest już nikomu do niczego potrzebny. Mamy takie przypadki. Ale muszę też zaznaczyć, że akurat z wałbrzyskiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych właściciel przyjechał po swojego ptaka - podkreśla Robert Bajek, który ma za sobą kilka nieudanych prób wypuszczenia gołębia na wolność. Okazało się, że te ptaki rozumieją wolność specyficznie - 90% wypuszczonych gołębi mieszka potem na dachu naszej woliery.
Oprócz karmy dla różnych zwierzaków potrzeba też wielu innych rzeczy. Od podkładów higienicznych po duże klatki kennelowe i od inkubatora zapewniającego optymalne warunki pisklętom, których wiosną pojawia się zwykle bardzo dużo, po samochód do przewożenia zwierząt.
- W chwili obecnej zwierzęta wozimy prywatnymi samochodami, które nie są do tego przystosowane. Potrzebujemy samochodu dostawczego, gdzie można będzie na stałe zamontować klatki, zapewniające zwierzętom maksymalne bezpieczeństwo podczas transportu. Tak jak mówiłem na początku: potrzeby są ogromne. I każda, nawet najdrobniejsza pomoc jest dla nas bardzo cenna, ponieważ pomaga nam jeszcze lepiej zaopiekować się dzikimi zwierzętami - założyciel jedlińskiej fundacji z góry dziękuje za każdą pomoc, świąteczną i poświąteczną.
I na koniec apel
Jeszcze jedna ważna rzecz, o której wszyscy kochający zwierzęta, dzikie i nie, powinni pamiętać.
- Zbliża się koniec roku, Sylwester. Apeluję o zrezygnowanie z fajerwerków, o powstrzymanie się od wystrzałów. Warto pamiętać, że dla nas to chwila zabawy, a dla zwierząt, zwłaszcza dzikich, to ogromny stres, który co roku setkami a nawet tysiącami przypłacają zdrowiem i życiem. Co roku w tę jedną noc giną tysiącami. Spłoszone, przerażone rzucają się do panicznej ucieczki, rozbijają o drzewa lub inne przeszkody, wpadają pod koła samochodów, dostają ataku serca. Niektóre połamane, poranione, niezdolne już do ucieczki czy zdobywania pożywienia giną w ciągu kilku dni następujących po tej koszmarnej nocy. Dlatego proszę o żegnanie starego i witanie nowego roku bez wyrządzania krzywdy zwierzętom. Niech pierwszy dzień Nowego Roku nie będzie dla nich ostatnim dniem życia - prosi Robert Bajek z Fundacji "Dzika Nadzieja".
Dane fundacji: KRS: 0000735956
Konto: Santander Bank Polska: 23 1090 2314 0000 0001 3696 5466
O działaniach fundacji pisaliśmy:
WAŁBRZYCH: OSIEROCONE PUSTUŁKI Z KOMINA PEC-U ODLECIAŁY (FOTO)
PIASKOWA GÓRA: MAŁE PUSTUŁKI Z KOMINA PEC-U URATOWANE (FOTO)
BOCIAN - BRYTYJCZYK Z MIEROSZOWA, BORSUK I GOŁĘBNIK (FOTO)
WAŁBRZYCH MA SETKI DZIKICH MIESZKAŃCÓW. JAK Z NIMI ŻYĆ? (FOTO)
Czytaj też:
STARY JULIANÓW: DWA MŁODE BOCIANY JUŻ UMIEJĄ LATAĆ! (FOTO)
WAŁBRZYCH: BOCIANY ZAMIESZKAŁY U BRAM MIASTA (FOTO)
BOCIAN BIAŁY I CZARNY JUŻ SĄ I CZEKAJĄ NA PANIE (FOTO)
WAŁBRZYCH: NASZ BOCIAN CZARNY ODNALAZŁ SIĘ W IZRAELU (FOTO)
NAJWIĘKSI SKRZYDLACI MIESZKAŃCY NASZEGO REGIONU (FOTO)
WAŁBRZYCH I OKOLICE: BOCIAN BIAŁY MA TU SWOJE STOŁÓWKI (FOTO)
PIASKOWA GÓRA: PRZY KOMINIE KRĄŻY DRUGI SOKÓŁ - BĘDZIE PARA? (FILM)
WAŁBRZYCH: SOKOLICA Z KOMINA PEC-U CZEKA NA IMIĘ
WAŁBRZYCH: OSIEROCONE PUSTUŁKI Z KOMINA PEC-U ODLECIAŁY (FILM)
PIASKOWA GÓRA: MAŁE PUSTUŁKI Z KOMINA PEC-U URATOWANE (FOTO)
Piaskowa Góra: sokolica mieszka tu na dobre. A pustułki? (FOTO, FILM)
PIASKOWA GÓRA: JEST PIĘĆ JAJEK, CZEKAMY NA PIERWSZE PISKLĘ
WAŁBRZYCH: PIĘĆ PISKLAKÓW WŁAŚNIE ZJADŁO ŚNIADANIE (FOTO)
CZESKA SOKOLICA CHCIAŁA ZAMIESZKAĆ NA KOMINIE PEC-U
Cały cykl: OKIEM FOTOGRAFA PRZYRODY
Akcje z udziałem Krzysztofa Żarkowskiego TUTAJ.
Opr. Magdalena Sakowska
Foto użyczone: Fundacja Dzika Nadzieja
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj