| Źródło: O bocianie z Mokrzeszowa: Świdnica Dla Was,info
Stary Julianów: dwa młode bociany już umieją latać! (FOTO)
Gniazdo z przeszkodami
Historia gniazda na jednej z posesji w Starym Julianowie, nieopodal ronda łączącego ul. Uczniowską z drogą wojewódzką nr 379, kształtowała się dość dramatycznie. Wczesną wiosną 2017 ptaki pojawiły się tam i zrobiły gniazdo na... kominie budynku. Mieszkańcy przyjęli je dość tolerancyjnie, ale że w piecu trzeba było palić, sytuacja nie była komfortowa i bezpieczna ani dla ludzi, ani dla bocianów. Jeden z nich był zresztą kontuzjowany. W końcu podczas imprezy z fajerwerkami w sąsiedztwie ptaki uciekły i już nie wróciły.
Pani Ewa, mieszkanka budynku, poprosiła wtedy firmę dostarczającą prąd o pomoc i pracownicy zamontowali na słupie obok specjalną platformę z metalową ramą. Było z tym dużo zachodu, bo zgodzić się musiał zarząd firmy w Katowicach, ale przyszedł dzień, kiedy pracownicy i mieszkańcy wspólnie zgarnęli porzucone gniazdo na stare drzwi i umieścili na platformie, kiedy była już gotowa.
W marcu 2018 ptaki - być może te same - pojawiły się ponownie i zagospodarowały gniazdo. Odwiedziliśmy je w maju i obserwowaliśmy podczas wysiadywania jaj: WAŁBRZYCH: BOCIANY ZAMIESZKAŁY U BRAM MIASTA (FOTO). Niestety, tego roku nie wychowały lęgu.
W marcu 2019 samiec pojawił się ponownie, oczekując na partnerkę: BOCIAN BIAŁY I CZARNY JUŻ SĄ I CZEKAJĄ NA PANIE (FOTO). I tym razem się udało, choć nie bez przeszkód.
Chodź, polatamy!
Kiedy zjawiliśmy się na posesji, jak nas poinformowała pani Ewa opiekująca się bocianami, młode właśnie rozpoczęły naukę latania. Silniejszy fruwał sobie już od rana, jego trochę słabszy brat (lub siostra) zerwał się z gniazda wraz z nim na widok obcych ludzi i wykonał pierwszy lot dookoła domu. Wszystko to obserwowało jedno z rodziców siedzące na ulubionym kominie bocianów. Ptaki naniosły tam nawet trochę gałęzi, jakby zaznaczając rezerwowe miejsce na gniazdo, choć raczej mało prawdopodobne, żeby coś zaczęły tam budować. Jeden z młodych chciał usiąść obok taty czy mamy, ale się nie udało. Po długim kołowaniu wylądował na dachu pobliskiej ujeżdżalni.
- Przymierzały się do lotu od kilku dni, ale chyba był za duży wiatr. Wreszcie dziś rano ten pierwszy poleciał, a tamten tylko podskakiwał. Jeden od początku był sprawniejszy, aktywniejszy, pierwszy rozkładał skrzydła. Gniazdo jest już tak duże i głębokie, że nie wiemy, kiedy dokładnie się wylęgły, nie widać ich, kiedy siedzą. Dorosłe przyleciały w tym roku wyjątkowo wcześnie i samica zaczęła znosić jaja w okolicach Wielkanocy. Pamiętam, że jeszcze śnieg na nią padał i tak mi było jej szkoda. A potem, jak słońce grzało, to matka wstawała i rozkładała skrzydła, żeby osłonić małe, a sama ziajała z otwartym dziobem - mówi pani Ewa.
Niestety, lęg nie przebiegał bezproblemowo
- Czy to możliwe, że widzieliśmy, jak rodzice zjadają jedno z młodych? - pytała pani Ewa. - Niestety tak - odpowiada przyrodnik, fotograf i znawca obyczajów ptaków Krzysztof Żarkowski. - Jeśli rodzice znaleźli w gnieździe pisklę nie wykazujące oznak życia, mogli je po prostu zjeść, pamiętajmy, że to drapieżniki. Dorosłe ptaki wyrzucają też z gniazda te pisklęta, które wykazują objawy choroby, czy nawet takie, które po prostu zaplątały się w sznurki i zachowują się nietypowo.
Do tego miała miejsce wizyta innych bocianów - Było ich sporo, rodzice siedzieli na gnieździe i kominie i pilnowali, ale się nie biły - mówi pani Ewa.
Teraz młode mają przed sobą czas zwiedzania okolic pod opieką rodziców - czyli przez Wojtusia i Wojtusiową, jak ich nazywa pani Ewa - przez których będą dokarmiane, dopóki same nie nauczą się znajdować sobie pożywienia. Potem będą sobie latały z rodzicami, aż odlecą za kilka tygodni w swoją pierwszą podróż transkontynentalną.
- Staram się nie przywiązywać do tych młodych, bo nie wiadomo, jakie będą miały losy, czy przeżyją. Wydaje mi się zresztą, że te dorosłe też mogą być inne niż rok temu, bo w zeszłym roku oba siadywały na słupie, a w tym roku na kominie. Super, że są, że będą rosły nowe pokolenia - dodaje opiekunka Wojtusiów.
Smutna historia innego gniazda
Nie wszystkie spośród tych pięknych ptaków mają szansę, by wychować potomstwo. W połowie lipca jedlińska Mania Pomagania przy Fundacji "Mam pomysł" po raz kolejny została poproszona o pomoc dla bocianiej rodziny. Do urzędu gminy w Świdnicy wpłynęło zgłoszenie o chorym bocianim maluchu w Mokrzeszowie. Gniazdo znajduje się tam na zamkniętym terenie należącym do Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego. Mieszkańcy wsi i dyrekcja szkoły zaniepokojeni byli brakiem aktywności jednego z ptaków. Na miejsce wezwano straż pożarną ze Świdnicy.
Przy użyciu specjalnego wysięgnika dostano się do gniazda. Niestety na ratunek było zbyt późno. Bocianie dziecko zaplątało się jedną kończyną we wstążki od parcianych worków, co spowodowało głęboką ranę i w konsekwencji zgon. Martwe pisklę zabezpieczono do utylizacji, a gniazdo oczyszczono ze wszystkich zagrażających rzeczy.
- To nie wszystko, w rozmowie z panią dyrektor zaproponowałam, żeby założyć bocianiej rodzinie całodobowy monitoring, co pozwoliłoby nam w przyszłości uniknąć takiej tragedii. Wszystkie osoby znające się na sprzęcie, które wiedzą, jak coś takiego zainstalować, bardzo prosiłabym o kontakt ze mną i pomoc - mówiła Malwina Witek z Fundacji "Mam Pomysł".
Więcej o bocianach czarnych i białych:
BOCIAN: BRYTYJCZYK Z MIEROSZOWA, BORSUK I GOŁĘBNIK (FOTO)
WAŁBRZYCH: NASZ BOCIAN CZARNY ODNALAZŁ SIĘ W IZRAELU (FOTO)
NAJWIĘKSI SKRZYDLACI MIESZKAŃCY NASZEGO REGIONU (FOTO)
WAŁBRZYCH I OKOLICE: BOCIAN BIAŁY MA TU SWOJE STOŁÓWKI (FOTO)
Akcje z udziałem Krzysztofa Żarkowskiego i jego opowieści o fotografowaniu przyrody TUTAJ.
Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj