Wałbrzych 1979: sześć godzin grozy
Wielokrotnie w historii Wałbrzycha zdarzały się gwałtowne ulewy powodujące podtopienia niektórych części miasta, paraliżujące ruch uliczny, czy będące powodem zalewania piwnic. Zwykle szkody te nie były duże i w krótkim czasie życie mieszkańców wracało do normalności. Nawałnica, która przetoczyła się nad województwem wałbrzyskim 41 lat temu okazała się znacznie gorsza.
Powódź na ul. Bolesława Chrobrego (Fot. KAW, Zbigniew Pachla)
W niedzielę 17 czerwca 1979 roku od rana siąpił deszcz. Już o 7:20 z powodu zalania ulicy Pocztowej mleko dla mieszkańców było podawane wprost z samochodów. Z godziny na godzinę deszcz się nasilał. Popołudniem opady burzowe osiągnęły poziom 20 mm na godzinę. Systematycznie przybywało wody na wałbrzyskich ulicach. W niektórych miejscach poziom podniósł się nawet do 1,5 m i wyżej. Wezbrane wody zalały miasto. Woda wdarła się do mieszkań, sklepów, magazynów, punktów usługowych, zakładów rzemieślniczych, przedsiębiorstw przemysłowych, piwnic. Zalane zostały ogrody działkowe (np. przy ul. Południowej). Woda była chyba wszędzie. Wieczorem w mieście działy się już dantejskie sceny, niektóre z nich opisywała później lokalna prasa.
O godzinie 20:00 Jan C., ślusarz formowni Zakładów Porcelany Stołowej „Krzysztof”, wsiadł na Nowym Mieście do autobusu WPK nr 5. Autobus ruszył w stronę miasta, po czym wjechał na zalany wodą pl. Tuwima. Do wnętrza pojazdu zaczęła się wlewać wartka fala, a dalsza jazda okazała się niemożliwa. Uwięzieni pasażerowie czekali w autobusie nie bardzo wiedząc co dalej robić. Nagle Jan C. dostrzegł jakiegoś człowieka w wodzie płynącej al. Wyzwolenia. Kierowca autobusu otworzył drzwi, a Jan C. rzucił się na ratunek. Rwący nurt natychmiast podciął mu nogi i go porwał. „W rejonie Drukarni Akcydensowej wpadłem w zator wytworzony prawdopodobnie przez zerwany i zwinięty plaster asfaltu. Nie mogłem sie wydostać z topieli, czułem, że tonę” – opowiadał Jan C. Na szczęcie uratował go starszy kapral MO Ryszard M., który w tym czasie pełnił dyżur w rejonie Urzędu Wojewódzkiego i Drukarni Akcydensowej. „Ujrzałem nagle w kipiącej wodzie czyjąś rękę. Mimo niezbyt późnej pory było ciemno. Miałem latarkę. Kiedy wyciągnąłem z rwącego nurtu młodego człowieka, ten był już dobrze zaszokowany. Odprowadziłem go na Komendę Miejską MO, gdzie otrzymał ubranie” – wspominał mundurowy.
Podgórze, ul. Szkolna w trakcie powodzi. Widok w stronę wiaduktu kolejowego (Fot. Roman Sapalski)
O godzinie 20:30 dwóch młodzieńców, którzy schronili się przed deszczem w bramie jednego z budynków przy al. Wyzwolenia, obserwowało rozszalały żywioł. Nagle dostrzegli, że wartki nurt niesie jakąś kobietę. Szybko wyciągnęli ją z wody, niestety okazało się, że ratunek przyszedł zbyt późno.
Regina K. pracująca w restauracji „Popularna” po zakończeniu o godz. 21:00 pracy wsiadła do autobusu linii nr 5. „Dojechaliśmy do pl. Grunwaldzkiego. Tutaj wóz utknął. Cały plac tonął w wodzie. Z alei Wyzwolenia całą szerokością jezdni waliła woda. Myślałam, że uda mi się przejść z kantorku biletowego na drugą stronę. Nurt podciął mi nogi. Byłam przekonana, że jest to ostatnia godzina mego życia. Uratował mnie jakiś człowiek, nawet nie znam jego nazwiska, a tak chciałabym mu podziękować...” – mówiła kobieta.
W jednym z mieszkań na Podgórzu odbywało się w tym czasie wesele. O godz. 21:00 do mieszkania wdarła się fala mętnej wody przerywając biesiadę.
Na Szczawienku wody Pełcznicy, która wystąpiła z brzegów, zalały tereny oddziałów elektrycznego i maszynowego Dolnośląskich Zakładów Naprawczych. Uszkodzonych zostało kilkanaście silników elektrycznych, ogrodzenia i mury oporowe.
Wieczorem władze województwa ogłosiły stan alarmu dla Wojewódzkiego Komitetu Przeciwpowodziowego oraz dla 12 jednostek terenowych. Największe natężenie opadu deszczu trwało 6 godzin. Jak podały służby meteorologiczne opad w ciągu 24 godzin osiągnął od 169 do 188 mm. O tym jak wielka to była ilość deszczu można przekonać się porównując te wartości ze średnią roczną sumą opadów w Wałbrzychu, która dla okresu wieloletniego 1981-2015 wyniosła 695 mm. W ciągu jednej doby spadło tyle wody, co w normalnych warunkach pada średnio przez trzy miesiące!
Zniszczony w wyniku powodzi mur oporowy obok budynku nr 140 przy ul. Niepodległości (Fot. Roman Sapalski)
Bardzo źle wyglądała sytuacja w kopalniach węgla kamiennego. Dramat kopalni „Thorez” zaczął się w Kamieńsku (część Jedliny-Zdroju), gdy wody z rwących potoków znalazły ujście przez stary zapomniany szyb górniczy na terenie „smolarni”. Do szybu prowizorycznie skierowano nadmiar wody z innych części Kamieńska, nie zdając sobie sprawy jakie to za kilka godzin będzie miało skutki. O godzinie 15:00 główny inżynier wydziału energo-mechanicznego kopalni „Thorez” Eugeniusz W. otrzymał alarmującą wiadomość: szyb Pokój w Kamieńsku został zatopiony! Niedługo później woda zaczęła zalewać szyb Teresa w wałbrzyskiej dzielnicy Rusinowa. Pompy, które tak jak w każdej kopalni w sposób ciągły odwadniały podziemne wyrobiska, tym razem nie były w stanie poradzić sobie z tak dużą ilością wody. Sytuację udało się opanować po zainstalowaniu dodatkowych 9 pomp o różnej wydajności. Wodę kierowano na szyb centralny Julia. W kopalniach „Wałbrzych”, „Victoria” i „Nowa Ruda” wielka woda przyszła z opóźnieniem i górnicy byli już przygotowani na jej odparcie. W nocy z 17 na 18 czerwca woda zalała poziom plus 308 kopalni „Wałbrzych” (pole Chrobry). W szybie powstał gigantyczny wodospad – woda spadała z wysokości ponad 500 m. Jej masy unieruchomiły szyb główny, urządzenia elektryczne i skipowe. Na wiele godzin w tej kopalni zaprzestano wydobycia węgla.
Nie tylko Wałbrzych doświadczył tego oberwania chmury. Pamiętnej niedzieli, o godz. 18:00, rzeka Bystrzyca przekroczyła stan alarmowy o 186 cm, Piława o 235 cm, a Budzówka o 216 cm. Zatopione zostały tereny gminy Radków (Ścinawka Górna, Środkowa i Dolna oraz Tłumaczów), miast i gmin Dzierżoniów, Świdnica, Ząbkowice, Nowa Ruda i Niemcza; gmin Stoszowice, Kamieniec Ząbkowicki i Marcinowice. Trudna sytuacja była również w Mieroszowie, Boguszowie-Gorcach, Jedlinie-Zdroju. Przez podmycie torów przerwano komunikację kolejową na liniach Wałbrzych – Kłodzko oraz Wałbrzych – Mieroszów. Zerwana została również łączność telefoniczna i radiowa z Mieroszowem. W całym województwie wałbrzyskim woda zerwała 35 mostów, a 3 poważnie uszkodziła. Zerwanie mostu przy wjeździe do Sokołowska odcięło tę miejscowość od reszty województwa. W pierwszych dniach po powodzi żywność do Sokołowska transportowano helikopterem.
Skrzyżowanie ul. Szkolnej z Katowicką, zniszczone w wyniku powodzi (Fot. Roman Sapalski)
Jak wspomina Janina C. ze Ścinawki Górnej: „tej nocy nie mogłam spać. Mówię mężowi, żeby zabezpieczył króliki i nutrie. Nie bój się, mówi, przecież powódź mieliśmy już przed dwoma laty. Wielka woda przyszła nad ranem. Zabrało nutrie, króliki... Parę domostw dalej, woda rozwaliła garaż i porwała syrenkę. Jej właściciel wraz z sąsiadami zdołał ją jednak wydrzeć”. Stanisław M. z Tłumaczowa mówił reporterowi: „najstarsi ludzie nie pamiętają takiej wody. Fala przyszła nagle, w przeciągu 30 minut przybyło 1,5 metra”.
Na pomoc pospieszyły sąsiednie województwa. W akcji ratunkowej brało udział 118 jednostek straży pożarnej, w tym 80 z województwa wałbrzyskiego. W wyniku nawałnicy i wywołanej nią powodzi łącznie zniszczeniu uległo 1306 budynków (w tym 608 w samym Wałbrzychu). Zalanych zostało ponad trzy tysiące mieszkań i tyle samo piwnic, zamulonych zostało 12 ujęć wody. Pod wodą znalazło się około 1500 gospodarstw i ponad 22 tys. hektarów użytków zielonych. Ponadto w samym Wałbrzychu zniszczonych zostało 36 km dróg. Na wiele dni wyłączono tłocznię gazu na Sobięcinie. Jeszcze tydzień po powodzi mieszkańcy Podgórza byli pozbawieni gazu. Z powodu zniszczeń sieci wodociągowych na Podgórze i Nowe Miasto wodę dowożono beczkowozami. W tym czasie służby miejskie intensywnie pracowały nad przywróceniem normalnych dostaw wody i gazu. W ciągu sześciu godzin grozy w województwie wałbrzyskim utonęły 4 osoby: jedna w Wałbrzychu, jedna w Niemczy i dwie w Walimiu.
W czasie tej powodzi gospodarka województwa wałbrzyskiego poniosła duże straty. Ich wartość sięgnęła ok. 2 mld zł. Na ponad 1,8 mld złotych oceniono szkody materialne (zniszczone uprawy, urządzenia, obiekty, towary). Na niemal 180 mln oszacowano straty wynikające z przerw produkcyjnych w zakładach przemysłowych. Resorty (przemysłowe, łączności, energetyki, rolnictwa i leśnictwa) zostały zobowiązane do likwidacji szkód w podległych sobie pionach do końca 1979 roku. Równocześnie podjęto decyzję przydziału dodatkowej ilości materiałów budowlanych (cement, stal, tarcica, wapno, materiały pokryciowe, szkło), a także przyspieszenia dostaw materiałów budowlanych, maszyn i urządzeń uwzględnionych w planie. Województwo wałbrzyskie otrzymało m.in. 3 tys. ton nawozów mineralnych, przeszło 1500 ton pasz, ok. 5 tys. ton cementu, 15 tys. m. sześciennych szkła, 500 m. sześciennych tarcicy. Jak w dniu 10 lipca 1979 informowała lokalna prasa „obecnie normalnie już funkcjonuje handel, usunięto zakłócenia w telekomunikacji, energetyce, dostawach wody, czynne są wszystkie placówki zdrowia. Wypłacono 735 zapomóg poszkodowanym (...). Do usuwania zniszczeń popowodziowych włączyło się aktywnie społeczeństwo miejscowości dotkniętych powodzią”.
Opr. Piotr Frąszczak
Bibliografia:
1) „6 godzin grozy”, Trybuna Wałbrzyska, 26.06.1979;
2) „Powódź w kopalniach”, Trybuna Wałbrzyska, 03.07.1979;
3) „W rytmie tygodnia”, Trybuna Wałbrzyska, 10.07.1979;
4) „Likwidacja szkód powodziowych”, Trybuna Wałbrzycha, 31.07.1979;
5) „Opis głównych zagrożeń klimatycznych i ich pochodnych dla miasta Wałbrzycha”, UM Wałbrzych.
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj