| Źródło: Wiesz Co, Świdnicki Portal Historyczny
Wałbrzych region: dlaczego 2 Duńczyków szukało pewnego grobu?
Cała historia zaczęła się daleko od Dolnego Śląska, 157 lat temu podczas wojny prusko-duńskiej, tzw. II wojny o Szlezwik, która wybuchła między Prusami wspieranymi przez Austrię a Danią. Jej powodem były działania podejmowane od 1863 roku przez króla Danii, mające na celu przyłączenie do Danii księstw Szlezwiku, Holsztynu i Saksonii-Lauenberg, złączonych z nią do tej pory jedynie unią personalną. Te plany spotkały się z ostrą reakcją Prus. Duńskie zamierzenia były nie do przyjęcia dla Prus. Dlatego 1 lutego 1864 r. wojska koalicji zaatakowały Danię. W bitwie pod Dybbøl Duńczycy ponieśli bolesną klęską. To po niej do niewoli pruskiej trafiło ok. 3,5 tys. żołnierzy, którzy zostali wywiezieni w głąb Prus, w tym do twierdzy świdnickiej. O pobycie jeńców duńskich w Świdnicy można przeczytać w obszernych artykułach na Świdnickim Portalu Historycznym: „Jeńcy duńscy w Świdnicy” (cz. 1), „Jeńcy duńscy w Świdnicy” (cz. 2) oraz „Wracają duńscy żołnierze” i „Z Mårum do Świdnicy”.
W czerwcu z redaktorem naczelnym Świdnickiego Portalu Historycznego – Andrzejem Dobkiewiczem, skontaktował się Bent Erik Pedersen. Od wielu lat poszukiwał on grobu swojego prapradziadka – Ole Andersena i po rozmowie telefonicznej, w której dowiedział się, że znane jest dokładne usytuowanie grobu i przodka – Bent Erik Pedersen i Jens Jørgen Pedersen, którzy są braćmi, przyjechali do Świdnicy. Jeden mieszka w Danii, tak jak większość jego rodziny. Drugi w Polsce, w Krakowie z żoną Polką. Są synami Anne Gudrun Marie Kristensen. Jej mama, a ich babcia – Lilly Gudrun Marie Andersen jest wnuczką Ole Andersena, który zmarł w świdnickim lazarecie. Jej ojciec na pamiątkę zmarłego także otrzymał imię Ole. Urodził się dwa tygodnie po śmierci ojca…
Ole Andersen został ranny w bitwie pod Dybbøl i wzięty do niewoli. Wraz z około tysiącem innych jeńców został przewieziony do twierdzy świdnickiej. Duńczycy zostali uwięzieni w kazamatach usytuowanych w wale głównym twierdzy świdnickiej pomiędzy dawną Bramą Witoszowską a Przedmościem Kraszowickim, czyli wzdłuż dzisiejszej Alei Niepodległości. Zachowała się niewielka część tych podziemi, do których można wejść od strony ogrodu katedry świdnickiej.
- Ole Andersen zmarł w lazarecie sześć dni po przywiezieniu do Świdnicy, 6 maja 1864 roku. Podobnie jak sześciu innych zmarłych duńskich żołnierzy pochowany został na dawnym cmentarzu garnizonowym (dziś Park Młodzieżowy – przyp. red.). Do 1945 roku duńskie Ministerstwo Wojny przysyłało do komendantury garnizonu w Świdnicy pieniądze na utrzymanie grobów duńskich jeńców. Potem zostały one zlikwidowane przy okazji niszczenia całego cmentarza wojskowego – mówi Sobiesław Nowotny, historyk ze Świdnicy.
Dzięki kontaktowi z duńskim historykiem Michaelem Bachem, który udostępnił ŚPH dokumenty z duńskich archiwów oraz zdjęcia z około 1933 roku, na których widać te siedem nagrobków duńskich żołnierzy, udało się dokładnie zidentyfikować miejsce ich ostatniego spoczynku.
– Mój ojciec bardzo się interesował losem swojego pradziadka – mówił podczas odwiedzin w Świdnicy Bent Erik Pedersen. – Brat jego matki opowiadał, że pradziadek Ole Andersen zmarł po bitwie, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. W 1996 roku przeczytałem w książce o Duńczykach, którzy zginęli podczas wojny o Szlezwik, że ranny prapradziadek został przeniesiony do twierdzy świdnickiej. Rozpocząłem poszukiwania. Pisałem do Archiwum Pruskiego Dziedzictwa w Berlinie i tam potwierdzili mi tę wiadomość. Zadzwoniłem wtedy do Świdnicy i skontaktowano mnie z miejscowym historykiem, który jednak nie mógł mi nic w tej sprawie powiedzieć. Rodzina nie miała już nadziei na odnalezienie grobu przodka. Znałem to zdjęcie z 1933 roku, ale nie miałem pojęcia, gdzie te groby mogą się znajdować. I wtedy znalazłem w internecie artykuł na Świdnickim Portalu Historycznym z dokładną lokalizacją grobu prapradziadka. To był dla mnie niezwykły moment.
Wraz z bratem Jensem Jørgenem Pedersenem, który przyleciał z Danii, odwiedzili Świdnicę i spotkali się z Andrzejem Dobkiewiczem i historykiem Sobiesławem Nowotnym oraz Agnieszką Dobkiewicz, prezes fundacji IDEA – wydawcy Świdnickiego Portalu Historycznego. Pierwsze kroki goście skierowali na miejsce pochówku Ole Andersena i jego sześciu towarzyszy. Dziś rośnie tu już tylko trawa…
W miejscu spoczynku Ole Andersena goście z Danii złożyli symboliczny wieniec ozdobiony duńskimi flagami. – To jest dla nas wielka i niezwykle wzruszająca chwila – mówili potomkowie Ole Andersena. – Dzięki Andrzejowi i Sobiesławowi odnaleźliśmy grób naszego prapradziadka. Ta wojna była traumą dla naszego narodu. Nie było rodziny, która by nie straciła w niej kogoś. Ole, wówczas 27-letni mężczyzna, w Danii zostawił żonę w ciąży. Syna nigdy nie zobaczył. Nie wiedział też, że rodzina znajdzie jego grób dopiero cztery pokolenia później.
Podczas spaceru po mieście potomkowie Ole Andersena zobaczyli między innymi miejsce, gdzie byli więzieni duńscy jeńcy (nieistniejące kazamaty w okolicach obecnego aresztu śledczego) oraz budynek w którym znajdował się lazaret i w którym prawdopodobnie zmarł Ole. Dzięki uprzejmości parafii pw. św. Stanisława i św. Wacława mogli także wejść do zachowanej części kazamat od strony ogrodu przykatedralnego, aby zdać sobie sprawę na temat warunków, w jakich więzieni byli duńscy jeńcy.
Dwa lata temu po zidentyfikowaniu miejsca pochówku i ustaleniu nazwisk zmarłych Duńczyków, świdniccy historycy skontaktowali się z Ambasadą Danii w Polsce opisując sprawę. Dostali wtedy odpowiedź, że placówka sprawą się zajmie. Teraz sprawę w swoje ręce chcą wziąć obaj Duńczycy. - Jesteśmy pod wrażeniem cudownego śledztwa w sprawie ostatnich dni naszego prapradziadka – mówią. - Zapewniamy, że zbierzemy informacje i skontaktujemy się z odpowiednimi władzami duńskimi. Zrobimy wszystko w celu przywrócenia miejsca pamięci, pewnego rodzaju pomnika dla Ole Andersena i jego innych zmarłych towarzyszy, obecnie spoczywających w Świdnicy.
Niestety, nie zachowało się żadne zdjęcie zmarłego w twierdzy świdnickiej Ole Andersena. Duńscy goście przekazali natomiast ŚPH zdjęcia jego syna, także Ole Andersena, który nigdy nie poznał swojego ojca. Czy był podobny do swojego ojca? Pewnie tak. – Ole (junior) nie miał możliwości odwiedzić grobu swojego ojca. Podobnie jak i jego dzieci i wnuki. Udało się to dopiero nam, w czwartym pokoleniu – mówił wzruszony Bent Erik Pedersen.
Andrzej Dobkiewicz & Sobiesław Nowotny
Świdnicki Portal Historyczny
www.historia-swidnica.pl
Fot. użyczone (Świdnicki Portal Historyczny)
FOTO:
Lazaret, w którym zmarł Ole Andersen. Budynek zachował się do chwili obecnej przy ulicy Spółdzielczej
Bent Erik Pedersen wraz z bratem Jensem Jørgenem Pedersenem, Andrzejem Dobkiewiczem i Sobiesławem Nowotnym w miejscu, gdzie pochowane są szczątki Ole Andersena
Niezachowane groby żołnierzy duńskich na zdjęciu z ok. 1933 r.
Tak wyglądały kazamaty, w których w 1864 roku więzieni byli w Świdnicy żołnierze duńscy
Syn zmarłego w Świdnicy Ole Andersena – także Ole Andersen
Historia o spotkaniu po latach z Wałbrzycha:
JÓZIO Z WAŁBRZYCHA WRACA DO DOMU!
Dorastali w Wałbrzychu, spotkali się po 60 latach!
Wałbrzych: Przyjaciel z dzieciństwa odnaleziony!
Wałbrzych: Wrócił po latach i szuka przyjaciela z dzieciństwa [FILM + FOTO]
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj