Sokołowsko: dawny cmentarz u podnóża Bukowca (FOTO)
Cmentarz w uzdrowisku Görbersdorf powstał stosunkowo późno, bo choć z racji działającego w miejscowości sanatorium dla gruźlików na pewno umierało tam sporo osób, zmarłych do połowy lat 20-tych XX wieku chowano na starszych cmentarzach w Mieroszowie (katolików) i Unisławiu Śląskim (ewangelików). Sokołowski cmentarz właśnie obchodzi rocznicę swojego założenia w listopadzie 1926 roku. Funkcjonował do pierwszych lat powojennych, a zamknięto go ostatecznie w 1972 roku.
Więzień obozu
Z cmentarza zostało do dziś kilka niszczejących nagrobków niemieckich i jeden grób Polaka - Stanisława Toporowskiego, urodzonego 9 września 1909 roku we wsi Zabojki koło Tarnopola, więźnia obozu w Opolu. Prawdopodobnie chodzi o hitlerowski obóz jeniecki Lamsdorf w Opolu-Łambinowicach, przez który przeszło w czasie II wojny światowej około pół miliona jeńców wojennych i innych więźniów różnych narodowości, w tym duża grupa Polaków, a wśród nich franciszkanie ze św. Maksymilianem Maria Kolbe. Tysiące przypłaciło pobyt tam życiem i wśród nich znalazł się młody jeszcze Polak z Kresów. Wyzwolony, zmarł w Sokołowsku 7 listopada 1946 roku - jak napisał na pomniku nagrobnym jego brat, Józef: "z wycieńczenia strasznej niewoli przez hitlerowców". Nie wiadomo, czy zmarły mógł być spokrewniony z weteranem armii Andersa Stanisławem Toporowskim, ale tamten pochodził z Żarnowa.
Kogo nie ma?
Na cmentarzu w Sokołowsku brak kilku ważnych dla historii miejscowości grobów. Nie leży tu oczywiście słynny w całej Europie dr Hermann Brehmer, któremu udało się za sprawą prostych terapii wyrwać pandemicznej w XIX stuleciu gruźlicy wiele jej ofiar, bo zmarł w 1889 roku i został pogrzebany obok żony i syna w grobowcu obok swojego sanatorium, pierwszego na kontynencie - dziś znanego jako "Grunwald". Grobowiec został zbezczeszczony w 1945 roku, a szczątki lekarza, który być może otrzymałby nagrodę Nobla w dziedzinie zdrowia, gdyby Nobla przyznawano w jego czasach, walały się po parku, nim współpracownicy pogrzebali je obok grobowca. Nie leży tu też jego równie zdolny następca, dr Theodor Römpler, zmarły w 1908 roku, bo na miejsce pochówku swoje i rodziny wybrał... las na stokach góry Włostowa po drugiej stronie Sokołowska. Ani asystent pierwszego z nich, polski lekarz Alfred Sokołowski, któremu wieś zawdzięcza swoje dzisiejsze miano - zmarł w 1924 roku w Warszawie, a jego grób jest na Powązkach.
To natomiast cmentarz Römplerów - być może jego położenie zainspirowało mieszkańców do założenia kolejnego cmentarza u podnóża góry. Jest na nim 5 grobów.
Inni Polacy
I próżno dziś szukać tu grobu polskiego księdza z Sokołowska, Józefa Sikory, o którego tragicznej śmierci pisaliśmy TUTAJ i którego do dziś pamiętają wdzięczni mieszkańcy okolic. Wkrótce po pogrzebaniu go na sokołowskim cmentarzu jego grób został celowo zniszczony. Ksiądz nadal zapewne spoczywa na terenie tej nekropolii, ale dziś trudno powiedzieć, gdzie. Nie zdążył też trafić na sokołowski cmentarz zmarły tu 5 listopada 1878 roku zaledwie 29-letni Franciszek Chałubiński, syn wybitnego polskiego lekarza i przyrodnika Tytusa Chałubińskiego, na którym takie wrażenie wywarło górskie sanatorium, że chciał założyć podobne w Zakopanem. Byli w Sokołowsku i inni Polacy, zawsze było ich sporo na leczeniu i stąd polscy doktorzy, tacy jak Alfred Sokołowski, którzy mieli się nimi opiekować. Jeden z nich nazywał się Jaruntowski, inny Izbicki. W 1905 roku w Sokołowsku na stałe mieszkało 14 Polaków.
A kto leży na cmentarzu?
Niemieccy mieszkańcy miejscowości. Ostatnim z nich, którego napis nagrobny da się odczytać, jest Paul Hoppe, pochowany w styczniu 1948 roku. Można też odczytać daty narodzin i śmierci trzyosobowej rodziny Fischerów (1931, 1940, 1943). Anna Fischer ma dwie płyty nagrobne. Jest jeszcze zmarła w 1937 Klara Kaerger, zmarła w tym samym roku Edith Jung, zmarli w 1934 August Webner i 22-letni zaledwie Leopold Schroter, a pamiątką po społeczności Polaków w Sokołowsku mogą być 31-letni Werner Berdyschewski (zm. 1942), którego oderwany od grobu nagrobek "wita" wchodzących na cmentarz i ukochany mąż i ojciec Gustav Bratke (zm. 1927). Pozostałością po jakimś grobie wojskowym, pewnie żołnierza Wermachtu, jest wyrzeźbiony hełm. Gdyby nie było wojen, nie byłoby opuszczonych cmentarzy, takich jak niemieckie pod Wałbrzychem i polskie na Kresach, nie byłoby celowego niszczenia grobów. Taki cmentarz jest i w miejscowości, w której działania wojenne nie miały miejsca, za to przez ponad stulecie prowadzono tu udaną walkę ze śmiercią i uratowano wiele osób.
Poza historią
Oprócz resztek nagrobków na usytuowanym nietypowo w górskim lesie cmentarzu przetrwały ruiny kaplicy i szpaler grabów oraz pojedyncze tuje. Miejsce jest piękne, widać stamtąd panoramę Sokołowska na tle gór, przez cmentarz przebiega szlak czerwony na szczyt Bukowca. A na kilku drzewach ktoś wymalował czerwone serca. Jeśli nasi zmarli są pochowani daleko i nie pojedziemy na ich groby, można wybrać się dziś na spacer w okolicach Sokołowska i u podnóży góry Bukowiec zapalić symboliczny znicz. Bo ci, którzy odeszli, jeśli wciąż istnieją, nie znają już podziałów, segregacji i uprzedzeń.
Czytaj też:
POGORZAŁA - O CZYM NAM MÓWI OPUSZCZONY CMENTARZ (FOTO)
WAŁBRZYCH: POMNIK RYCERSKI ORAZ OFIAR PAMIĘCI I MĘCZEŃSTWA (FOTO)
STARY CMENTARZ WYDOBYTY Z GĄSZCZU (FOTO)
WAŁBRZYCH: POMNIK KATASTROFY W SZYBACH SIOSTRZANYCH
GRÓB GENERAŁA ŁĄCZYŃSKIEGO
PERŁY WAŁBRZYSKIEJ NEKROPOLII
CMENTARZ ŻYDOWSKI W WAŁBRZYCHU
HISTORIA PEWNEGO POCHÓWKU PRZY ZAMKU KSIĄŻ I DWÓCH EKSHUMACJI
UCZCIJMY PAMIĘĆ OBROŃCY WESTERPLATTE POCHOWANEGO W WAŁBRZYCHU
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj