| Źródło: Dane historyczne: Gość Świdnicki
Dziś rocznica nigdy nie wyjaśnionej zbrodni (FOTO)
Ksiądz Józef Sikora z Gliwic zginął w tajemniczych okolicznościach 23 grudnia 1945 roku w połowie drogi między Unisławiem Śląskim a Sokołowskiem. Pierwszy polski opiekun duchowny sokołowskiej parafii, patriota podtrzymujący na duchu wrocławskich Polaków podczas wojny, znany z ogromnej życzliwości wobec potrzebujących, powołał punkt zbiórki żywności Caritas i sam nieustannie obchodził okoliczne wsie, zbierając u rolników produkty żywnościowe dla biednych dzieci. Drogę łączącą Sokołowsko i Unisław Śląski, gdzie był kościół filialny, przemierzał setki razy, nie bacząc na wysokie zaspy.
O księdzu i jego śmierci obszernie pisze "Gość Świdnicki" (Anna Leśniewska, 17 grudnia 2015 roku):
Józef Sikora przyszedł na świat 17 marca 1912 r. w Gliwicach na Górnym Śląsku, w rodzinie listonosza Pawła i jego żony Waleski z domu Spendel.
Otrzymał staranne wykształcenie. Znał łacinę, grekę i hebrajski, władał językami polskim i niemieckim. Immatrykulował się na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Po otrzymaniu 5 kwietnia 1936 r. święceń kapłańskich z rąk kard. Adolfa Bertrama, został najmłodszym kapłanem parafii pw. Świętego Krzyża we Wrocławiu, gdzie jako następca ks. Scholza przejął nauczanie religii w Szkole Miejskiej. Posługiwał też Polonii wrocławskiej w kościele św. Marcina.
Pod koniec 1939 r. ks. Sikora został przeniesiony jako kuratus (opiekun sanatoryjny) do Sokołowska (Görbersdorf). Zamieszkał w domu sióstr Lerm, gdzie mieściła się prowizoryczna kaplica. Z zapałem i radością podjął nowe wyzwania i spełniał obowiązki duszpasterskie, choć warunki zewnętrzne były trudne. Zabiegał o działkę pod budowę świątyni i jego starania zakończyły się sukcesem. Wojna i nagła, tragiczna śmierć ks. Sikory przeszkodziły jednak w budowie kościoła. Podczas wojny szczególną opieką otaczał cierpiących. Pomagał ludziom, którzy bali się utraty domu, bezdomnym, szukającym dachu nad głową, cierpiącym głód, marznącym dzieciom, a także poszukującym autentycznej relacji z Bogiem. Dźwigał ciężary innych i wraz z nimi cierpiał. Powołał do życia punkt Caritas – ofiarodawstwa chleba. W okolicznych wioskach zbierał u bogatych rolników chleb, mleko i inne produkty żywnościowe dla biednych. [...]
Ksiądz Józef Sikora cieszył się z całą wspólnotą Sokołowska i Unisławia Śl. (Langwaltersdorf) oraz z kuracjuszami, że będą świętować narodziny Bożego Syna. Przystrajał z ludźmi kaplicę świerkami, zbierał prezenty dla dzieci, które były jego oczkiem w głowie. Codziennie przemierzał drogę z jednej do drugiej miejscowości, aby sprawować tam nabożeństwa. 23 grudnia 1945 r., w czwartą niedzielę Adwentu, po zakończeniu ostatniej Mszy św. w Unisławiu Śl. kapłan poprosił miejscowego nauczyciela, aby zagrał mu na organach „Trasnseamus usque Bethlehemet videamus…”. Z radością śpiewał razem z organistą. Krótko po dwunastej szybkim krokiem ruszył do Sokołowska, pokonując śnieżne zaspy. Chciał być jak najszybciej w domu. Kilka minut przed śmiercią spotkał go rozśpiewanego jeden z mieszkańców Sokołowska.
Gdy ksiądz nie pojawił się na wieczornym nabożeństwie, wszystkich ogarnął niepokój. Do godziny drugiej w nocy czterech mężczyzn szukało go bez rezultatu. Poszukiwania wszczęto o szóstej rano w poniedziałek. Około 9.45 znaleziono jego ciało na łące, 20 metrów od drogi, nieopodal szopy pasterskiej. Leżał z ramionami skrzyżowanymi nad głową. Okruchy chleba z otwartego plecaka przysypywały jego włosy. Plecak był ciężki – niósł w nim chleb dla biednych dzieci. Kawałki tłuczonego szkła z butelki, którą miał przy sobie, ułożyły się w kształcie wieńca wokół jego głowy. Na szyi i dolnej szczęce zmarłego widoczne były otwarte rany, wskazujące na użycie broni palnej. Oględziny ujawniły, że oddano jeszcze dwa śmiertelne strzały w lewe ramię i brzuch.
Pogrzeb księdza miał miejsce 2 stycznia 1946 roku, uczestniczyło w nim mnóstwo ludzi, miał charakter ekumeniczny, bo modlili się także ewangelicy i śpiewał chór ich parafii.
To, że nie ukradziono żywności, która tuż po wojnie była przecież bardzo cenna, wskazuje na fakt, że mord nie miał charakteru rabunkowego. Ale kto zabił księdza - Wehrwolf, Armia Czerwona, NKWD, UB, jacyś Polacy, którym nie podobało się, że Niemcom też pomaga, a może po prostu pospolici bandyci i co było motywem zbrodni - tego zapewne nigdy się nie dowiemy.
W Unisławiu Śląskim i Sokołowsku pojawiła się w 2016 roku inicjatywa stworzenia tablicy upamiętniającej tę tragedię i umieszczenia jej na przydrożnym głazie obok miejsca zbrodni. Tablica ta to jedyna pamiątka po księdzu Sikorze, ponieważ jego grób na starym sokołowskim cmentarzu został zniszczony.
Więcej o drodze między Unisławiem a Sokołowskiem TUTAJ.
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj