| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych: jak wyglądały tu niegdyś pogrzeby? (FOTO)
Cmentarze zaczęto zakładać albo obok niemieckich, albo w nowych miejscach. Zdarzało się, że osadnicy z centralnej Polski ciało zmarłego członka rodziny transportowali w trumnie pociągiem do dawnego miejsca zamieszkania, aby tam pochować wśród ,,swoich”.
Obawa przed nieznanym
W obrzędowości związanej z narodzinami dziecka przetrwało to, co sprawdzone lub potwierdzone medycznie. Obrzędowość weselna z czasem upodobniła się do ogólnopolskiej, zdeterminowanej przez aktualną modę. Tylko w obrzędowości pogrzebowej, poniekąd z obawy, przed tym, co nieznane, grupy kulturowe nie rezygnowały z praktykowanych wierzeń, a wręcz przeciwnie – przejmowały kolejne od nowych sąsiadów, z którymi przyszło im żyć na ,,wspólnie nieswojej” ziemi.
Zwiastuny
Bardzo bogata była sfera wierzeniowa związana z tzw. zwiastunami śmierci. Powszechnie wierzono, że istniały znaki, jakie zapowiadały śmierć w rodzinie lub w lokalnej społeczności. Znaki mogły dawać niecodzienne zjawiska w domu (zatrzymanie zegara, pęknięcie lustra, nieoczekiwany spadek obrazu ze ściany, samoistne otwarcie drzwi), niezwykłe zachowania zwierząt (wyjący ze spuszczoną głową pies, piejąca kura), odbiegające od normy zjawiska przyrodnicze (kwitnienie drzew późną jesienią, silny wiatr, uderzenie pioruna) lub symbole senne (wypadające zęby, brudna woda, zapadający się dół, białe zwierzęta lub kwiaty). Wśród osadników, reemigrantów z Francji i repatriantów ze Wschodu istniała silna wiara, że jeśli ciało zmarłego ,,przeleży przez niedzielę”, to w krótkim czasie (najdalej do roku) odbędzie się kolejny pogrzeb w rodzinie. Wierzenie to przeszło na inne grupy kulturowe. Osadnicy z Małopolski i centralnej Polski wierzyli, że ,,na lekką śmierć trzeba sobie zasłużyć”.
Przygotowanie do pochówku
W obawie przed zgubnym wpływem zmarłego, co było powszechnym wierzeniem wśród mieszkańców, stosowano nakazy i zakazy izolacyjne. W tym celu informowano lokalną społeczność o śmierci – ustnie, a do dalszej rodziny wysyłano telegramy. Sporadycznie wystawiano chorągwie przed dom lub – u repatriantów i osadników – rozrzucano gałązki świerku przed wejściem. Jeszcze do lat 80. XX w. w miejscowościach powiatu ciało zmarłego do czasu pogrzebu mogło przebywać w domu. Zatrzymywano wtedy zegary, zasłaniano okna, lustra i inne szklane powierzchnie, od jakich mogłoby się odbić oblicze zmarłego, a tym samym śmierć. Ciało było myte i ubierane przez członka rodziny lub osobę, która w lokalnej społeczności zajmowała się zwyczajowo przygotowaniem zmarłego. Znane było wierzenie, że jeśli ciało już zesztywniało, do zmarłego należało przemawiać, aby ciało lekko poddało się ubierającemu.
Strój
Osadnicy z Wielkopolski ubierali nieboszczyka w koszulę zwana ,,kitlem”, osadnicy z Małopolski w ,,śmiertelnicę”, a z Mazowsza w ,,giezło”. Z czasem zmarłych zaczęto ubierać ,,na czarno”. Mężczyzn w garnitur (często w ten, jaki miał na sobie na ślubie), a kobiety w sukienki lub garsonki, pamiętając – wśród przesiedlonych ze Wschodu – o czarnej chustce na głowę. W latach 80. XX w. zaczęto odchodzić od czarnego koloru na rzecz brązowego, granatowego lub innego ciemnego. Panny i dzieci ubierano na biało. Wodę, której użyto do mycia nieboszczyka, uznawano za nieczystą, więc wylewano w ustronne miejsce, np. w róg podwórza. Brzytwę i grzebień wyrzucano, palono lub wkładano zmarłemu do trumny.
Wyposażenie na drogę
Umieszczano w niej też przedmioty kultu religijnego, narzędzia pracy, pieniądze, używki i inne przedmioty związane bezpośrednio z upodobaniami zmarłego (fajkę, papierośnicę, okulary, ale i sztuczną szczękę). Dłonie oplatano różańcem i wkładano w nie święty obrazek (gromnicę do rąk dawno konającemu, aby oświetliła mu drogę w zaświaty). Repatrianci i osadnicy z Małopolski przyozdabiali wnętrze trumny gałązkami świerku i dostępnymi kwiatami (najczęściej były to goździki). Ponadto kwiatem pogrzebowym dla repatriantów była kalia. Dlatego ofiarowanie jej np. podczas ślubu lub zrobienie z niej wiązanki ślubnej – co zdarzało się u osadników z okolic Częstochowy, sporadycznie Wielkopolski – zwiastowało wg repatriantów nieszczęście i rychłą śmierć.
Normą były czuwania (tzw. puste noce), podczas których zbierała się lokalna społeczność na śpiewach, modlitwie, ale także wspierała rodzinę. Jeśli ktoś miał jakiś dług lub powinien oddać coś zmarłemu, czuwania były najlepszym momentem, aby włożyć pożyczoną rzecz lub pieniądze do trumny. W innym przypadku można było się narazić na ,,przychodzenie” zmarłego po śmieci ,,po swoje”. Powszechnym był zwyczaj żegnania się ze zmarłym poprzez dotyk. Ale wśród repatriantów był zwyczaj złożenia pocałunku, niekiedy na ustach, w tym także przez dzieci, co po latach dorosłe już osoby wspominają jako przykre i straszne doświadczenie. Zamykanie wieka trumny było jednym z momentów, kiedy odbywały się lamenty pogrzebowe – czyli głośny płacz i zawodzenie kobiet. W środowisku repatriantów ze Wschodu były one charakterystyczne jeszcze w powiecie w latach 80. XX w.
Wyprowadzenie z domu
Zwłoki z domu wyprowadzano trzeciego dnia, zawsze nogami do przodu, trzy razy uderzając trumną w próg lub opuszczając ją trzykrotnie nad progiem po to, aby zmarły pożegnał się z domostwem – było to charakterystyczne dla repatriantów, osadników i części reemigrantów. Do lat 70. XX w. po ciało zmarłego przybywał zaprzężony w konie karawan. W przypadku małej odległości od miejsca pochówku, rodzina i sąsiedzi nieśli trumnę na barkach.
Cisza i hałas
Repatrianci całowali trumnę przed spuszczeniem do grobu, a przy samym spuszczaniu ponownie lamentowali. Im głośniej ktoś zawodził nad trumną, rozpaczał, wymieniał przymioty zmarłego, tym lepiej było to odbierane ,,wśród swoich”, ale niechętnie widziane wśród osadników z Wielkopolski, Mazowsza czy reemigrantów z Francji. Ich takie zachowanie raziło. W ich opinii zmarłego powinno się pożegnać godnie, czyli w ciszy. Jest tu widoczna zasadnicza różnica kulturowa: zarówno hałas, jak i cisza, pełnią w kulturze funkcję ochronną. W zależności od pochodzenia kulturowego, nowi mieszkańcy Wałbrzyskiego mieli swoje poglądy w tym zakresie. Trzeba jednak dodać, że w przestrzeni górniczego Wałbrzycha i Boguszowa pogrzeby nie odbywała się w ciszy, tylko przez lata z udziałem orkiestry górniczej, nie tylko w przypadku górników, ale także innych, zasłużonych osób. Powszechnym było rzucanie pierwszej grudy ziemi na trumnę przez najbliższą rodzinę, ale to ,,dudnienie” było nieprzyjemne i zaniechano z czasem takiej formy pożegnania, choć w kulturze tradycyjnej miało to inne podłoże. Miało uchronić duszę zmarłego przed powrotem na ziemię. W kulturze ludowej obrzędowość pogrzebowa miała jeden cel – godnie wyprawić zmarłego na tamten świat i nie dopuścić do powrotu duszy na ziemię. Błąkające się i pokutujące dusze stanowiły bowiem – według wierzeń – zagrożenie dla żywych.
Konsolka
Stypa, zwana konsolidacją lub ,,przepajaniem skórki” często miała charakter biesiadny i do lat 70. XX w. z reguły odbywała się w domu zmarłego. Nierzadko pojawiał się na niej alkohol. W środowisku repatriantów stypa potrafiła zakończyć się śpiewami, a były przypadki, że i tańcami.
Żałoba
Jeszcze do lat 90. XX wieku – bez względu na pochodzenie kulturowe – zwyczajem ogólnie przyjętym było, że żałoba po rodzicu lub małżonku trwała rok, po rodzeństwie pół roku, a po dziadkach trzy miesiące. Wśród przesiedleńców-repatriantów uważano, że nie powinno nosić się żałoby po dziecku, a tym bardzie płakać, żeby ,,nie zatrzymać duszy przy ziemi”. W ramach żałoby rezygnowano m.in. z udziału w zabawach i noszono odzież w czarnym kolorze. Jeszcze do lat 70. XX w. zakładano na rękę czarną opaskę, jaką z czasem zastąpiono aksamitką przyszywaną do kołnierza płaszcza lub innej odzieży wierzchniej.
Opieka nad żywymi
Powszechne wśród osadników, repatriantów i reemigrantów jest wierzenie w opiekę zmarłego nad żywymi, np. w snach ostrzegają przed niebezpieczeństwem lub dają ,,znaki” podczas ważnych momentów w życiu rodziny. Również w snach proszą o modlitwę. W wielu rodzinach jeszcze do lat 80. XX w. tłumaczono pozostawienie pustego miejsca przy wigilijnym stole dla duszy zmarłego członka rodziny, a nie dla niespodziewanego gościa. Powszechna zatem była wiara w kontakt rodziny z duszą zmarłego.
Redakcja na podstawie rozmowy z Moniką Bisek-Grąz
Do lat 70. XX w. po ciało zmarłego przybywał zaprzężony w konie karawan (Fot. użyczone/Archiwum Piotra Daaszkiewicza)
Zmarła najprawdopodobniej przesiedlona ze Wschodu repatriantka złożona do trumny w czarnej chustce. Ręce oplecione różańcem, trumna wyłożona asparagusem i goździkami (Fot. użyczone/Archiwum Piotra Frąszczaka)
Zmarły w ciemnym garniturze wyposażony w ostatnią drogę w przedmioty kultu religijnego: krucyfiks, święty obrazek i różaniec (Fot. użyczone/Archiwum Piotra Frąszczaka)
Pogrzeb4: Cmentarz parafialny prz ul. Poznańskiej w Wałbrzychu – lata 50. ubiegłego wieku (Fot. użyczone/Archiwum Wojciecha Sapalskiego)
O obrzędowości ślubnej i wielokulturowości Wałbrzycha z Moniką Bisek-Grąz:
WAŁBRZYCH: CZERWONA KOKARDA I PUSZKI PRZY AUCIE (FOTO)
ZDERZENIE KULTUROWE, CZYLI WAŁBRZYCH PO WOJNIE (ARCHIWALNE ZDJĘCIA)
WAŁBRZYCH: MIASTO OSIEMNASTU NARODÓW
Czytaj też:
SZCZAWIENKO: MAKABRYCZNA HISTORIA OPUSZCZONEGO CMENTARZA (FOTO)
CMENTARZ "NA PIASKU" CZYLI HISTORIA PEWNEGO KONFLIKTU
WAŁBRZYCH: CO DALEJ Z NAGROBKAMI ZNALEZIONYMI W LESIE? (FOTO)
Wałbrzych: Poniemiecka płyta nagrobna stała przy drodze. Gdzie trafiła? [FOTO]
Wałbrzych: poniemiecka płyta nagrobna - dopisali epilog?
WAŁBRZYCH: 3 PŁYTY NAGROBNE UKRYTE W CENTRUM! (FOTO)
SZKIELETY LUDZKIE ZNALEZIONE NA UL. LIMANOWSKIEGO
WAŁBRZYCH: POMNIK RYCERSKI ORAZ OFIAR PAMIĘCI I MĘCZEŃSTWA (FOTO)
WAŁBRZYCH: POMNIK KATASTROFY W SZYBACH SIOSTRZANYCH
GRÓB GENERAŁA ŁĄCZYŃSKIEGO
PERŁY WAŁBRZYSKIEJ NEKROPOLII
CMENTARZ ŻYDOWSKI W WAŁBRZYCHU
HISTORIA PEWNEGO POCHÓWKU PRZY ZAMKU KSIĄŻ I DWÓCH EKSHUMACJI
UCZCIJMY PAMIĘĆ OBROŃCY WESTERPLATTE POCHOWANEGO W WAŁBRZYCHU
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj