| Źródło: Foto użyczone: Anna Szczecińska-Godyń/Koty z zamku Książ
Książ: 17 lutego kocia arystokracja obchodzi swoje święto (FOTO)
Trzy lata temu z okazji tego samego święta odwiedziliśmy ZAMEK KSIĄŻ I JEGO LEGENDARNE KOTY (FOTO). Potem było niestety kilka dramatów: ZAMEK KSIĄŻ: KTO MORDUJE KSIĄŻAŃSKIE KOTY? NAGRODA DLA ŚWIADKÓW, ZAMEK KSIĄŻ: KOT BANDERAS - OSTATNIE POŻEGNANIE? Sprawdzamy, jak dziś się miewają futrzaki z książęcej rezydencji.
Teraz powinny być bezpieczne
Jak mówi opiekunka kotów, Anna Szczecińska-Godyń, w latach 2018-19 w zamku zginęło lub zaginęło około 20 kotów. W przypadku części z nich ustalono, że przyczyną śmierci było otrucie lub pobicie. Tak zginęła na przykład Gabrysia. Niestety, nie udało się odnaleźć sprawcy i udowodnić mu winy.
- Trudno takie rzeczy udowodnić. Teraz wszyscy zwracają uwagę, gdyby coś się działo, zaraz zajrzą na monitoring, kamer jest więcej. Nikt wtedy nie przypuszczał, że komuś te koty mogą aż tak przeszkadzać. Przez lata funkcjonowały na tarasach i dziedzińcu w różnym stanie zdrowia i nigdy nic takiego się nie zdarzyło, a wtedy zginęły koty zdrowe, dobrze wyglądające. Najpierw trzy lata temu dziesięć z Oślej Bramy, a rok później około dziesięciu z dziedzińca. Od czasu tamtej tragedii jest spokój - zauważono chyba, że więcej osób to obserwuje i reaguje, jak coś się dzieje, że nie będzie już sytuacji "zniknęły i cisza". W schronisku też jeszcze za poprzedniej ekipy zabiegałam o to, żeby był tam monitoring i wtedy wiele rzeczy to ucięło, na przykład brak karmienia o regularnych godzinach - mówi Anna Szczecińska-Godyń.
W ostatnich latach przybyło miłośników książańskich kotów w sieci - żywo reagują na to, co się z nimi dzieje. Życie zamkowych czworonogów się zmieniło i częściej zdarzają się... nagłe porywy uczucia.
I to od pierwszego wejrzenia
- W tej chwili wszystkie oprócz jednej kotki są już wysterylizowane i żeby stado nie zanikło, adoptowałam z wałbrzyskiego schroniska pięć najdzikszych kotów, które nie miały żadnych szans na dom i przenieśliśmy je na Taras Południowy. Musieliśmy je łapać siatką do transporterka, a na tarasie poszły jak ogary w las. Jednak szybko się otworzyły, dostosowały - mówi pani Anna.
Wkrótce okazało się, że jedna z tej piątki, Popiołka, źle znosi zimę w budzie, nie umie się odnaleźć w towarzystwie innych kotów i protestuje głośnym miauczeniem, została więc odłowiona i przeniesiona do piwnicy znajomej pani Anny, a na profil społecznościowy kotów z Książa trafiło ogłoszenie, że szuka nowego domu.
- Latem była na zamku pewna pani z Wrocławia i zwróciła na nią uwagę, ale pomyślała sobie, że kotek żyje na wolności i niech sobie żyje. Teraz zobaczyła ogłoszenie i zapytała, czy może przyjechać po Popiołkę. Poprosiliśmy, żeby zabezpieczyła siatką balkon w bloku i w najbliższą niedzielę przyjedzie po nią z Wrocławia. Miziak się zrobił z tego kota, a w schronisku to była taka dzicz... - mówi opiekunka zamkowych kotów. My też spotkaliśmy kiedyś Popiołkę. Oprowadzała po tarasach w dniu ich otwarcia po kwarantannie.
Inna historia z adopcją bezkociego człowieka zdarzyła się wcześniej.
- Ktoś nam podrzucił kotkę. Tamtego dnia akurat jakaś turystka siedziała na ławce przy Oślej Bramie i jadła kanapkę. Nagle zjawiła się kotka, wskoczyła jej na kolana, a ta pani, jak ją tylko zobaczyła, to niemal oszalała na jej punkcie. Była z Poznania i przyjechała do Wałbrzycha tylko na weekend - kupiła transporterek i zadzwoniła do nas, czy ją może zabrać. Dziś ma ją w domu, wysyła zdjęcia. Trzy razy podrzucano nam koty, wszystkie zakażone FIP, bałam się, że zarażą stado, odłowiliśmy je i leczyliśmy - opowiada miłośniczka kotów.
fot. archiwalne
A co się stało z Banderasem?
O zniknięciu legendarnego kocura 30 sierpnia 2019 pisaliśmy we wrześniu tegoż roku. Prawdopodobnie odszedł do kociego raju, jednak... jak wszystkie legendy ma w sobie coś z Elvisa Presleya.
- Zaraz po jego zniknięciu ktoś nam wysłał screeny z Kłodzka, że pod Twierdzą Kłodzką siedzi identyczny kot. Nakręciliśmy się oboje z mężem, że może to rzeczywiście Banderas, wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy. Wysiadamy, patrzymy, siedzi taka sierota, ale to nie on. Wzięliśmy go pod pachę, zawieźliśmy do weterynarza, na sterylizację i zamieszkał na Tarasie Południowym. Co do samego Banderasa, do dziś nie wiemy, co się stało. Tamtego dnia, kiedy go widziano po raz ostatni, była w zamku grupa turystów z Azji i tak się nim zachwycali, że poszedł z nimi, co pokazuje nagranie z monitoringu. Nie znalazł się już więcej, nie wiemy, czy ktoś z tych turystów go zabrał, czy źle się poczuł i odszedł, żeby umrzeć. Ale myślę, że nie żyje, bo miał bardzo chore nerki, a my podawaliśmy mu leki. Nasi ogrodnicy są wyczuleni i gdyby był na terenie zamku, na pewno by go znaleźli, tak jak to było w przypadku innych kotów - mówi pani Anna.
fot. archiwalne
A może jednak Banderas żyje gdzieś na egzotycznej azjatyckiej wyspie? Kto wie...
- To był gigant, zamieszkał przy hotelu i zawsze sobie jakąś kobietę upolował. Wysyłały mi potem zdjęcia ze swoich pokoi i prosiły, żeby nie udostępniać, że mąż na fotelu śpi, a one w łóżku z Banderasem... - śmieje się pani Anna. - Dziś, jakby ktoś podrzucił kota, to jest monitoring i widzimy, co się dzieje. Największy z tych podrzuconych ważył osiem kilo. Nazwaliśmy go Guliwer, miał ślad po obroży, był z jakiegoś domu, zamkowe koty strasznie go atakowały, a wieczorami lis za nim ganiał i zabraliśmy go, a potem znaleźliśmy mu dom. Pamiętam, że chodził na smyczy jak pies.
Jedna z fanek Banderasa zasponsorowała pierniczki - Banderaski. Mają po 12 cm wysokości, kosztują 20 zł. Piernikowy Bandi czeka w Karczmie Rycerskiej.
Z karmą problem - tylko już inny...
Miniony rok 2020 był dla opiekunów wałbrzyskich kotów trudny, zamek dwa razy został zamknięty z powodu pandemii, na wiosnę potrzebna była specjalna przepustka od zarządu Książa, żeby mąż pani Anny mógł codziennie przyjeżdżać i karmić koty. Jak dodaje jego żona, nie było ani jednego dnia, żeby nie dostały jeść. Przez pierwsze lata kupowali karmę z własnej kieszeni.
- Teraz już nie mamy na szczęście takich problemów z żywieniem kotów. Kiedy zaczyna brakować nam środków, ogłaszamy zbiórkę. Mamy wystawioną w zamku puszkę, ale kiedy nie było turystów, to była pusta. Bardzo się cieszę, że się dobrze sprzedały nasze kalendarze, prawie 500 sztuk, zostało jeszcze kilka. Kiedy mam pieniądze, mogę zapewnić kotom taką karmę, jaką jedzą. Bo w ciągu ostatnich lat bardzo spadła jakość karmy z marketów i koty po prostu nie chcą jej jeść, to same wióry. A w schronisku to nawet żartujemy, że tej najtańszej i szczury nie ruszają, widocznie tak mało jest w niej wartości odżywczych. Wiemy, że karmy znanych marek są inaczej produkowane dla dużych sieci, a inaczej, kiedy są od producenta. Dlatego mamy wielki apel i ze schroniska, i z Książa, żeby kupować mniej karmy, a za to lepszej jakości, żeby się nie marnowała - podsumowuje opiekunka futrzaków.
- Właśnie niedawno przyjechała do nas telewizja ze Śląska i zrobiła program o kotach z Książa. Pani redaktor powiedziała mi wtedy, że ktoś powinien zrobić mapę, gdzie w Polsce koty mieszkają w dostępnych turystycznie miejscach, bo duża grupa ludzi właśnie czymś takim się interesuje. Chcą obserwować te koty, robić im zdjęcia. Bardzo wiele się pod tym względem zmieniło. Choć zawsze znajdują się zwiedzający obrażeni, że koty chodzą, pojawia się jednak coraz więcej osób, które lubią zwierzęta. I wiem, że jest grupa turystów, którzy wracają do Książa właśnie po to, żeby odwiedzać nasze koty. One zresztą są nie tylko ozdobą, są bardzo pożyteczne, wcześniej był na zamku duży problem z myszami - mówi pani Anna.
Idzie wiosna, pełna nadziei dla ludzi i zamkowych kotów z Książa - pewnie znów zjawią się tu czworonożni kawalerowie z Pełcznicy w poszukiwaniu dam. Jeden z nich, Radek, przychodził co wiosnę przez trzy lata, a w końcu tak się zadomowił, że został na stałe na Tarasie Południowym. I zrobił się z niego "miziak", choć wcześniej jako kocur był postrachem okolicy. Jak z Banderasa. Na bramie czuwa teraz Klakier, który ma swoją budę, ale że koty mając do wyboru coś lepszego, zawsze wybiorą to lepsze, wprowadził się do pomieszczenia zamkowych ogrodników i teraz to jego baza. Ostatnio jest po zabiegu i niestety stracił trochę uzębienia. A wchodzących do zamku wita samotna Czarna Wdowa, kiedyś członkini licznego stada.
Jeśli ktoś chce kalendarz z niepowtarzalnymi Kotami z Zamku Książ, to zostały jeszcze ostatnie, po 15 zł i 15 zł wysyłka, a jeśli ktoś chce pomóc w leczeniu i karmieniu, to może tu wpłacić jakiś grosik. Koty dziękują.Najdziksza ze wszystkich Mati, Klakier, Simba, Kulapetek, Radek, Kasia, Szyszka i syjamska Zadymka.
https://pomagam.pl/ywtkpg
A na zdjęciu Radek z Kasią. On facet z przeszłością, ona kobieta po przejściach.
Czytaj też:
WAŁBRZYCH: NADCHODZI WIELKIE KOCIE ŚWIĘTO. BĘDZIE SZPITAL? (FOTO)
KOTY NA ETATACH W WAŁBRZYSKICH INSTYTUCJACH (FOTO)
KOCI DOMEK - POŻYTECZNA INICJATYWA
SCHRONISKO WAŁBRZYCH: ONE NAS NIE ZARAŻĄ, A CZEKAJĄ NA POMOC (FOTO)
SCHRONISKO WAŁBRZYCH: KOTY MAJĄ PROŚBĘ Z OKAZJI DNIA KOTA (FOTO)
WAŁBRZYCH: PONAD MILION ZŁOTYCH NA BEZDOMNE ZWIERZĘTA
WAŁBRZYCH: CHCESZ ZABRAĆ PSA ZE SCHRONISKA NA ZASŁUŻONY SPACER?
WAŁBRZYCH - GAJ: POWSTANIE TU SCHRONISKO DLA ZWIERZĄT
WAŁBRZYCH: KUP KALENDARZ, POMÓŻ PODOPIECZNYM SCHRONISKA
SZCZAWNO-ZDRÓJ I WAŁBRZYCH: MŁODZIEŻ POMOGŁA ZWIERZAKOM
TYM RAZEM PSY ZBIERAJĄ NA WALKĘ Z KLESZCZAMI
SCHRONISKO WAŁBRZYCH: WŁAŚNIE PRZYJECHAŁ NOWY KOCI SZPITAL (FOTO)
SCHRONISKO WAŁBRZYCH: HRABIANKA PAMIĘTAŁA. JAK MY MOŻEMY POMÓC?
WAŁBRZYCH: DUŻA ZMIANA W SCHRONISKU DLA ZWIERZĄT
WAŁBRZYCH: WIELKA AKCJA NA RZECZ BEZDOMNYCH ZWIERZAKÓW!
OKIEM FOTOGRAFA PRZYRODY: ROBIMY ZDJĘCIA PSOM ZE SCHRONISKA! (FOTO)
WAŁBRZYCH: SCHRONISKO DLA ZWIERZĄT DOSTAŁO 2 TONY KARMY (FOTO)
WAŁBRZYCH: HRABIANKA FELICITAS VON HOCHBERG WSPARŁA SCHRONISKO (FOTO)
WAŁBRZYCH: SCHRONISKO MA NOWY SAMOCHÓD, A WKRÓTCE SIEDZIBĘ (FOTO)
BĘDZIE NOWE AUTO W SCHRONISKU DLA ZWIERZĄT
SCHRONISKO WAŁBRZYCH: JAKIE AKCJE NA RZECZ ZWIERZAKÓW?
WAŁBRZYCH: SCHRONISKO DLA ZWIERZĄT DOSTAŁO 2 TONY KARMY (FOTO)
Magdalena Sakowska
Foto użyczone: Anna Szczecińska-Godyń, archiwalne: Magdalena Sakowska, JK
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj