
| Źródło: Wiesz Co
Muzeum Porcelany: podróż Merlina kończy się za szybko

Przebranie i charakteryzacja sprawiły, że patrząc na ciebie zwątpiłem przez chwilę, z kim umówiłem się na wywiad – z Merlinem, czy Karoliną?
- Z Karoliną, która chce opowiedzieć czytelnikom o Merlinie (uśmiech). To Merlin jest główną postacią tego żywego spektaklu, który odbywa się dwa razy w miesiącu w Muzeum Porcelany w Wałbrzychu.
No to ustalmy teraz jak mam się do ciebie zwracać, czarodziejko?
- Nie, no bez przesady. Możesz mówić do mnie po imieniu.
W porządku, skończmy z tym puszczaniem oka do czytelnika, ale jestem jeszcze ciekaw, czy dobrze czujesz się Merlinie w swojej roli?
- Merlin, czyli postać, która od niedawna przeprowadza najmłodszych przez zakamarki i komnaty Pałacu Albertich, poszukując osobliwych i starych przedmiotów w roli przewodnika czuje się wyjątkowo dobrze.
A teraz na poważnie. Najpierw zapytam sztampowo, skąd wziął się pomysł na akcję „Osobliwe przedmioty i gdzie je znaleźć”?
- To pomysł ludzi z działu promocji i edukacji. Zastanawialiśmy się, jakby tu zachęcić dzieciaki do chadzania po muzeach i bam! Osobliwe przedmioty zawsze ciekawią… Wystarczyło tylko pomyśleć nad formą tego wydarzenia, napisać scenariusz, stworzyć postać i się w nią wcielić.
Zdradź na czym polega samo zwiedzanie, bo czuję, że jest nieszablonowe.
- Przygoda rozpoczyna się pod tajemniczym drzewem, które rośnie w Pałacu Albertich. To tam uczestnicy poznają Merlina – podróżnika w czasie i przestrzeni. Merlin podróżuje między wieloświatem i uwielbia poszukiwać, a przy tym zachwyca się każdym znaleziskiem. Potrafi badać nawet paproch znaleziony na podłodze, bo a nuż jest to kłaczek z gardła prehistorycznego kota szablozębnego. Merlin poszukuje wszystkiego, co osobliwe, stare i dziwne. A co za tym idzie, poszukuje też siebie, a konkretnie swojej tożsamości, czyli imienia i nazwiska. Bo ciągłe podróże między czasem i przestrzenią sprawiają, że biedak traci co chwilę pamięć. Przez zupełnie zaplanowany przypadek trafił do Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, gdzie bada porcelanowe, osobliwe przedmioty. Właśnie w tę przygodę zaprasza dzieciaki. Ponadto przez całą ścieżkę zwiedzania towarzyszy nam niezwykły gospodarz – Pan Pałacyk.
To jakaś forma przekazu zaprzeczającego stereotypowemu myśleniu, że muzeum nie jest dla dzieci?
- To prawda, czegoś takiego jeszcze w muzeum nie robiliśmy. Chyba można powiedzieć, że wprowadziliśmy do nas nieco teatru. Dzięki temu pokazujemy, że muzeum to ciekawe miejsce dla każdego, bez względu na wiek.
Myślisz, że dzięki tobie wcielającej się w rolę Merlina, najmłodsi odnaleźli wreszcie radość z przemierzania muzealnych komnat?
- Myślę, że w tej zabawie jest mnóstwo radości, bo teatr zawsze daje radość, a jeszcze taki, w którym możemy uczestniczyć aktywnie, to już na pewno.
Może dlatego tak jest, że najmłodsi nie idą z „panią przewodnik”, która mówi im „ po prawej stronie widzimy… „a po lewej naszym oczom ukazuje się…”?
- Na pewno jest to bardziej atrakcyjna forma zwiedzania.
W końcu oprowadza ich prawdziwy Merlin. Jakie osobliwe przedmioty im pokazujesz?
- Dzieci mogą odnaleźć i dowiedzieć się do czego służyły między innymi humidor, polifon, ekrytuar czy porcelanowe pieniądze. Sprawdzamy, czym różni się biskwit od szkliwionej porcelany, a nawet, czy każda lampa w muzeum jest porcelanowa.
Humidor, polifon, ekrytuar?
- Humidor jest pojemnikiem na cygara, drewnianym i utrzymującym odpowiedni poziom wilgotności. Ekrytuar to komplet przyborów do pisania, a polifon to taki pradziadek gramofonu. Więcej nie będę zdradzać, bo wszystkie te osobliwe, stare przedmioty można zobaczyć u nas, w muzeum. A z Merlinem można je odszukać i zbadać na czym polegała ich osobliwość.
Co na to wszystko dzieciaki wychowane ze smartfonem w ręku? Jak reagują?
- Dzieci chętnie i szybko wchodzą w wyimaginowany świat. I to jest super. Są zadowolone, a z naszego muzeum wychodzą z poczuciem, że wykonali kawał dobrej roboty w świecie Merlina.
Ty sama jako edukatorka muzealna, dorosła kobieta, przebrana tylko w strój czarodziejki i odpowiednio umalowana, czujesz, że odbywasz podróż w czasie razem z dziećmi?
- No pewnie, że tak. Żeby być wiarygodną postacią muszę sama to czuć. Mam bogatą wyobraźnię i sama się przy tym świetnie bawię.
Wygląda, że rodzice też mogą zapomnieć się w tej podróży?
- Tak, rodzice też często angażują się w rozwiązywanie zagadek. Dlatego jest to wydarzenie rodzinne. Dla każdego.
Do teraźniejszości wracasz z uczuciem ulgi, czy pochłania cię bez reszty świat nieużywanych już i zapomnianych przedmiotów?
- Zawsze wydaje mi się, że ta podróż Merlina kończy się zbyt szybko, więc wracam z uczuciem lekkiego niedosytu. Ale takie uczucie jest w teatrze dobre. A teraźniejszość mam tutaj, w muzeum, gdzie otaczają mnie, jak mówisz „nieużywane i zapomniane” przedmioty. A tak naprawdę to przedmioty z duszą, pamiętające historię… I tak, to mnie pochłania.
Żałuję, że gdy byłem w podstawówce, nie oprowadzali nas po muzeach żadni czarnoksiężnicy.
- Zawsze możesz to nadrobić (uśmiech).
Jako rodzic dorastającej córki sam chętnie wybrałbym się w taką magiczną podróż po zapomnianym świecie?
- Zapraszamy. Ciebie oraz czytelników.
Dziękuję. Na pewno skorzystam.
- Informacje i zapisy dostępne są w naszym Muzeum Porcelany w Wałbrzychu.
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Zobacz też:
Śródmieście: Muzeum Porcelany z wzorcownią Porcelany Krzysztof (FOTO)
Wałbrzych: niecodzienni goście w Muzeum Porcelany (FOTO)
Wałbrzych: skoncentrowana na białym złocie
Wałbrzych: w Muzeum Porcelany słychać, jak tyka historia
Muzeum Porcelany: Muzykująca Dama i inne kuszące historie
W jak elita. Elita Śląskiej Porcelany. Hermann Ohme – 140
Wałbrzych: przyprowadź... stół do Muzeum Porcelany
Artykuł ukazał się na łamach dwutygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj