| Źródło: PIP Wałbrzych
Wałbrzych: Jakie nieszczęścia czekają na chodzących na skróty?
- Od 13-19 maja trwa Tydzień Bezpieczeństwa, to szósta edycja tego wydarzenia. Hasło naszych działań w tym roku “Nie idź na skróty. Nigdy!” nawiązuje do wniosków z jedenastu wypadków śmiertelnych, do których doszło w zeszłym roku na naszych lokalnych budowach. Sytuacja wymaga natychmiastowego działania i ciągłego uświadamiania pracowników z naciskiem na wykonawców i podwykonawców, bo to ich pracownicy są ofiarami najcięższych w skutkach zdarzeń - mówi Jarosław Kruszyński, inspektor pracy z Państwowej Inspekcji Pracy, oddziału w Wałbrzychu. W ramach tegorocznego tygodnia zorganizowano spotkanie szkoleniowe dla wykonawcy i podwykonawców obwodnicy w Wałbrzychu, a także podobne spotkania odbywały się w innych częściach Dolnego Śląska, m.in. w Jelczu Laskowicach. Szkoleniami objęto ok. 40 tys. pracowników branży remontowo-budowlanej.
Branża wysokiego ryzyka
Spotkania te kierowano przede wszystkim do dużych firm budowlanych, znaczna ich część podpisała w 2010 roku inicjowane przez Głównego Inspektora Prac Porozumienie dla Bezpieczeństwa w Budownictwie. Sojusz został zawiązany z myślą o wyeliminowaniu wypadków na budowach poprzez promocję bezpiecznych zachowań, poprawę standardów bezpieczeństwa i warunków pracy oraz rozwijanie kultury BHP. Początkowo porozumienie podpisało siedmiu generalnych wykonawców, dziś tworzy je piętnaście największych firm budowlanych w kraju: Budimex, Erbud, Hochtief Polska, Karmar, Mostostal Warszawa, Mota-Engil, Polimex Mostostal, Porr, Skanska, Strabag, Unibep i Warbud oraz trzech członków zrzeszonych MCKB, REMBOR General i NDI. Wiedza i doświadczenie zdobyte przy realizacjach wielkich i małych projektów budowlanych, w tym również wspólna analiza zdarzeń wypadkowych powinna zaprocentować.
Jest o czym podczas szkoleń rozmawiać, bo zdarzeń z tragicznym finałem niestety nie brakuje. - 11 wypadków ciężkich wystąpiło w ostatnim roku tylko wśród sygnatariuszy porozumienia. Każdego roku w branży remontowo budowlanej na Dolnym Śląsku, w tym okolicach Wałbrzycha dochodzi do kilkunastu wypadków śmiertelnych oraz zakończonych trwałym uszczerbkiem zdrowia. Ta branża z uwagi na swoją specyfikę, jest na takie ryzyko narażona. W 2017 roku na terenie oddziału wrocławskiego PIP doszło do 10 wypadków śmiertelnych i 13 ciężkich, na oddział wałbrzyski przypadło wówczas odpowiednio: 1 i 2 takie zdarzenia. W roku 2018 w całym regionie było 15 wypadków ciężkich i 4 śmiertelne. Śmierć lub trwałe kalectwo na budowach znalazło 17 osób. W rejonie wałbrzyskim były dwa wypadki ciężkie i jeden śmiertelny. W pierwszych miesiącach 2019 roku w regionie już zdarzyło się 13 wypadków, w których zginęło 7 osób. 2 wypadki ciężkie wystąpiły w regionie wałbrzyskim - wyjaśnia Kruszyński z PIP w Wałbrzychu.
Suma wszystkich strachów
Inspektorzy przypomnieli przepisy dotyczące obowiązków pracodawcy oraz pracownika w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy na budowie, kwestie dotyczące przygotowania planów bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, współpracy w tworzeniu tych ram pomiędzy wykonawcą i podwykonawcami. Przypomniano, kto odpowiada za stan BHP na budowie, wspomniano o roli doradczej PIP, ale przede wszystkim przypomniano ilustrowane zdjęciami najbardziej rażące przykłady wypadków ciężkich z ostatnich lat. - Najwięcej wypadków śmiertelnych na budowie odbywa się podczas prac na wysokościach, oraz prac ziemnych. W drugim przypadku pracownicy giną przede wszystkim wskutek zgniecenia klatki piersiowej. W ostatnich latach w naszym regionie doszło m.in. do upadku dźwigu - żurawia, zawalenia się rusztowań, czy upadków ciężkich elementów konstrukcyjnych na pracowników podczas silnego wiatru. Wielu zdarzeń można było uniknąć przez lepszy dozór. Najbardziej niebezpieczne są płytkie wykopy mające 2-3 metry ponieważ pracownicy nie dostrzegają w nich zagrożenia, dopóki ktoś nie zginie, a statystycznie wypadków w wykopach prawie nikt nie przeżywa. Przykładowo, ostatnio jeden z pracowników został przysypany w wykopie piaskiem do połowy ud. Sytuacja wydawała się niegroźna, ale po kilku minutach mężczyzna zmarł wskutek zatrzymania krążenia w kończynach dolnych - wylicza inspektor pracy Roman Hadyś. Nieodpowiednie zabezpieczanie wykopów, oszczędzanie na zabezpieczeniach wysokich budowli jak wiadukty i estakady to "chodzenie na skróty" prowadzące wprost do nieszczęścia.
Konsekwencje wypadków
Każdy wypadek śmiertelny to osierocona jakaś rodzina, a także rysa na sumieniu przełożonego, który miał czegoś dopilnować, ale tego nie zrobił. Tych strat nie można ocenić tylko w kontekście finansowym. - My i prokurator nie pytamy wykonawcy, ile kosztuje zabezpieczenie prac, ale czy to powinno było być wykonane - mówi Roman Hadyś.
A na tego, kto nie dopilnował budowy należycie i doszło na niej do wypadków ciężkich czeka nie tylko konieczność życia z własnym sumieniem przypominającym mu o osieroconej matce, żonie, dzieciach, ale i odpowiedzialność. - W przypadku takiego wypadku postępowanie prowadzi zarówno inspekcja pracy, jak i prokuratura oraz dozór techniczny. My badamy przyczyny i okoliczności tych zdarzeń, jednak działania prokuratorskie często winnych wskazują. Osoby odpowiedzialne mogą się liczyć z konsekwencjami służbowymi czyli odpowiedzialnością zawodową polegającą m.in. na utracie uprawnień i konieczności składania ponownych egzaminów, czy zapłaceniu grzywny, a także prowadzone mogą być postępowania wykroczeniowe, karne oraz cywilne - wyjaśnia Kruszyński. Organy kontrolne sprawdzają, czy w podobnych okolicznościach były już wypadki, czy nieprzestrzeganie zasad BHP sprowadzało na pracowników bezpośrednie narażenie na utratę życia lub zdrowia, czy działanie było umyślne. Najcięższe kary dotyczą konsekwencji służbowych i finansowych trwających do końca życia osoby uznanej za winną, orzekane też mogą być w procesie karnym kary pozbawienia wolności nawet do 12 lat.
Są sposoby by zmniejszyć śmiertelność w budownictwie
Wystarczy wyciągać wnioski z wcześniejszych tragedii, tworzyć rygorystyczne regulaminy wewnętrzne i konsekwentnie uczulać pracowników by starsi z nich nie popadali w rutynę, a młodsi w brawurę. Te grupy są najbardziej narażone na wypadki ciężkie. - Wykonawcy starają się unikać zagrożeń eliminując ze swoich budów nawet dozwolone, choć sprawdzone przez siebie potencjalnie wypadkogenne maszyny i sprzęt, np. rusztowania "warszawskie", które już nie są produkowane i trudno skompletować takie rusztowanie by zapewniało bezpieczną pracę. Znany jest też przypadek z regionu wałbrzyskiego, w którym wykonawca na własny koszt zabezpieczył linię średniego napięcia na czas przebudowy skrzyżowania. Można też zainwestować w maszyny do prac ziemnych nowszej generacji, które generują mniejsze wibracje oraz hałas - wylicza Hadyś. Przed wieloma przypadkami można się ustrzec stosując np. światła ostrzegawcze, czy sygnały dźwiękowe podczas cofania maszyn ciężkich na budowie.
Zdarza się też, że pracownicy mają niesamowite szczęście i mimo braku zachowania ostrożności, a także zaniechań przełożonych, uda się im z bardzo groźnego zdarzenia wyjść z niewielkimi obrażeniami. Do takiego przypadku doszło w tym roku w regionie na terenie Oddziału Wałbrzyskiego. 18-letni budowlaniec spadł z wysokości 11 metrów i wbił się nogami 30 cm w ziemię, z upadku potencjalnie śmiertelnego wyszedł ze... złamaną ręką. Postępowanie prowadzi prokuratura, a inspektorzy pracy uczulają, że na szczęście i upadek na odpowiedni grunt nie trzeba liczyć... tylko zapobiegać takim przypadkom.
Obecni na szkoleniu przedstawiciele firm budowlanych i rozbiórkowych zadawali też pytania oraz uzgadniali z inspektorami pracy sprawy formalne dotyczące np. odbioru rusztowań, czy niuansów prawnych dotyczących sprawdzania trzeźwości pracowników. Wszystko po to, by budowa obwodnicy Wałbrzycha przebiegła bezpiecznie i bez wypadków.
Przeczytaj też:
DRZEWO UPADŁO, PRZYGNIOTŁO CZŁOWIEKA
NIE ŻYJE 42-LATEK. ZGINĄŁ PODCZAS PRACY
ŚMIERĆ NA BUDOWIE
PIP PODSUMOWAŁA WAŁBRZYSKIEGO PRZEWOŹNIKA
CO WYKAZAŁA KONTROLA PIP U WAŁBRZYSKIEGO PRZEWOŹNIKA?
ŚLĄSKIE KONSORCJUM AUTOBUSOWE POD LUPĄ PIP?
Elżbieta Węgrzyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj