
Perła koło La Perli. Jaki ślad zostawi w Wałbrzychu Francis Han?

Ujęcie kamery z góry. Morskie fale obijają się o nadbrzeżne kamienie i głazy. Zaraz za nimi rozpościera się widok na barwne kamienice nadmorskiej dzielnicy La Perla, ubogiej części San Juan. To właśnie taki obraz Portoryko przedstawia teledysk do utworu „Despacito” Luisa Fonsiego, który kilka lat temu nie schodził z list przebojów. Jakieś piętnaście kilometrów na południe od La Perli kończy się stolica, a zaczyna przyklejone do niej miasto Guaynabo. W tamtejszym obiekcie im. Mario Moralesa swoje mecze rozgrywają Mets, ostatni klub Francisa Hana. W połowie lipca tego roku byli o krok od walki o tytuł, przegrywając półfinałową serię 3:4 z Gigantes de Carolina, późniejszymi mistrzami Portoryko. Podczas siódmego meczu w hali im. Moralesa na trybunach zasiadło mnóstwo ludzi, a doping był równie gorący, jak ta karaibska wyspa, na której się znajduje. Kto wie, jakby potoczył się decydujący mecz, gdyby mógł w nim zagrać Demarcus Cousins, gwiazda Mets, niegdyś wielka postać w NBA, ale teraz wykluczona z powodu urazu. 36-letni Han w spotkaniu numer siedem, jak i w całym play-off, nie odegrał większej roli. Na wyspie znają go jednak świetnie, bo grał tam solidnie przez trzynaście lat, dla ośmiu klubów.
Szum palmowych liści przy hali im. Moralesa nie jest jednak dźwiękiem, który Francis może kojarzyć z dzieciństwa. Dużo bliższy może mu być ryk samolotowych silników, bo wychował się pod Nowym Jorkiem, nieopodal ogromnego lotniska JFK, komunikującego tę największą amerykańską metropolię ze światem. Później występował na uniwersytecie Fairfield, w stanie Connecticut, w pierwszej dywizji ligi NCAA. W tej samej konferencji miał okazję rywalizować z Pawłem Malesą, ówczesnym koszykarzem uczelni Canisius, znanym z reprezentacji Polski i naszej ekstraklasy. Na ostatnim roku w Fairfield, Han notował śr. 12 pkt i 5 as, co było jego drugim najlepszym wynikiem ofensywnym w karierze. Topowym były osiągnięcia w Sportino Inowrocław, gdy w pierwszej lidze zaliczał śr. blisko 16 „oczek” i 7 asyst. Polskę zna świetnie, grał jeszcze w czterech innych klubach: w Kotwicy Kołobrzeg, Śląsku Wrocław, Turowie Zgorzelec oraz Spójni Stargard. Było to w elicie, ale pod względem statystycznym wyróżniał się jedynie asystami w Zgorzelcu.
W mediach społecznościowych często dodaje zdjęcia ze swoim małym synkiem, ostatnio podczas przechadzki ulicami nowojorskiego Manhattanu. Wierzymy, że równie rodzinną atmosferę wprowadzi w wałbrzyskiej szatni. Część graczy już zna: z Piotrkiem Niedźwiedzkim występował w Kotwicy, a z Witkiem Kowalenko w Śląsku. Choć liga portorykańska, w której wyrobił sobie nazwisko, brzmi dla nas egzotycznie, to jest zapewne dużo silniejsza od polskiej Pekao S.A. 1 Ligi. Pozostaje pewna niewiadoma, bo poprzedni Górnicy z latynoskiej części świata radzili sobie u nas różnie. Ponad dekadę temu w biało-niebieskim trykocie oglądaliśmy Waltera Baxleya, w CV mającego ligi m.in. w Urugwaju, Argentynie i Brazylii. W Polsce zaliczył tylko jeden dobry mecz i po kilku tygodniach musiał wałbrzyski okręt opuszczać. Kris Clarkson także zahaczył o Argentynę, Urugwaj, ale i o Dominikanę. On akurat w Górniku błyszczał, choć z powodów dyscyplinarnych większej kariery nie zrobił.
„Despacito” to po hiszpańsku „powoli”. Amerykanin z Portoryko zapewne będzie potrzebował czasu, by zgrać się z nowymi kolegami i „wyczuć” naszą ligę. Jego zatrudnienie ma w sobie element sportowego hazardu, a sama dyspozycja pozostaje niewiadomą. W Górniku Han nie będzie, po raz pierwszy od lat, koszykarskim zadaniowcem. Wydaje się, że zobaczymy człowieka z misją, głównego kreatora gry, dyktującego boiskowe warunki, dostarczającego nie tylko asysty, ale i punkty. W hali im. Mario Moralesa w Guaynabo zaznaczono ślady jego stóp, by upamiętnić dokładne miejsce, z którego dwa lata temu trafił dla Mets kluczowy rzut w fazie play-off. A jaki ślad pozostawi po sobie w Aqua Zdroju?
Foto: Francis Han (Instagram)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj