Pociąg do pragmatyzmu, czyli sprawa Hana
W końcowych niemal dwóch minutach meczu z SKS-em Fulimpex Starogard Gdański nasi koszykarze nie zdobyli choćby punktu. Konsekwencją była niespodziewana porażka 85:87, w ostatnich sekundach. W dwóch decydujących posiadaniach Jon Han, rozgrywający Górnika, mógł zachować się lepiej. Najpierw długo kozłował w miejscu, nie potrafił minąć pierwszej linii obrony w postaci Samira Stewarta i pod presją czasu oddał trudny rzut z dystansu, który nie miał szans wylądować w koszu. W następnej sekwencji niedokładnie podawał nad kosz do Davida Jacksona, który nieskutecznie usiłował doprowadzić do dogrywki, po złapaniu piłki w powietrzu.
Sfrustrowany Han, przed tą decydująca akcją z udziałem Jacksona, ignorował uwagi trenera Andrzeja Adamka. Tego typu zachowanie nie spodobało się fanatycznym kibicom, kierującym w stronę Amerykanina uwagi, odnośnie jego podejścia. Han odpowiedział tym samym, a wybuch złości podkreślił po meczu, rzucając ręcznikiem i koszulką w trybuny. Rozjuszonego rozgrywającego stopowali prezes Górnika, Rafał Palonek, oraz... Adrian Kordalski, były gracz Górnika, aktualnie zawodnik SKS-u Fulimpex Starogard Gdański. Ten pierwszy został przez Nowojorczyka z Brooklynu odepchnięty.
Historia konfliktu na linii kibice-Han nie jest czarno-biała. Fani zarzucali mu brak szacunku dla klubowych barw i palącą chęć wylotu na Portoryko, gdzie już czekają na niego kolejne rozgrywki. Z drugiej strony, niewielka odległość sektora z najgłośniejszymi kibicami od ławki Górnika sprawia, że zawodnicy nie są w stanie w spokoju reagować i koncentrować się na meczu. O kotle przy ławce zawodnicy i trenerzy przekonują się na każdym domowym meczu. Gdy emocje na parkiecie sięgają zenitu, jest przeraźliwie głośno, wynik oscyluje wokół remisu, a hala jest wypełniona po brzegi, nerwy mogą puszczać. Wszystkim.
Temperatura sporu w kolejnych dniach nie zamierzała spadać. W ciągu kilku dni odebrałem masę telefonów i wiadomości od sympatyków wałbrzyskiego basketu. Niektórzy domagali się głowy Hana, jedni pytali mnie o zdanie, jeszcze inni chcieli po prostu wiedzieć, co dokładnie się wydarzyło.
Dużo działo się w „Strefie Chanasa”, gdzie Piotr Janczarczyk, dziennikarz portalu Polskikosz.pl, rzucił informacją, że Jon Han już się spakował i wsiadł do pociągu w bliżej nieokreślonym kierunku. Hubert Pabian, skrzydłowy Górnika, obecny podczas nagrania, dla rozluźnienia atmosfery dodał żartem, że może chodzi o pociąg do uzdrowiskowej Szklarskiej Poręby. Ten kierunek akurat nie byłby przypadkowy, bo w Szklarskiej na co dzień pomieszkuje Krzysiek Jakóbczyk, który z Hanem ma dobry kontakt. Odpowiedź Amerykanina była wymowna – w relacji na Instagramie wrzucił zdjęcie ze szczawieńskiej restauracji Bohema, partnera Górnika, dodając grafikę... pociągu. Nowojorczyk w dodatku skomentował doniesienia Janczarczyka na Facebooku, jasno określając je zwykłymi plotkami. „Przy okazji... Pociąg, którym jechałem był zwykły? Czy może złoty?” – skomentował ironicznie rozgrywający Han.
Zamieszanie na linii kibice-zawodnik-dziennikarz nikomu nie było na rękę. Ostateczna decyzja o przyszłości Hana należała jednak do zarządu spółki Górnik Kosz, która prowadzi zespół w Pekao S.A. 1 Lidze. Na spotkaniu z zawodnikiem doszło do porozumienia. Jeszcze raz okazało się, że wybuchowy charakter Hana wynika z jego ogromnej chęci wygrywania. Porażki doprowadzają go do frustracji i przekraczania, wydawałoby się, nieprzekraczalnych granic. Gdy jednak przychodzi obniżenie ciśnienia, 37-latek ponownie jasno mówi o swoim celu w Wałbrzychu: zdobyciu mistrzostwa i awansie do ekstraklasy. Han jest znany z tego, że obsesyjnie żyje koszykówką i bardzo dogłębnie analizuje zaawansowane statystyki, którymi sypie z rękawa na zawołanie. Możemy sobie wyobrazić jak źle przyjął swój +/- w meczu z SKS-em, który na poziomie -15 był najniższy w drużynie (w przybliżeniu: wskaźnik, określający wynik meczu, gdy dany zawodnik jest na parkiecie – przyp. red.). Dzień przed spotkaniem z SKS-em, rozgrywający Górnika rozstał się z żoną i synem, którzy wrócili do Stanów Zjednoczonych. Introwertyczny Han jest bardzo mocno związany ze swoją rodziną i ta rozłąka na pewno miała wpływ na jego stan emocjonalny podczas meczu.
Można się domyślać, że zarząd Górnika, w kwestii zachowań Nowojorczyka, stanął przed trudną decyzją. Przepychanki z prezesem i bezceremonialne potraktowanie koszulki meczowej godzą w wizerunek klubu na zewnątrz i burzą atmosferę wewnątrz. Z drugiej strony, zamknięte okienko transferowe i brak alternatywy na pozycji nominalnego rozgrywającego sprawiłoby, że zwolnienie Hana mocno ograniczyłoby wałbrzyski zespół na finiszu sezonu. Bez Hana spore minuty w roli „jedynki” wypełniałby między innymi wspomniany wyżej Jakóbczyk, dużo lepiej czujący się na pozycji rzucającego. Dużo czasu na parkiecie na pozycji rozgrywającego musieliby spędzać Amerykanin Jackson i wychowanek Damian Durski – obaj lepiej czujący się jako obrońcy. Układanka taktyczna Górnika pozbawiona Hana runęłaby jak domek z kart i zapewne pogrążyłaby obiecujący sezon Biało-Niebieskich. Nasi wciąż prowadzą w Pekao S.A. 1 Lidze, choć przegrali dwa ostatnie mecze u siebie i są już bardzo mocno naciskani przez rywali z niższych pozycji w tabeli. 13 marca podopieczni Andrzeja Adamka zmierzą się na wyjeździe ze Śląskiem II Wrocław, czyli jedną z ekip, która depcze wałbrzyszanom po piętach.
W tak trudnej sytuacji wszystkie strony poszły po rozum do głowy i odstawiły dumę, honor, czy też emocje. Postawiono na dialog, rozmowę i komunikację. Zarząd wybrał pragmatyzm i ratowanie sezonu, a szatnia podążyła za tym głosem. Podczas treningów nie słychać nieporozumień, atmosfera jest dobra. Sam Han zainicjował spotkanie z fanami, którego treść przedstawiciele Wałbrzyskiego Kotła przybliżyli w oświadczeniu: „[Jon] wyraził szacunek do kibiców i całej organizacji Górnika Wałbrzych. Zostaje w Górniku i jego i nasz cel pozostaje niezmienny – wywalczenie awansu. Temat uważamy za zamknięty”.
Foto: Marcin Stelmach
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj