
Wałbrzyska lekkoatletyka: Wybiegane złota na Węgrzech

Stanisław Grędziński to najbardziej utytułowany lekkoatleta pochodzący z Wałbrzycha. Jego dwa złote medale z ME w Budapeszcie obrosły już legendą. Byli też inni szybcy, silni i skoczni ludzie uprawiający tę dyscyplinę sportu w Górniku. Ot choćby Rajmund Niwiński.
Mały kryzys w wałbrzyskiej lekkiej atletyce, o którym wspomnieliśmy kończąc pierwszy odcinek dziejów o Królowej Sportu spod Chełmca, zażegnano pod koniec lat 50. Stało się to po przyjedzie do Wałbrzycha po studiach na Politechnice Wrocławskiej, Zygmunta Nowackiego. Ten średniodystansowiec wraz z Mieczysławem Pawlusińskim, który wziął na siebie sprawy organizacyjne, powoli zaczęli odbudowywać dyscyplinę w mieście. Obaj panowie postanowili rozpocząć wszystko od nowa i zwrócili się o pomoc do szkół. Pomysł był prosty, aby szkolić uczniów nie tylko liceów, ale nawet podstawówek. Od podstaw. Mocno zaangażowali się wuefiści, którym idea przypadła do gustu.
Stanisław Grędziński – ikona wałbrzyskiej lekkiej atletyki
Jednym z efektów współpracy były drużynowe mistrzostwa szkół, które zainaugurowano w 1959 roku. Lekkoatletom Górnika w końcu udało się powrócić do II ligi, a jej czołowym zawodnikiem był wtedy młociarz Rajmund Niwiński, który w 1962 roku uzyskał wyśmienity jak na tamte czasy wynik – 65,25 m. Trenowano wówczas na stadionie na Sobięcinie, a czołowymi lekkoatletami klubu byli dyskobolka Danuta Głogowska-Nowacka, kulomiot Józef Pilarek, młodziutki biegacz Stanisław Grędziński, a także młociarz Piotr Gaździk (min, rekordzista Polski juniorów w tej konkurencji).
Przełomowym momentem okazało się powołanie Ośrodka Szkolenia Sportowego Młodzieży Szkół Górniczych, który zdecydowały się finansować kopalnie. Ośrodek zlokalizowano w Technikum Górniczym, mieszczącym się przy obecnej al. Wyzwolenia, gdzie dziś mieści się „Energetyk”. Powiedzielibyśmy, że była to taka mała lekkoatletyczna szkoła mistrzostwa sportowego. To mury tej szkoły opuścili tacy zawodnicy jak: Grędziński, Pilarek, Kawiński, Adamek, Zając, Legucki, Grudzień, Chyra, Niemierka, Gęborys, Parański, Folte, Marszałek czy Cebula. Wylęgarnią talentów wśród dziewcząt było natomiast Liceum Pedagogiczne, gdzie pracowali Hanna i Stanisław Rytko, a które ukończyły m.in.: Wasilewska, Cholewa, Kowalska, Tymoczko, Staroń czy Grzybowska.
W latach 60. Do Wałbrzycha coraz częściej przyjeżdżali utalentowani zawodnicy i trenerzy, by tu osiąść na stałe. Wśród nich znaleźli się długodystansowcy z Wrocławia i byli kadrowicze: Edward Owczarek i Zdzisław Tomaszewski, którzy razem z Romanem Tkaczykiem i Franciszkiem Ratajczakiem stworzyli w Górniku bardzo silną grupę. Z Elbląga na Dolny Śląsk przywędrował dobry biegacza przez przeszkody Henryk Połeć, a z Wrocławia tyczkarz Henryk Tytman. Z AZS Wrocław do Wałbrzycha przeniósł się na chwilę skoczek wzwyż i wieloboista Piotr Kaczmarek. Wychował on kilkoro bardzo dobrych skoczków wzwyż: Adama Adamka, Leszka Seweryna, Annę Kuraś, Elżbietę Pawińską czy Krzysztofa Krawczyka i Grzegorza Banaszka.
Zasłużony trener Zygmunt Nowacki z płotkarzem, Adamem Galantem
W 1966 roku lekkoatleci Górnika odnieśli pierwszy spory sukces drużynowy. W Łodzi wywalczyli awans do I ligi. To osiągnięcie zbiegło się w czasie z przenosinami na Nowe Miasto, gdzie przygotowano lekkoatletom dobre warunki do uprawiania ich ukochanej dyscypliny sportu. Ten rok z jeszcze jednego względu zapisał się złotymi zgłoskami w historii wałbrzyskiej Królowej Sportu. W 1966 roku wychowanek Górnika, Stanisław Grędziński zdobył dwa złote medale podczas ME w Budapeszcie: w biegu indywidualnym na 400 m oraz w sztafecie 4x400 m. Grędziński w tym samym roku wywalczył też mistrzostwo Polski na swym koronnym dystansie. Ten sukces powtórzył jeszcze raz, wygrywając z całą krajową czołówką na jedno okrążenie w 1969 roku. Dodajmy, że w 1968 roku Grędziński został olimpijczykiem i w Meksyku biegnąc w sztafecie 4x400 m, zajął z kolegami 4 miejsce. Rok później wystartował na ME w Atenach i osiągnął swój najlepszy wynik w karierze na 400 m, pokonując ten dystans w czasie 45:83. Dzięki temu zdobył brąz.
Słówko jeszcze o Rajmundzie Niwińskim, człowieku wyjątkowo silnym i wytrwałym. W 1967 roku na Sobięcinie odbył się nocny mityng o „Złoty młot”. Była to na tamte czasy nowość, a główną konkurencją był rzut… młotem. Jakże by inaczej?! W konkursie wystartowali czołowi polscy zawodnicy, przebywający na zgrupowaniu w Jeleniej Górze oraz zaproszeni goście z Czechosłowacji i NRD. Niespodziewanie z wynikiem 65,25 m zwyciężył Rajmund Niwiński, uczestnik m.in. ME w Belgradzie. Warto wiedzieć, że w tym samym mityngu w pchnięciu kulą triumfował doskonale znany Władysław Komar. Niwiński w tamtych czasach był czołową postacią klubu, trzykrotnie zdobywając medale MP w rzucie młotem. Dwa razy srebrne w 1967 i 1968 roku, a także raz brązowy w 1965 roku.
Tekst: Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (Archiwum Kazimierza Niemierki)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj