O Wałbrzychu punkowym i undergroundowym, o tym, gdzie i jak w latach 90-tych zbuntowana młodzież spędzała czas, o kultowych lokalach, o tym, o co w sklepach prosił Johnny Radyjko, do czego służył Pomnik Niepodległości i jak się jadało paluszki - o tym przeczytamy w powieści Justyny Nawrockiej, o której opowiadała w Bibliotece pod Atlantami.
Justyna Nawrocka: Wałbrzych - klimaty, lokale, awangarda lat 90-tych
Było życie
"Paragon" to tytuł powieści wałbrzyszanki, w którym nie chodzi o kwitek ze sklepu, ale o ksywę lokalnego guru wkurzonej na świat młodzieży, która nie widziała poza nim świata, i który nie żyje od lat. Justyna Nawrocka pisze wiersze, sztuki teatralne, malowała też obrazy i otrzymywała nagrody.
- Gdy miałam 17 lat, obiecałam swojemu przyjacielowi, że napiszę o nim książkę. Był to dobrze się zapowiadający, ale już mocno wyniszczony mieszkaniec naszego miasta. Tytuł odnosi się do niego, ale przyszło mi do głowy, że w latach 90-tych paragonów w sklepach jeszcze nie dawano, więc jest to dobry symbol końca czasów sielankowych, barwnych, czasów subkultury i wyrazistych, oryginalnych postaci. To wszystko zaczęło zanikać pod koniec lat 90-tych, gdy zaczął się drapieżny kapitalizm. Wtedy wszyscy zajmowali się sobą nawzajem, dziś każdy zajmuje się sobą - mówiła autorka zgromadzonym w czytelni naukowej Biblioteki pod Atlantami.
Czekoladowa trumna
Składniki wałbrzyskiej Atlantydy to między innymi muzyka punk, nocne autobusy nr 5 i zatłoczone wieczorami sklepy, gdzie kupowało się alkohol nawet nie mając dowodu osobistego. I gdzie Johnny Radyjko prosił o trumnę czekoladową, a upomniany przez sprzedawczynię, żeby się nie wygłupiał - o dwie trumny: czekoladową i chałwową.
- Dialogi z Johnnym są autentyczne. Był największym surrealistą w Wałbrzychu. I była w tym jakaś metafizyka, że zmarł w momencie wydania tej powieści, jakby przeniósł się do świata powieści. Jest tu też wiele innych postaci z wałbrzyskiego undergroundu, choć nie w skali jeden do jeden. Jest na przykład Rob Zombie, który ma w poniemieckim mieszkaniu prawdziwy targ staroci i kolekcję Muppetów, bawił się w młodości na łąkach przy mauzoleum i nosił zwariowane koszulki ze Scooby Doo. Ale to nie jest książka o frustratach. Nie wszyscy muszą osiągnąć sukces i moi bohaterowie są anty-ludźmi sukcesu - zdradziła autorka.
Tamte miejsca, tamci ludzie
I sukces nie był naczelną wartością w czasach, kiedy spędzało się godziny rozmawiając o życiu przy słonych paluszkach i jedynej herbacie, na którą stać było towarzystwo w kawiarni. I przy bardzo dziwnych kanapkach. Bez smartfonów i internetu, jak mówi autorka powieści, doceniało się bardziej grupę, doceniało się też samych siebie, to, co się samemu tworzy, a nie dostaje z zewnątrz.
- Dialogi z kawiarni "Madras" są autentyczne, a była też kawiarnia "Markiza", świetne miejsce przy Empiku na Placu Grunwaldzkim, gdzie był pyszny krem sułtański, gdzie przewijały się postacie naukowców, wariatów, dzieci na wagarach, a prowadziły ją byłe bibliotekarki spod Atlantów. Ta jedna herbata, na którą się składaliśmy, była w szklance z blaszanym uchwytem, który cholernie parzył lub w słomianym koszyczku. I rozpoczynaliśmy ceremonię: paluszki maczało się w herbacie i kolejno jadło - wspominała Justyna Nawrocka. - Wiele osób mi podziękowało, że ta książka odkurzyła ich pamięć. Choć niejeden mówi mi, że takiego Wałbrzycha nie znał.
Głównym, a nieżyjącym już bohaterem tej historii, oprócz Paragona, guru awangardowej młodzieży, jest aktor z Sobięcina, który sprzedawał w sklepie swojego ojca, był bardzo inteligentny. Jest też dziewczyna z Grzmiącej, która wyjechała za granicę na zawsze. Autorka pozmieniała tożsamość postaci, ale zostawiła obraz punkowego życia.
- Kiedyś były subkultury, utożsamialiśmy się z jakąś muzyką. Spodnie, które robiliśmy ręcznie, tworząc ich oryginalny wygląd, można dziś kupić w sklepie. Ci ludzie nie chcieli być kimś, nie interesował ich amerykański sen, często dążyli do samozniszczenia. Mieli czujnik szczerości, pamiętam, jak pogonili ze sceny w Jarocinie Kubę Wojewódzkiego, bo próbował tam robić show, a oni kazali mu iść do domu. Obiecałam Paragonowi, że napiszę o nim książkę. Powiedział: niech lepiej zapomną - mówiła autorka.
Wracając do miejsc kultowych - obok kawiarni był to też między innymi Pomnik Niepodległości na Placu Kościelnym, gdzie w czasach, kiedy nie było telefonów komórkowych, zostawiało się karteczki z informacjami, czy mauzoleum na Nowym Mieście, gdzie mieszkańcy południowego Wałbrzycha bawili się jako dzieci. I które na pewno dobrze pamięta niejeden wałbrzyski miłośnik undergroundu. Fragmenty powieści czytali podczas spotkania Elżbieta Kwiatkowska-Wyrwisz, Agnieszka Małecka i Robert Cyra.
O Johnnym Radyjko:
JOHNY RADYJKO NIE ŻYJE
JOHNY RADYJKO ODCHODZI ZE ŚRÓDMIEŚCIA
JOHNY RADYJKO W POTRZEBIE!
Inne wydarzenia pod Atlantami:
WAŁBRZYCH: PIOTR MICEK: MULTIPLIKACJE POD ATLANTAMI
WAŁBRZYCH: KAZIMIERZ NIEMIERKA: LEGENDA SPORTU POD ATLANTAMI
VICTOR AST: JEST Z WAŁBRZYCHA, BUDUJE MOSTY I PISZE KSIĄŻKI (FOTO)
WAŁBRZYCH ATLANTY: LEGENDOWA KONFERENCJA INNA NIŻ WSZYSTKIE
WAŁBRZYCH: RYSUNKI PIOTRA KANI W BIBLIOTECE POD ATLANTAMI
Przed nami jeszcze ostatnie wydarzenie z cyklu "Wałbrzyskie Złoto" - spotkanie na temat skarbów, zamków i pałaców z JOANNĄ LAMPARSKĄ.
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj