| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych region: nad Riese wisiało cały czas jakieś niewidzialne fatum
Musimy chyba zacząć od tego, jak rozpoczęła się Pana przygoda z podziemną zagadką Gór Sowich?
- Wypadałoby (wspólny śmiech). Poważnie mówiąc, samą historią tajnego projektu Riese zajmuję się już blisko 20 lat. Przypadkowo natknąłem się na artykuł, w którym ludzie z Polski opisywali mityczne, wręcz z sufitu pisane, historie o Górach Sowich. Były to wówczas początki internetu i postanowiłem założyć własną stronę pod nazwą „O Riese inaczej”. Był to taki uporządkowany zestaw informacji, które można było wtedy odnaleźć w różnych źródłach historycznych. Choć był to mały zbiór, miał potwierdzenie w publikacjach naukowych lub w dokumentach archiwalnych. Stronę jednak usunąłem.
Dlaczego?
- Kopiowana była na wszelkie sposoby przez innych „badaczy tajemnic” Riese, a wszystko to odbywało się z pominięciem wskazywania faktu, że informacje pochodzą z mojej witryny. Czarę goryczy przelała jednak inna sprawy. Przeglądając w księgarni nowy przewodnik po Górach Sowich, zorientowałem się, że zostały w nim przepisane dosłownie całe „nowinki historyczne”, również bez podania źródła. Mając więcej czasu, skupiłem się bardziej na badaniach w archiwach. Wierny jestem zasadzie, że w dyskusji historycznej najpierw należy położyć na stół dowody, czyli archiwalne dokumenty, mapy lub choćby opublikowane wspomnienia uczestników zdarzeń.
Inaczej niż w przypadku „złotego pociągu”?
- Nie może być tak, że dwaj panowie zgłaszają znalezienie pociągu pancernego i na dowód na stole nie kładą ani jednego dokumentu historycznego, poza oświadczeniem złożonym na łożu śmierci przez świadka, którego personaliów do dziś nie poznaliśmy i nawet nie można tego zweryfikować.
Gdzie zatem można zdobyć ciekawe informacje o Riese?
- Wydawałoby się, że tak wielki projekt budowlany, jak Olbrzym (polska nazwa Riese – przyp. red) powinien pozostawić po sobie dużo dokumentacji. Na początku trzeba jedną rzecz jasno powiedzieć. Nie ma w archiwach wydzielonych zbiorów akt lub teczek z napisem Riese. Po drugie akta Organizacji Todt zostały w dużej mierze zniszczone w czasie wojny, a inne wywiezione poza Berlin, np. w góry Harzu i są do dziś nieodnalezione. Wiele ważnych dokumentów notable z ministerstwa Alberta Speera ukrywali i ukrywają nadal w swoich powojennych kolekcjach.
Bywało, że nagle te istotne „papiery” gdzieś wypływały?
- Oczywiście, zdarzało się, że przed śmiercią ujawniali te dokumenty, by jakiś ślad po nich pozostał. Tak było choćby w przypadku głównego planisty kwater głównych Hitlera, czyli architekta Siegfrieda Schmelchera. Swoje domowe archiwum oddał przed śmiercią Franzowi Seidlerowi, który wykorzystał je w książce „Główne kwatery Hitlera”.
Jak Pan rozpoczął swoje badania?
- Od rodzimych archiwów. W zasadzie dokumenty znajdują się tylko w Archiwum Państwowym we Wrocławiu oraz w Muzeum Gross-Rosen w Wałbrzychu. W sprawie Riese zachowały się dwa ciekawe bloki tematyczne – zwalczanie tyfusu na placach budowlanych w Górach Sowich oraz wyjątkowo ciekawe akta Inspekcji Przemysłowej. Te ostatnie pozwoliły poznać strukturę zarządzania budową oraz firmy, które realizowały projekt Riese. Okazuje się, że były to duże przedsiębiorstwa niemieckie, znane do dziś, jak Philipp Holzmann, Heinrich Butzer czy Strabag. Na podstawie tych badań przeprowadzonych w rodzimych archiwach napisałem w 2014 roku pierwszą książkę „Zagłada Riese”. Następnie rozpocząłem poszukiwania w zagranicznych archiwach – Bundesarchiv oraz w Archiwum Historii Wojskowości w Pradze. Czeskie archiwa okazały się wyjątkowo atrakcyjne, znajduje się tam bowiem wydzielony zespół akt o Grupie Wielozadaniowej Organizacji Todt z siedzibą w Pradze (od lipca 1944 roku), która nadzorowała budowy na terenie Górnego i Dolnego Śląska oraz Protektoratu Czech i Moraw. Wśród tych budów była inwestycja, która w planach OT zawsze nazywana jest Industriegemeinschaft Schlesien – czyli Wspólnota Przemysłowa Śląsk. Samo Riese jest nazwą zarządu – kierownictwa budowy – OBL Riese, czyli Wyższe Kierownictwo Budowy.
W codziennym przekazie przyjęło się jednak mówić i pisać o tym projekcie jako Riese. Dlaczego?
- Ponieważ tak jest prościej. Również w czeskim archiwum nie ma odrębnej teczki Riese. Są za to raporty ze stanu zatrudnienia i wiemy, że pod koniec grudnia 1944 roku w Górach Sowich pracowało blisko 21 tysięcy osób, w tym ponad 11 tysięcy więźniów z Gross-Rosen. W sztabie OT zatrudnionych było aż 1500 osób. Właściwe akta dotyczące Riese znajdowały się w centrali Organizacji Todt w Berlinie i jako takie nie zostały tam odnalezione. Udało się natomiast dotrzeć do archiwum Technische Hochschule w Stuttgarcie, gdzie odnalazłem dokumenty o współpracy Instytutu prof. Grafa (badania dla potrzeb budownictwa) z Biurem Konstrukcyjnym OBL Riese, które ukazują problemy, jakie wystąpiły podczas przygotowywania technologii robót betoniarskich do zastosowania na budowach w Górach Sowich.
A co z archiwami rosyjskimi? Zapewne nieprędko będzie można skorzystać z ich zasobów. Czy mogą one kryć jakieś istotne dla projektu Riese informacje?
- W przypadku archiwów rosyjskich często spotykam się z opinią, że wiele skrzyń nadal znajduje się w różnych częściach Rosji i zapewne do dziś nieotwartych. Do tego dochodzi jeszcze okres nieudostępniania akt. W Wielkiej Brytanii, choć minęło już tzw. standardowe 75 lat, to nadal przedłuża się czas zakazu dostępu do utajnionych akt. W przypadku Riese po prostu mamy zbyt duże oczekiwania, uważając, że powinny być dla tego projektu zachowane w archiwach jakieś specjalne utworzone teczki. Warto też ponownie wspomnieć, że Olbrzyma budowały prywatne niemieckie firmy, które w nieludzki sposób wykorzystywały robotników przymusowych, więźniów Gross-Rosen i jeńców wojennych. Nie oczekuję, by któraś z tych firm chciała komukolwiek ujawnić szczegóły swojej obecności w Górach Sowich w latach 1944–1945…
Czego dowiedział się Pan z najnowszych badań archiwalnych?
- Przede wszystkim udało się w końcu ustalić najważniejsze osoby, które kierowały projektem IG Schlesien. Kiedy pod koniec marca 1944 roku Hitler ogłosił dotychczasową realizację robót jako wielką klapę budowlaną, nastąpiły dymisje. Na osobisty rozkaz Hitlera nowym szefem został Hans Meyer, postać nadal mało znana. Z dalekiej Estonii przyjechała grupa inżynierów na czele z dr Fritzem Leonhardtem (po wojnie – światowej sławy budowniczy mostów z betonu sprężonego). Z Leonhardtem przyjechał też Willy Stoehr, który do grudnia 1944 roku w Domu Mohaupta w Walimiu pełnił funkcję głównego inżyniera budowy. Ale największym odkryciem okazał się inż. Helmut Ewald – można by powiedzieć osoba nr 1 w projekcie Riese. Otóż z dniem 1 stycznia 1944 roku w ministerstwie uzbrojenia i produkcji wojennej powstał specjalny referat, który zajmował się tylko jedną sprawą – IG Schlesien w Górach Sowich! Kierował tym referatem właśnie inż. Ewald, który w 1947 roku w ramach tajnej amerykańskiej operacji „Spinacz” (Paperclip) wyjechał do USA wraz z Xaverem Dorschem, ostatnim szefem Organizacji Todt.
Czy oprócz wiedzy inż. Ewald mógł zabrać ze sobą za ocean również plany Riese?
- Logicznie rzecz biorąc to raczej tak, ale dowodu mocnego na to nie ma.
Co takiego charakterystycznego było w samej realizacji budowy?
- Często mówi się, że nad Riese wisiało cały czas jakieś niewidzialne fatum. Wystarczy spojrzeć, co z tej budowy pozostało. Wielki chaos. Sześć dużych placów budowlanych (Rzeczka, Osówka, Włodarz, Jugowice, Soboń, Sokolec) i żaden niewykończony w postaci jakiegoś gotowego obiektu. Przeogromne ilości niewykorzystanych materiałów budowlanych wywożone były z Gór Sowich jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku. Do dziś w lasach straszą skamieniałe worki cementu oraz betonowe prefabrykaty.
Co charakterystycznego było w samej budowie Riese?
- Na samej budowie swoje piętno odcisnęła zmieniająca się sytuacja militarna. W zasadzie co kilka miesięcy wprowadzano zmiany. W kwietniu 1944 roku budowę przejęła Organizacja Todt, w czerwcu Hitler nakazał budować tylko część Riese, pod koniec sierpnia gen. Jodl kazał wstrzymać wszystkie roboty na powierzchni i skupić się na drążeniu podziemnych pomieszczeń, we wrześniu zaś do Jedlinki przywieziono nowy „ostateczny” plan budowy.
Ostateczna zmiana nastąpiła bodaj w październiku 1944 roku?
- Zgadza się, wprowadzony został wtedy nowy kod budowy oraz podmiot, dla którego ta budowa była realizowana. Dotychczas mocodawcą było Wyższe Dowództwo Wojsk Lądowych. Nowym zostało Naczelne Dowództwo Luftwaffe. Okres związany z Luftwaffe trwał tylko kilka miesięcy, do stycznia 1945 roku, kiedy to teren Dolnego Śląska został ogłoszony Festung Niederschlesien. Stało się to za sprawą gen. Ferdinanda Schoernera, który pod koniec stycznia 1945 roku przeniósł się tutaj ze swoją armią „Środek”, uciekając z Górnego Śląska (przez Czechy) przed okrążającą go Armią Czerwoną. Prawie wszystkie budowy na Dolnym Śląsku zostały wstrzymane. Dotyczyło to również Riese, które nie znalazło się nawet w planach na 1945 rok! W lutym rozpoczęła się ewakuacja więźniów z Arbeitslager Riese w głąb Rzeszy. Robotnicy przymusowi skierowani zostali do nowo tworzonych frontowych oddziałów OT.
A czy Hitler interesował się budową Riese?
- Okazuje się, że budowa cały czas znajdowała się pod nad nadzorem Hitlera. Posiadał dobre wiadomości. Nie wiem, kto go informował. W marcu 1944 roku zdymisjonował nieudolne kierownictwo budowy i sam wyznaczył nowego szefa – Hansa Meyera. Potem nadzór nad budową powierzył osobiście Xaverowi Dorschowi (od maja 1944 – nowy szef centrali OT w Berlinie), który obiecał Führerowi zbudować Riese w ciągu sześciu miesięcy! W październiku postęp prac był tak mały, że Hitler zaczął zgłaszać coraz większe pretensje. Niedawno odnaleziony został osobisty list ministra Speera do Xavera Dorscha. Pod koniec października 1944 roku Speer ostro zaatakował Dorscha za mamienie Hitlera jakimiś nierealnymi terminami, dodając, że Hitler już sam ocenił, że ta „betonowa budowa” będzie gotowa najwcześniej w 1946 roku! Przy okazji warto dodać, że oprócz Riese Dorsch obiecał też wybudowanie sześciu tzw. schronów grzybkowych o potężnej konstrukcji betonowej, w których znaleźć się miały nowe fabryki lotnicze do produkcji najnowszej generacji myśliwców. Nic z tego nie zostało ukończone.
W książce pojawia się rozdział o tajemniczym Ruedigerze, który zawsze kojarzony jest z Riese. Czy poznamy jakieś nowe szczegóły?
- Jest to jeden z tematów, który do tej pory rozpalał wyobraźnię całej braci eksploratorów. W mojej książce przypominam ciekawe przemyślenia Mariusza Kisiela na tle całkowicie u nas nieznanych prac niemieckiego znawcy historii telekomunikacji w okresie II wojny światowej. Hans Georg Kampe w swoim 6-tomowym dziele podzielił się swoimi wynikami badań również w odniesieniu do Riese i Ruedigera. W swojej publikacji ujawniam po raz pierwszy nieznane w Polsce dokumenty odnalezione w tej sprawie przez Kampego. Nowe fakty są jednak zaskakujące i w książce pozwoliłem sobie nawet na przypis, że wierzę, iż Kampe dokładnie to podaje, zgodnie z dokumentami z archiwum Poczty Trzeciej Rzeszy.
Ciekawy jest rozdział o procesie w Norymberdze. Skąd ten kontekst w aspekcie Riese?
- Ta kwestia pokazana jest w raczej w kategoriach ciekawostki historycznej. Faktem jest, że na procesach norymberskich pojawiło się Aufbauprogramm Riese, Industriegemeinschaft Schlesien przy okazji procesu USA przeciw Erhardowi Milchowi – zastępcy Goeringa oraz w stosunku do Oswalda Pohla, nadzorującego obozy koncentracyjne. Zarzuty dotyczyły bestialskiego wykorzystania więźniów i robotników przymusowych na terenie Trzeciej Rzeszy. Jednak Riese zostało przywołane jako przykład, że tutaj również zatrudnieni byli robotnicy, którzy dobrowolnie przyjeżdżali pracować w Górach Sowich (na przykład Włosi). Niestety nikt nie upomniał się w Norymberdze w sprawie blisko 5 tysięcy osób, które zginęły przy realizacji tego tajnego projektu budowlanego.
Nic nie pisze Pan o Książu, a przecież powszechnie łączy się go z Riese.
- Prawdą jest tylko, że przebudowa Książa realizowana była w ramach zadania Riese. Co ciekawe, w archiwum w Pradze, które w jakiś sposób nadzorowało Riese, nie ma ani jednego dokumentu o zamku Książ. Nie ma nic! Prace realizowane na zamku nadzorowane były odmiennie niż Riese, to znaczy nie podlegały bezpośrednio pod Berlin. Tutaj było przyjęte inne rozwiązanie, związane z osobą prof. Hermanna Gieslera, który od lipca 1944 roku był szefem Wielozadaniowej Grupy Operacyjnej OT w Monachium. Same wojenne losy zamku Książ będą ujęte w mojej odrębnej publikacji.
Czy rozpoczynając wiele lat temu swoje badania dotyczące Riese miał Pan jakąś własną hipotezę co do przeznaczenia tego projektu? A mówiąc wprost, czy bliżej Panu było do teorii o kwaterze, czy podziemnej fabryce?
- Na początku badań w latach 2003–2004 było tak mało jakichkolwiek dokumentów, że w zasadzie każdy eksplorator mógł stawiać przeróżne hipotezy. Dodatkowo dziennikarze prasowi też lansowali odmienne przeznaczenia obiektów w Górach Sowich. Co ciekawe, w tamtym okresie różne grupy eksploratorów raczej skupiły się na badaniach w terenie. Zbyt rzadko zwracano uwagę na tło historyczne i wydawane decyzje przez naczelne dowództwo Wehrmachtu, również w stosunku do Riese. Zanim wydałem pierwszą książkę „Zagłada Riese”, wcześniej napisałem pozycję pod przewrotnym tytułem „U bram Riese”, w której przedstawiłem historie przenoszenia filii zakładów zbrojeniowych w rejon Gór Sowich, szukając ewentualnych powiązań z możliwą budową podziemnego kompleksu fabryk.
Czyli?
- Bardzo interesująco wyglądała sprawa przeniesienia filii zakładów Kruppa z Essen do Głuszycy i Nowej Rudy. W Świebodzicach, Świdnicy, Bielawie, Dzierżoniowie funkcjonowały filie zakładów, które pracowały prawie w całości na rzecz Luftwaffe. Ale na podziemną fabrykę po prostu nie można było znaleźć żadnych dokumentów archiwalnych, odwrotnie niż w sprawie wojskowego podziemnego ośrodka dowodzenia.
Sądzi Pan, że Hans Kammler mógł mieć związek z tym, co w ostatnich miesiącach II wojny światowej działo się w Górach Sowich?
- Gen. Kammler, jako szef Urzędu Budownictwa SS, swoją wysoką pozycję zyskał na początku jako budowniczy obozów koncentracyjnych. Dopiero potem zajął się budowlami podziemnymi dla potrzeb produkcji zbrojeniowej, zaczynając od przygotowania zakładów Mittelwerk koło Nordhausen (produkcja V-1, V-2), by od marca 1944 roku uczestniczyć w najważniejszych projektach Sztabu Myśliwskiego (produkcja nowej generacji myśliwców). Odpowiadał za budowę 20 najważniejszych podziemnych fabryk zbrojeniowych, lecz na tej liście nie było obiektu ulokowanego na Dolnym Śląsku. W marcu 1945 roku Hitler mianował gen. Kammlera szefem produkcji wszystkich projektów związanych z tzw. Wunderwaffe, problem w tym, że nie można, na razie, znaleźć takiego obiektu, jego kryptonimu, zarządu budowy, która byłaby realizowana na obszarze Gór Sowich. Samo odwiedzanie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w Rogoźnicy przez Kammlera niepotrzebnie próbuje się utożsamiać z Riese. Proszę pamiętać, że przez cały czas trwania budowy Olbrzyma nigdy nie podlegała ona pod SS.
Dotarł Pan do setek nieznanych wcześniej dokumentów związanych z projektem Riese. Czy można dziś z całą stanowczością wykluczyć, że w Górach Sowich istnieje jakiś fragment nieznanych jeszcze podziemi, a może jest jakiś wykończony w całości obiekt?
- Ta kwestia do dziś jest sporna dla większości badaczy i pasjonatów Riese. Tutaj pojawia się sprawa wielu zawałów, których po prostu do dziś nie odkopano, czy to w Osówce, na Włodarzu czy w Gontowej. Nikt nie wie, co za nimi jest. Po drugie, jaki sens miałoby ukrycie podziemnej gotowej części Riese? W tym przypadku warto porównać to do setek innych podziemnych obiektów realizowanych przez Niemców w okresie II wojny światowej. Nie znam przypadku, by po wojnie odkryto jakąś zamaskowaną fabrykę w obiekcie podziemnym. W przypadku Riese wiemy, że pod koniec kwietnia 1945 roku postanowiono adaptować część nieukończonych sztolni na jakieś składy. Gdyby była jednak pewna ukończona część Riese, to właśnie ją zapewne chciano by wykorzystać w pierwszej kolejności, ale takich działań nie było, choć wiemy dokładnie, że akurat w tej sprawie były inspekcje w terenie i dokładnie oglądano poszczególne sztolnie. Ale w trakcie swoich badań przekonałem, że w przypadku historii Trzeciej Rzeszy praktycznie wszystko jest możliwe. Dyplomatycznie odpowiadając, nie potwierdzam, ale też nie zaprzeczam.
Redakcja
Fot. użyczone (Bartosz Rdułtowski)
Książkę Romualda Owczarka „Tajemnicze archiwa Riese” można kupić m.in. na stronie wydawcy: www.wydawnictwotechnol.pl
O książce piszemy:
Wałbrzych region: nowa książka o tajnym kompleksie sporo wyjaśnia
Czytaj też:
Walim: znaleźli ślad utajnionego biura kierownictwa Riese?
Sztolnie Walimskie - jubileusz i film dokumentalny
POWIERNIK POKAŻE ŚWIATU HISTORIĘ OKOLIC WALIMIA
WILCZA GÓRA CZY WŁODARZ? KONFLIKT TRWA I SĄ WILKI (FOTO, FILM)
WALIMSKIE SZTOLNIE ZESKANOWANE (FOTO)
NAUKOWCY O SZTOLNIACH WALIMSKICH
Wałbrzych region: w starej fabryce tworzą nowe muzeum (FOTO, FILM)
Wałbrzych region: Riese, czyli nieznany początek tajemnicy
Zamek Książ: tajne laboratorium i broń atomowa hitlerowców?
Wałbrzych region: Kompleks Riese - co tu się wydarzyło w 1964 roku?
Artykuł ukazał się na łamach dwutygodnika "WieszCo" - pełny numer do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj