
Wałbrzych koszykówka: Srebro na wagę złota cz. I

W 2007 roku koszykarski Górnik Wałbrzych w nieprawdopodobnych okolicznościach awansował do ekstraklasy. Pamiętacie te dramatyczne wydarzenia zakończone happy endem? Przypominamy tamten sezon, w którym srebro było na wagę złota.
Człowiek, który wpływał na bieg wydarzeń
Cofnijmy się na moment do 1991 roku. W poznańskiej arenie 7 tysięcy widzów usiłuje zakrzyczeć koszykarzy Śląska Wrocław, którzy walczą w trzecim meczu finałów mistrzostw Polski z miejscowym Lechem. Mecz życia gra lider WKS-u, Dariusz Zelig. Trafiał niemal każdy rzut, raz po raz uciszając kibiców gospodarzy. Na 15 sekund przed końcem, przy stanie 99:97 dla poznaniaków, Zelig spudłował jednak oba rzuty wolne. Piłkę zebrał w ataku pewien 22-letni skrzydłowy z jego drużyny i dobijając spod kosza, doprowadził do remisu, a tym samym dogrywki. W niej WKS okazał się lepszy, wygrał 110:109, a po chwili świętował już mistrzostwo kraju. Zelig zakończył mecz z 45 „oczkami”, ale bez decydującej akcji wspomnianego skrzydłowego, jego wyczyny poszłyby na marne. Tym skrzydłowym, który ratował Śląska w ostatnich sekundach meczu w Poznaniu był Radosław Czerniak.
W sezonie 2006/2007 drużyna prowadzona przez Radosława Czerniaka wywalczyła awans do ekstraklasy. W okolicznościach, dość dramatycznych!
Ten sam Radosław Czerniak, który 16 lat później zaskarbił sobie uwielbienie kibiców Górnika Wałbrzych, jednego z odwiecznych rywali jego WKS-u. Szesnaście lat od pamiętnej dobitki z Poznania charakter i wola walki Czerniaka znowu dały o sobie znać, zmieniając losy koszykówki pod Chełmcem.
Latem 2006 roku Górnik Wałbrzych śnił o grze w play-off I ligi. W poprzednich dwóch sezonach był skazany na walkę w play-out. W 2005 roku dość pewnie rozprawił się w nich z Siarką Tarnobrzeg, ale już rok później było nerwowo. Nasi ograli AZS Radom 2:1, w decydującym meczu 56:54.
Roman Ludwiczuk, sternik wałbrzyskiego klubu, rozpoczął przemeblowywania w składzie. Drużynę opuścił m.in. Marcin Kałowski, najlepszy strzelec, autor 21 „oczek” w decydującym meczu z Radomiem. Jego miejsce na obwodzie zajął Adam Gołąb, wcześniej związany z… AZS Radom. Co ciekawe, w meczu play-out nr 3 z Górnikiem, podobnie jak Kałowski, zdobył 21 punktów.
Do zmiany doszło także na stanowisku trenera. Andrzeja Adamka początkowo miał zastąpić Grzegorz Chodkiewicz, który w maju prowadził już nawet treningi Górnika. Gdy okazało się, że nie przejmie wałbrzyszan, do klubu przymierzano kojarzonego ze Śląskiem, wtedy będącego świeżo po pracy w SMS PZKosz Kozienice Rafała Kalwasińskiego. Ostatecznie jednak postawiono na wspomnianego wyżej Czerniaka. Jako koszykarz, Czerniak aż czterokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski ze Śląskiem, a w 2004 roku, już jako młody szkoleniowiec, wprowadził do ekstraklasy Turów Zgorzelec. Górnik wyciągnął go ponownie przed szereg z tylnego siedzenia, bo w ostatnich latach był asystentem w grającym w elicie Turowie.
Brak play-off? Będzie burza
Szybko okazało się, że problemy zdrowotne nie pozwolą kontynuować gry Andrzejowi Neumayerowi. Zespół opuścił także Marcin Sterenga. Trener Czerniak namówił na przejście do Górnika Adriana Czerwonkę, grającego niewiele w Zgorzelcu. Do Wałbrzycha powrócił Marcin Stokłosa, kolejny znajomy Czerniaka z Turowa, a ostatnio głodny gry po grzaniu ławy w swojej rodzinnej Unii Tarnów, wtedy również walczącej w ekstraklasie. Po przygodzie w Radomiu, pod Chełmiec wrócił Bartłomiej Józefowicz, a pod koszem miał pomóc Sławomir Nowak, który w ostatnich 4 latach trzy razy występował w finale I ligi, wygrywając go dwukrotnie. W zespole zostali związani od lat z biało-niebieskimi barwami Rafał Glapiński, Marcin Kowalski, Jacek Dymarski, Marcin Salamonik i Błażej Nowicki.
Nieistniejący już portal e-basket.pl, do dziś niedościgniony na polskim rynku, ocenił personalia w Górniku wysoko, typując biało-niebieskich do pierwszej czwórki. Ludwiczuk, wtedy nie tylko stojący na czele wałbrzyskiego klubu, ale i Polskiego Związku Koszykówki, zapytany o to, jaka będzie jego reakcja w przypadku trzeciego z rzędu braku awansu do play-off Górnika, dosadnie odpowiedział: „Wkurzę się i to bardzo. Będzie wtedy burza. W ogóle nie przyjmuję do siebie takiej ewentualności”. W rozmowie z „Nowymi Wiadomościami Wałbrzyskimi” dorzucił z kolei: „Tak ten zespół budowaliśmy, żeby osiągnąć pierwszą czwórkę, czyli wejść do półfinałów play-off. Patrząc na składy innych czołowych drużyn wydaje się, że przynajmniej kilka ekip ma podobne założenia, a więc będzie ciężko. Uważam jednak, że stać nas na czwórkę”. A co przed startem rozgrywek powiedział trener Czerniak? Za gornik.walbrzych.pl: „Basket [Kwidzyn] i Sportino [Inowrocław] są poza zasięgiem, co nie znaczy, że nie będziemy z nimi walczyć”.
Rozbudziliśmy wasze apetyty, zapraszamy już na drugą część historii. A co w niej? Jaką rolę odegrał w drużynie Poxipol, jak naszych postraszyła Siarka Tarnobrzeg i kto dostał białej gorączki w Inowrocławiu. No i z czym ma związek historia z 1991 roku? Czytajcie kolejne numery „WieszCo”!
Tekst: Dominik Hołda
Fot. (red/archiwum)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj