
Nie wyszło trzy razy, spróbują czwarty raz. Górnik zaczyna finały! (ZAPOWIEDŹ)

Korporacja i wegetacja
Górnika i Dziki dzieli bardzo wiele, zwłaszcza pod względem historycznym i organizacyjnym. Klubem spod Chełmca od 2011 roku zarządza Stowarzyszenie Górnik Wałbrzych 2010. Powstało właśnie w 2010 roku, początkowo prowadząc grupy młodzieżowe biało-niebieskich (w młodzikach grał wtedy Damian Durski). Następnie podjęło się trudnego wyzwania odbudowy drużyny seniorów, która z powodu braku środków finansowania stanęła nad krawędzią. Zaczęło się od 3 ligi, wielu srogich lekcji na parkiecie, po których przyszedł w 2014 roku awans. Do 1 ligi nasi wywalczyli niespodziewaną promocję cztery lata później, a trenerem także był Marcin Radomski. Co ciekawe, od kilku lat w stowarzyszeniu nie ma prezesa, a o losach klubu decyduje kilku członków zarządu na równych prawach.
Zupełnie inaczej prezentuje się historia Dzików, założonych przez Michała Szolca, wywodzącego się z korporacyjnego świata, byłego szefa polskiego oddziału aplikacji Storytel. Szolc kibicował trzecioligowej Ochocie Warszawa, gdzie grał jego szwagier. W 2017 roku na bazie Ochoty powołał Dziki, rok później awansował do 2 ligi, a w 2020 wspiął się na kolejny szczebel rozgrywkowy. Po trudnym pierwszym sezonie, ekipa z Warszawy dotarła do play-off z 8. lokaty, gdzie postraszyła w ćwierćfinale pierwszego po sezonie regularnym Sokoła Łańcut, ulegając mu 2:3. W ubiegłym roku pojawił się jednak spory sukces - zespół Dzików do lat 13 sięgnął po mistrzostwo Polski. Apetyt w stolicy rośnie jednak w miarę jedzenia, o czym niedawno w rozmowie z TVP Sport wspominał prezes Szolc:
- Budowaliśmy zespół, aby awansować. Po to zaangażowaliśmy trenera Krzysztofa Szablowskiego, aby nas do tego doprowadził. Koniec końców to jest tylko sport i nie mamy wpływu na wszystko, ale jako organizacja dokonujemy wszelkich starań, aby zawodnicy mieli jak najlepsze warunki. Czy to się uda? Nie wiem, ale bardzo bym tego chciał. Wierzę, że mamy potencjał, aby potem zaistnieć na poziomie ekstraklasy.
Spróbują czwarty raz
„Chciałeś sięgnąć aż do gwiazd jak każdy z nas
Znasz dystans i masz plik szans jak każdy z nas
By ich jasny blask zakrył czarny płaszcz
Nie wyszło ci trzy razy, spróbuj czwarty raz”
To słowa utworu „Czwarty raz” rapera Nullo, ambasadora Wałbrzycha, w przeszłości koszykarza biało-niebieskich. Górnik w ligowej czołówce jest od czterech sezonów, ale wciąż do elity nie może się przebić. W 2020 roku prowadził w tabeli, gdy zmagania jeszcze przed play-off przerwała pandemia, a wydział rozgrywek PZKosz, biorąc pod uwagę panujący koronawirusowy chaos, nie wskazał awansów oraz spadków. W 2021 roku sukces nie był wcale daleko, choć kraj wciąż zmagał się z globalną zarazą, a kibice nie mieli wstępu na hale. Nasi ostatecznie ulegli 2:3 Czarnym Słupsk, a decydujący mecz miał miejsce na Pomorzu. Jeszcze pod koniec trzeciej kwarty triumf był na wyciągnięcie ręki, ale ostatnia należała zdecydowanie do gospodarzy, którzy w teoretycznie zamkniętym dla fanów obiekcie mogli liczyć na głośny doping z trybun. W poprzednim sezonie finały w Aqua Zdroju oglądał już komplet publiczności. Górnicy powrócili z Podkarpacia z bilansem 1:1, a więc z wielką nadzieją na świętowanie awansu pod Chełmcem. Oba mecze przegrali jednak po walce i z triumfu 3:1 mógł cieszyć się Sokół Łańcut. Kto wie, jakby potoczyła się ta seria, gdyby w dwóch spotkaniach w Wałbrzychu mógł zagrać narzekający na kontuzję Hubert Pabian. Po końcowej syrenie nastąpił wybuch radości, ale licznie zgromadzonych sympatyków z Podkarpacia. Górnikom zostały łzy, które spłynęły choćby z policzków Krzysztofa Jakóbczyka.
Ciekawie pod koszem, ale i na obwodzie
Górnicy zagrają w finale po raz trzeci z rzędu, ale po raz pierwszy jako zespół rozstawiony z „jedynką”, co oznacza przewagę parkietu w ewentualnym piątym meczu. Podobnie jak w dwóch ostatnich latach, tak i teraz o awans powalczą dwie najlepsze ekipy sezonu zasadniczego. Podopieczni Marcina Radomskiego wygrali w play-off komplet sześciu spotkań, warszawianie zanotowali bilans 6-1. Ekipa ze stolicy przez ponad dwa miesiące, od lutego do kwietnia, była zresztą niepokonana, notując serię 13 wygranych z rzędu. To najdłuższy serial zwycięstw w sezonie, o jedną wygraną lepszy od dokonania Górnika. Wałbrzyszanie będą faworytem, a najciekawszym pojedynkiem będzie rywalizacja pod koszem. Piotr Niedźwiedzki będzie toczył pojedynki z Mateuszem Bartoszem, wybranym do najlepszej piątki sezonu zasadniczego. Środkowy Dzików w półfinale notował śr. 17 pkt i 13 zb, a 1 ligę wygrywał już w sezonie 2013/14, w barwach Polfarmexu Kutno (wtedy także jego ekipa w finale była niżej notowana). Niespodzianki w play-off w przeszłości sprawiał również zespół Alana Czujkowskiego, dziś czołowego strzelca Dzików. W tym samym sezonie 2013/14 jego Start Lublin wyeliminował w ćwierćfinale Polski Cukier Toruń, choć startował z 8. lokaty!
Łatwego życia w finale Czujkowski mieć nie będzie, o co zadba zapewne Arinze Chidom, MVP Suzuki 1 Ligi. Pod koniec stycznia „Arizona” kompletnie wyłączył go z gry, co oznaczało dla skrzydłowego z Warszawy najgorszy mecz w sezonie (25 min, 0 pkt, 0/6 z gry). Równie ciekawego pojedynku spodziewamy się na obwodzie. Przemysław Kuźkow i Bartosz Majewski występowali obok siebie w poprzednim sezonie w barwach Dzików. Ten pierwszy ma za sobą bardzo dobre półfinały, gdzie trafił 14 z 29 prób za 3. „Major” to z kolei trzeci najlepszy punktujący Górnika w przeciągu całego sezonu. Problemy zdrowotne sprawiły, że w serii z Hydrotruckiem Radom Dziki nie mogły liczyć pełną dyspozycję Grzegorza Grochowskiego, swojego pierwszego rozgrywającego, znajomego Niedźwiedzkiego z reprezentacji Polski U-17, wicemistrzów świata z 2010 roku. Górnicy na tej pozycji mają więc sporą przewagę w postaci Adriana Kordalskiego, ale jako „fałszywy” kreator gry może występować doświadczony Michał Aleksandrowicz. 34-latek, podobnie jak Bartosz, ekstraklasę zamienił na Dziki, także w przeszłości świętując awans na salony – w 2019 roku w barwach Astorii Bydgoszcz.
Tyle, jeżeli chodzi o główne postacie finałów. Nie zapominajmy jednak o najważniejszych koszykarzach z ławki rezerwowych. Słychać głosy, że w pełni zdrowy i wypoczęty jest już Mikołaj Stopierzyński, który w finale będzie chciał udowodnić swoją wartość. Po stronie drużyny ze stolicy sporo wnosi imponujący dynamiką Amerykanin Marcus Azor.
Proszą o wsparcie
W pierwszych dwóch meczach Górnik będzie miał zdecydowaną przewagę na trybunach. Genialna wałbrzyska publiczność raz jeszcze zapełni Aqua Zdrój, zapewniając gorący doping.
Przed finałem do boju wałbrzyskich sympatyków basketu zagrzewa trener Marcin Radomski (za gornik.walbrzych.pl):
- Nas kibiców w tym kluczowym momencie, chciałbym prosić o WSPARCIE!!! Takiego jakiego do tej pory nie dawaliście. Zwracam się do tych co od początku wierzyli, ale i do tych którzy zostali przekonani, ale tez nawet do tych co do tej pory nie wierzą. Proszę nie piszcie, nie mówcie, że mamy wygrać 3-0. Mamy wygrać, mamy awansować i sukcesem będzie czy zrobimy to 3-0 czy 3-2. Finał jest historią od początku i to co działo się do tej pory, nie ma większego znaczenia. Mam twardą drużynę, w Wałbrzychu miękkiej być nie mogło, ale teraz jest moment, żeby zrobić wszystko dokładnie tak jak trzeba zrobić i w tym momencie drużyna potrzebuje Waszego wsparcia i wiary w każdym momencie. My mamy pewność siebie, zbudowaliśmy ją dzięki naszej pracy i zwycięstwom, ale zawsze najtrudniej postawić tą kropkę nad i.
Jedno jest pewne – czekają nas ogromne i niezapomniane sportowe emocje. W najbliższy weekend nie może was zabraknąć w Aqua Zdroju. Wejściówki rozeszły się w sieci w zaledwie 3 godziny – i to na oba spotkania. W dni meczowe, w kasie biletowej przed halą, będą dostępne jedynie pojedyncze sztuki, w wyższej cenie.
Foto: Alfred Frater
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj