Górnik – Tychy, czyli polowanie na rewelację (ZAPOWIEDŹ)
Uroczyste Tychy
Tak się złożyło, że dwa ostatnie domowe mecze Górnika z GKS-em także odbywały się w wyjątkowych okolicznościach. W 2018 roku zagraliśmy z tyszanami w 1 Lidze w Stulecie Odzyskania Niepodległości. I taki też to był mecz, gdzie jedni coś tracili, by później to odzyskać. W drugiej kwarcie biało-niebiescy zdobyli tylko 4 punkty i na przerwę schodzili w kiepskich nastrojach, z ledwie 22 „oczkami” na koncie. W trzeciej odsłonie to z kolei rozluźnieni goście rzucili ledwie 6 „oczek” (przy aż 24 Górników), co odwróciło losy spotkania, wygranego ostatecznie przez ekipę Marcina Radomskiego 73:65.
W poprzednim sezonie też górą byli wałbrzyszanie. Tym razem GKS odwiedził Wałbrzych w Mikołajki. Cheerleaderki tańcowały w świątecznych czapkach, a nasi koszykarze wydeptali ścieżkę do pewnego zwycięstwa 77:57. Dla Górnika 23 „oczka” zanotował Grzegorz Kulka, a u rywali najlepszy strzelec zapisał na swoim koncie ledwie 11 punktów.
Poskromią MVP?
Poprzednie rozgrywki GKS zakończył na 8. miejscu w stawce (11-13), a przed sezonem 2020/21 ekipa Tomasza Jagiełki miała zameldować się w dolnych rejonach tabeli. Nic bardziej mylnego, bo tyszanie są rewelacją sezonu, jedyną niepokonaną drużyną w Suzuki 1 Lidze. Tyski GKS pokonał już w ekipy z Opola, Kłodzka, Wrocławia (Śląsk II), Pelplina, Prudnika i Kołobrzegu. Bilans 6-0 robi wrażenie, ale trzeba pamiętać, że nasz środowy rywal do tej pory miał dość łatwy terminarz.
Latem w klubie doszło do rewolucji. GKS opuściło pięciu z sześciu najlepszych strzelców. Postanowiono odmłodzić skład, czego efektem było danie szansy Filipowi Stryjewskiemu. Wywodzący się z Kwidzyna rozgrywający debiutuje na zapleczu ekstraklasy, ale radzi sobie świetnie. 21-latek notuje śr. niemal 12 punktów i ponad 9 asyst (lider tej klasyfikacji), a niedawno został okrzyknięty MVP października, odbierając w nagrodę markowy zegarek od sponsora rozgrywek.
- Oczywiście wierzyłem w naszą drużynę, nie wątpiłem w swoje umiejętności, ale jest dużo lepiej niż zakładałem wcześniej. Wydaje się, że idealnie pasuję do stylu gry drużyny: zawsze byłem szybkim i atletycznym zawodnikiem, a że GKS Tychy preferują szybki basket, to znalazłem się w najlepszym dla siebie miejscu. Drugim czynnikiem był świetnie przepracowany okres przygotowawczy. Przed sezonem eksperci widzieli nas na miejscach 13-16. Dzisiaj muszą zrewidować swoje poglądy – zdradził Stryjewski dla portalu polskikosz.pl.
Niestety, w środę Stryjewski nie będzie miał okazji spotkać się na parkiecie z kontuzjowanym Karolem Kamińskim. Panowie znają się z występów w drugoligowych rezerwach Asseco Gdynia. Rozgrywający GKS-u życzył zresztą naszemu koszykarzowi w mediach społecznościowych szybkiego powrotu do zdrowia. Kamińskiego nie zobaczymy w grze, ale Stryjewskiego postarają się zatrzymać inni, chociażby podbudowany dobrym meczem w Łańcucie Kamil Zywert, który znany jest z bardzo solidnej pracy w defensywie. To właśnie on – wraz z Maćkiem Koperskim – byli w stanie spowolnić w Aqua Zdroju Adriana Kordalskiego z Czarnych Słupsk, jednej z najlepszych „jedynek” w lidze. Gracz wybrany do najlepszej piątki sezonu 19/20 w Wałbrzychu do przerwy zdobył tylko 1 punkt.
Książkowa historia kapitana
- Od „Małego Księcia” rozpoczęła się moja fascynacja książkami i czytaniem. Urzekła mnie całym swoim przesłaniem, metaforami, symbolami, czy pięknymi rysunkami z oryginału. Dzięki niej staram się teraz czytać jak najwięcej. Książka jest jak najbardziej uniwersalna, do czytania w każdym wieku. Za każdym razem można w niej wyczytać coś nowego, co akurat później możemy zaobserwować w swoim życiu – stwierdził w rozmowie z serwisem premium.polskikosz.pl Paweł Śpica, kapitan GKS-u Tychy, który „Małego Księcia” ma wytatuowanego na ręce.
Śpica miałby co opowiadać także po swoich przeżyciach na parkiecie. Ten zawodnik był bowiem świadkiem książkowego przykładu walki o zwycięstwo do ostatniej sekundy. Było to w poprzednim sezonie, gdy jego Miasto Szkła Krosno w nieprawdopodobnych okolicznościach przegrało po dwóch dogrywkach z Górnikiem 80:86. W drugiej dogrywce 27-latek mógł uratować swój zespół. Przy stanie 81:79 dla biało-niebieskich oddał rzut za trzy, który w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach wykręcił się z obręczy. Skrzydłowy złapał się wtedy za głowę, a chwilę później było już po meczu. Śpica nie ma szczęścia do występów w Aqua Zdroju, bo rok wcześniej jego Enea Astoria Bydgoszcz przegrała tam 66:76. Cała drużyna zagrała bardzo słabo, a mówimy przecież o ekipie, która kilka miesięcy później wygrała ligę i awansowała do ekstraklasy.
Choć indywidualnie w obu meczach koszalinianin wyglądał dobrze (13 i 14 pkt), to Wałbrzych mu jak na razie ciąży. Czy tym razem napisze bardziej optymistyczny rozdział w swoich przygodach w Aqua Zdroju? Czy stanie się książkowym przykładem bohatera?
Paweł Śpica
Koper i starzy znajomi
Jacek Mazurek z „Pulsu Basketu” wyliczył, że tyska piątka Marcin Woroniecki, Radosław Trubacz, Kacper Mąkowski, Przemysław Wrona i Filip Stryjewski to na początku listopada najlepsze zestawienie w lidze. W 20 minut ta grupa rzucała rywalom śr. 50 punktów, sama tracąc zaledwie 26. Wygląda na deklasację, ale mówimy tylko o 20-minutowym wycinku. Poza tym gronem graczy znajduje się Patryk Kędel. 21-latek notuje w przełomowym dla siebie sezonie śr. 17 pkt, prawie 6 zb i 60 proc. skuteczność z gry. Podkoszowy zdobywa śr. o 10 pkt więcej niż w poprzednim sezonie, a w ostatniej serii gier zanotował 28 pkt i 9 zb przeciwko Energa Kotwicy (92:87).
Wspomniani Woroniecki i Kędel to znajomi Macieja Koperskiego z reprezentacji Polski U-20, która w ubiegłym roku zajęła 14. miejsce w mistrzostwach Europy w Izraelu. „Koper” występował z Kędlem także w AGH Kraków . Choć 1 Ligi dla klubu w sezonie 2018/19 nie uratowali, to w tym samym czasie zdobyli dla niego mistrzostwo Polski U-20.
Podejście do meczu? Z dystansem
Górnik wygrał w ostatniej kolejce z Rawlpug Sokołem Łańcut w bardzo dramatycznych okolicznościach (108:102 po dogrywce), trafiając aż 30 z 36 rzutów wolnych. Nasi wreszcie zaimponowali skutecznością za 1, najlepszą od lutego 2020, ale podupadli w egzekucji za 3 – drogę do kosza znalazły tylko dwie próby. W starciach w Łowiczu i Łańcucie biało-niebiescy trafili zaledwie 7 z 38 rzutów zza łuku, a swojej klepki w tych rejonach w szczególności poszukuje Maciej Bojanowski – w ostatnich trzech meczach jest 0/14 zza linii 6,75 m. Przy problemach rzutowych z dystansu, wałbrzyszanom w wygranej na Podkarpaciu pomogły inne czynniki:
- Podstawowymi elementami, które ułatwiły nam grę, a następnie pozwoliły wygrać mecz, były zbiórki oraz opanowanie pola trzech sekund. Dzięki temu, że każdy z naszej drużyny włączył się na deskę nie pozwalaliśmy przeciwnikom na ponowienia akcji. Biorąc pod uwagę mój indywidualny występ, kluczowa była skuteczność, której brakowało w poprzednich spotkaniach. Nie wahałem się, dzięki czemu potrafiłem wziąć odpowiedzialność na siebie w trudnych momentach. Nie wydaje mi się, żeby był to jakiś szczególny dzień pod względem zaufania trenera do mojej osoby. Czuję po prostu, że dobrze pasuję do układanki trenera Łukasza Grudniewskiego, a o jego zaufanie każdy z nas walczy na treningach – powiedział dla „WP SportoweFakty” Jan Malesa, bohater Górnika z Łańcuta.
Wałbrzyszanie jak do tej pory wygrali 5 z 7 meczów, w tym oba u siebie. W środę będą bronić własnego parkietu, ale by upolować niepokonaną ekipę z Górnego Śląska, muszą do skuteczności z linii rzutów wolnych dorzucić tą z dystansu.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj