Wszystkie ręce na pokład. Trudny półfinał Górników (ZAPOWIEDŹ)
Ciepłe wody Bałtyku
Po końcowej syrenie Paweł Dzierżak przysiadł i spuścił głowę. Na jego twarzy malowało się potworne zmęczenie, ale także poczucie utraconej szansy. Kotwica przegrała właśnie mecz nr 2 ćwierćfinału z Górnikiem 83:94. Dzierżak zdobył w tym spotkaniu 21 punktów, ale nie uchronił zespołu od drugiej porażki. Obwodowego z Kołobrzegu próbował pocieszać Damian Durski, kapitan gospodarzy, autor także 21 "oczek", z tym że do przerwy (29 w całym meczu).
Zrezygnowany Dzierżak na pewno wracał pamięcią do meczu nr 1, gdy dwukrotnie mógł przesądzić o zapaści Górnika. Najpierw, przy remisie, spudłował dwa rzuty wolne w ostatniej sekundzie czwartej kwarty. Później, już w dogrywce, nie trafił po dwutakcie, gdy piłka jedynie przetoczyła się po obręczy. Kotwica wypuściła z rąk pewne, wydawałoby się, zwycięstwo, bo na czterdzieści dwie sekundy przed upływem czasu, prowadziła przecież aż siedmioma punktami. Porażka gości 69:70 była tak naprawdę klęską, którą trener Frank i zawodnik Pieloch przyjęli bez słowa, w milczeniu przekraczając próg sali konferencyjnej.
W meczu nr 3, już nad Bałtykiem, kołobrzeżanie nie byli bez szans. Historia trzymała z nimi: w ostatnich piętnastu potyczkach wygrywali z wałbrzyszanami u siebie aż dwanaście razy! Przez trzy kwarty prowadzili grę, ale katastrofa w czwartej odsłonie zatopiła ich cały sezon. 25:9 dla Górników, 95:86 w całym meczu. Biało-Niebiescy byli w końcówce jak monolit, odbijający morskie fale: aż pięciu graczy zaliczyło dwucyfrową zdobycz punktową!
Historia tym razem okazała się przewrotna. Cudowne odwrócenie losów spotkania nr 3, z poziomu komisarza zawodów, obserwował przecież Witold Waczyński. W 1992 roku jego tata, Szczepan, wyrzucił z elity Górnika, po barażach, jako trener Provide Włocławek. Pan Witold przyniósł zatem więcej szczęścia. Być może do Górnika ma sentyment? To przecież w biało-niebieskich barwach swój talent rozwinął jego syn, Adam. Nadszedł czas na rozwinięcie skrzydeł przez obecnych Biało-Niebieskich - z tym, że w półfinale.
Serb z obrazka
- Naszym celem jest finał - mówił przed sezonem Kamil Sadowski, ówczesny szkoleniowiec SKS-u. Ambicje powrotu klubu z Kociewia, po czterech latach, na koszykarskie salony były uzasadnione. Zespół się wzmocnił, zbilansował, okrzepł. W sezonie 2022/23 zdobył brązowy medal, a walkę o finał przegrał właśnie z Górnikiem. Dwie gładkie porażki w Wałbrzychu dopełniło niepowodzenie u siebie, choć po walce, siedmioma punktami. Teraz miało być lepiej. W szeregach Kociewskich Diabłów pozostało ledwie trzech graczy, ale nowe nazwiska nakazywały grę o pełną pulę. Jakub Parzeński i Mikołaj Kurpisz zapewniają jakość pod tablicami, Samir Stewart jest ofensywnym samograjem na obwodzie, a Filip Siewruk wzbogacił w trakcie sezonu rotację wśród młodzieżowców. 22-latek był przymierzany do Górnika, z którego na Kociewie wybrali się Bartosz Majewski i Adrian Kordalski.
Presja wyniku i wielkie oczekiwania kibiców nie ułatwiały jednak sprawy. Majaczący w środku tabeli faworyt ze Starogardu Gdańskiego, w szaleńczym zwrocie akcji, zwolnił krytykowanego trenera Sadowskiego. Do zluzowania na ławce doszło niezwykle późno, pod koniec lutego, oddając zespół w ręce nieznającego polskich realiów serbskiego szkoleniowca, przez lata zatrudnionego na... Słowacji. Nieszablonowy ruch działaczy był niczym krzyk rozpaczy w kasynie, rzut kośćmi w nieznane. Miljan Curović niespodziewanie wydobył SKS z otchłani, notując bilans 10-3, ale co ważniejsze, nadając drużynie styl. Kociewskie Diabły kipią energią, biegają do szybkiego ataku najlepiej w całej lidze, odbudowali się też mentalnie. Curović pierwsze spotkanie w nowej roli wygrał właśnie w Aqua Zdroju, 87:85. - Statystyki z tego meczu oprawię w ramkę i powieszę nad łóżkiem - mówił wtedy po meczu. Teraz w planach ma zawieszenie złotego medalu, z tym że nie na ścianie, a na własnej szyi. Podobne wyobrażenia dotyczą Wojciecha Czerlonki, obok Stewarta lidera punktowego SKS-u: - Przyszedłem tu, by awansować do ekstraklasy - zdradził w rozmowie z Radiem Gdańsk.
Wiara jest w nich
W Górniku także doszło w ciągu roku do rewolucji. Półfinał 2022/23 z SKS-em pamiętają jedynie Durski i Piotr Niedźwiedzki. Do trwających play-off nasi startowali ponownie z wyższej lokaty, co teraz będzie miało niebagatelne znaczenie. Rozpędzony starogardzki pociąg może wykoleić jedynie determinacja, wola walki i... wałbrzyskie ściany. Przewaga parkietu Biało-Niebieskich w półfinale to wielki atut. Wystarczy wygrać komplet meczów w Aqua Zdroju, by cieszyć się z czwartego z rzędu awansu do finału. Niestety, forma Górników w drugiej części rozgrywek mocno faluje. Jeszcze w tym sezonie z Kociewskim Diabłami nie wygrali, a od kilku tygodni borykają się z deficytem rozgrywających. Z drugiej strony, rywali da się złamać. W ćwierćfinałowej serii ze Śląskiem II Wrocław byli o włos od dwóch wyjazdowych porażek. Pierwszą ponieśli co prawda po dogrywce, ale prowadzili w ciągu całego spotkania przez ledwie kilkanaście sekund. Od tej drugiej uchronił ich Piotr Lis, trafiając dwie heroiczne trójki w ostatnich siedemdziesięciu sekundach. Na Kociewiu potyczki ze Śląskiem zostały odarte z dramaturgii – gospodarze wygrywali bardzo przekonywująco, choć w czwarty meczu zabrakło u gości kontuzjowanego Joe Bryanta.
I Górnik, i SKS mogą liczyć na fanatycznych, oddanych fanów, ale w koszykówce najczęściej zwycięża ten, kto na danych pozycjach ma przewagi. Doświadczenie jest po stronie wałbrzyszan, ale Durskiego czekają trudne pojedynki z ruchliwym Stewartem, Niedźwiedzkiego z rosłym Parzeńskim, a twardego obrońcę, Patryka Wilka, z bardzo dobrze wyszkolonym Czerlonko. Krzysztof Jakóbczyk z kolei powalczy o pozycje rzutowe z Majewskim, który pod Chełmcem czuł się świetnie i zapewne będzie chciał się lokalsom przypomnieć. Duże wyzwanie czeka górniczych młodzieżowców, bo trójka Siewruk- Lis-Benjamin Didier-Urbaniak wyraźnie odżyła pod skrzydłami Curovica. Zespół z Pomorza ma dużą przewagę w rotacji rozgrywających, bo obok Stewarta i Lisa jest przecież wspomniany wyżej Kordalski. Andrzej Adamek na pewno liczy na przebudzenie Huberta Pabiana, zdrowie Davida Jacksona i poprawną selekcję rzutową Witka Kowalenki, który zresztą w barwach SKS-u niegdyś występował.
Choćby jedno, drobne potknięcie w domowym meczu może mieć dla Górników katastrofalne skutki w tej serii. Dlatego też hala przy ul. Ratuszowej musi podczas półfinału być głośna i pękać w szwach. Pierwsze dwa mecze w Aqua Zdroju o godz. 18, w dniach 4 i 5 maja. 11 i zapewne 12 maja seria przeniesie się do obiektu im. Andrzeja Grubby, w Starogardzie Gdańskim. Ewentualny mecz nr 5 zaplanowano na środę, 15 maja, w Wałbrzychu.
- W parze SKS-Górnik jest zwycięzca ligi - obwieścił na portalu X Adam Ptak, komentator rozgrywek ze strony Emocje.tv. Czy ma rację? Czy Górnika poniesie doping publiczności? Czy to może Kociewskie Diabły wygrają po raz trzeci z rzędu?
Przygotujcie się na, jak to mawia górniczy spiker Michał Stopiński, piekło Mordoru!
Czytaj także:
JAKÓBCZYK, JAKIEGO NIE ZNACIE. PROFESOR O ŻYCIU, RODZINIE, BASKECIE I... INŻYNIERII (ROZMOWA)
Foto: Marcin Stelmach
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj