Nie liczyć godzin i lat. Zapowiedź finału Górnik-Astoria
Już za cztery lata, już za cztery lata…
Poszukiwałem najbardziej niedorzecznego porównania do tego, co nas czeka w najbliższy weekend.
Pomyślałem o… baseballu.
"Co się dzieje z Red Sox? W Bostonie, w całej Nowej Anglii, z wyjątkiem południowej części stanu Connecticut, w regionie nadmorskim, wszędzie, gdzie poruszało się temat baseballu, zawodzący płacz przechodził w ciągłe narzekanie i, ostatecznie, w styl życia"*.
To cytat z książki „Co się dzieje z Red Sox?”, autorstwa Alberta Hirschberga, z lat 70., traktującej o sportowych niepowodzeniach drużyny z Bostonu. Niegdyś legendarni, z pięcioma tytułami mistrzowskimi, popadli w beznadzieję, zmieszaną z pechem i rozczarowaniem. Piąty tytuł Red Sox zdobyli w 1918 roku. Na kolejny czekali lata. Długie lata. Bywało blisko, naprawdę blisko, ale upragniony tytuł wciąż uciekał. Na szóste mistrzostwo kibice z Bostonu musieli czekać aż… osiemdziesiąt sześć lat! Ale wiecie co? Maszyna ruszyła, bo w ostatnich dwudziestu latach ten zespół wygrywał ligę już czterokrotnie.
Mamy wrażenie, że wałbrzyskie oczekiwanie na powrót do ekstraklasy trwa całą wieczność. Nasza wieczność to jednak „ledwie” piętnaście lat. Ostatni złoty medal miał miejsce z kolei trzydzieści sześć lat temu, co – przy bostońskich doświadczeniach – wciąż wygląda dość blado. Pragnienie awansu do ekstraklasy jest niepohamowane od czterech lat, bo przecież od 2021 roku Górnik melduje się w finale, raz po raz wywracając się na finiszu. Najbliżej sukcesu był w serii z Czarnymi Słupsk, przegranej 2:3. W decydującym, wyjazdowym meczu w Słupsku, Biało-Niebiescy prowadzili jeszcze w końcówce trzeciej kwarty. Czarnym w sukcesie nie przeszkodził nawet huk kibicowskich fajerwerków, który budził ich w środku nocy podczas meczów w Wałbrzychu. W 2022 roku nadzieja wciąż się tliła, bo po meczach w Łańcucie było 1:1 i Górnicy mogli zakończyć sezon mistrzostwem w Aqua Zdroju. Przygotowano okazjonalne koszulki, zamówiono maszynę z konfetti, a szampany już się chłodziły w lodówkach. Niestety, to Sokół wygrał dwukrotnie i świętował na środku wałbrzyskiego parkietu. W poprzednim sezonie wreszcie miało się udać. Nasi startowali do play-off jako numer jeden po sezonie regularnym, dochodząc do finału bez straty meczu. W serii z Dzikami Warszawa doszło jednak do kompletnej implozji i zapaści formy. Wynik 0:3 był kilogramem soli, posypanym na otwartą ranę wałbrzyskiego kibica.
Czy przegrywanie w finale stało się tutejszym stylem życia? Finał z Eneą Abramczyk Astorią Bydgoszcz ma wreszcie odgonić te wszystkie smutki z ostatnich lat. Będzie to jednak finał dziwaczny. Górnicy przystąpią do niego bez choćby jednego, nominalnego rozgrywającego, z zespołem budowanym z przypadku, gdy ostatniego lata powoływano do życia spółkę z o.o. Wielu omijało wtedy wałbrzyski klub, a kontrakty podpisywali nieliczni. Astoria z kolei w bardzo dramatycznych okolicznościach spadła z elity, gdy na ostatnim miejscu w stawce znalazła się dopiero w samej końcówce rozgrywek. Na 100-lecie istnienia przyszło im grać na zapleczu, ale wysoki budżet pozwolił zbudować niezwykle silną „na papierze” drużynę. Rzeczywistość rozmyła jednak wizje o dominacji. Astoria w sezonie zasadniczym się krztusiła i potykała, przez co wylądowała dopiero na 4. miejscu. Zniżkowa forma pozbawiła pracy trenera Krysztofa Szubargę, ale on akurat z Górnikiem dwukrotnie wygrał. W fazie play-off Asta była dwukrotnie o włos od eliminacji, by ostatecznie ogrywać Akademików z Opola oraz tyskiego GKS w pięciomeczowych, morderczych bataliach.
Na tym etapie sezonu oba kluby mówią już tylko i wyłącznie o awansie. Górnicy mają przewagę parkietu, do tego gonią historię, której ekipa z Bydgoszczy może pozazdrościć – Astoria debiutowała w elicie rok po drugim mistrzostwie Polski wałbrzyszan, a w najlepszym sezonie zajęła w niej szóstą lokatę. Z drugiej strony większe indywidualności stoją po stronie drużyny znad Brdy. Tegoroczny finał nie ma faworyta, a pięciomeczowa seria wydaje się bardzo prawdopodobna. Choć pragnienie awansu do ekstraklasy jest w Wałbrzychu niezaspokojone, to Górnicy nie stoją pod ścianą. Co innego rywale. Oni muszą być górą, bo presja wyniku w Bydgoszczy jest znacznie większa.
Bill Simmons, znany amerykański dziennikarz sportowy, napisał niegdyś przewrotną książkę „Teraz mogę w spokoju umierać”, opisującą wyboistą drogę Boston Red Sox do upragnionego i wyczekiwanego mistrzostwa w 2004 roku. Awans Górnika absolutnie nie będzie oznaczał koszykarskiego zgonu. Promocja do elity ma być początkiem pięknej przyszłości i powrotu Biało-Niebieskich na należne im miejsce w historii polskiego basketu.
Finałowe ciekawostki:
Aleksander Krutikow, trener Astorii, prowadził w 2007 roku Sportino Inowrocław, przegrywając walkę o ekstraklasę z Górnikiem 2:3 (choć prowadził 2:0 po meczach wyjazdowych).
Krzysztof Jakóbczyk pracował z trenerem Krutikowem w Sportino, w sezonie 2010/11.
Andrzej Adamek, szkoleniowiec Górnika, wywalczył w 2019 roku awans do dywizji A, jako trener reprezentacji Polski U-18. W składzie Biało-Czerwonych oglądaliśmy wtedy Mateusza Kaszowskiego, obecnego zawodnika Astorii.
W 2022 roku reprezentacja Polski U-18 zajęła 9. miejsce w mistrzostwach Europy dywizji A. W zespole trenera Adamka występował Jakub Stupnicki, obecny zawodnik Astorii.
Piotr Śmigielski jest kapitanem Astorii, ale w 2021 roku pokonał Górnika w finale, jako zawodnik Czarnych Słupsk. Sezon 2020/21 zakończył jako MVP sezonu zasadniczego. W szeregach Czarnych grał wtedy Hubert Pabian.
35-letni Pabian, rówieśnik Śmigielskiego, może wygrać 1 ligę po raz czwarty, z czwartym kolejnym klubem. Wygrywał wcześniej z Polfarmexem Kutno (2014, wraz z Jakóbczykiem), Spójnią Stargard (2018, został MVP sezonu) oraz we wspomnianym 2021 roku.
Damian Jeszke, skrzydłowy Astorii, wywodzi się z Chełmna. Z tego samego miasta pochodzi Hubert Kruszczyński, były koszykarz Górnika. Panowie się dobrze znają, ten drugi był obecny na weselu tego pierwszego.
Maciej Zabłocki, młodzieżowiec Astorii, to syn Tomasza Zabłockiego, koszykarza Górnika w latach 2007-09.
To w Astorii Bydgoszcz swoje pierwsze kroki stawiał Mateusz Bierwagen. Skrzydłowy karierę rozwijał w ekstraklasowym i pierwszoligowym Górniku (2008-10).
Damian Durski rywalizował z Szymonem Kiwilszą, środkowym Astorii, już w mistrzostwach Polski U-18 w 2015 roku. W najlepszej ósemce w kraju Górnik przegrał wtedy z WKK Wrocław aż 31:93. Durski zanotował 7 punktów, Kiwilsza 10, a 12 „oczek” dla wrocławian zapisał na swoim koncie Patryk Wilk, aktualny kolega klubowy kapitana Górnika.
*Cytowane pozycje nie ukazały się na polskim rynku wydawniczym. Przekład z języka angielskiego autora tekstu
Foto: Marcin Stelmach
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj