Wałbrzych: złożyli kwiaty w 40. rocznicę stanu wojennego (FOTO)
Kwiaty złożono pod obeliskiem przeniesionym spod szybu "Chwalibóg" na Starym Zdroju do Starej Kopalni 21 września 2021 roku, żeby upamiętnić osoby represjonowane w trakcie tamtych wydarzeń. 13 grudnia 1981 działaczy wałbrzyskiej NSZZ "Solidarność", ale nie tylko ich, również dotknęły aresztowania, internowanie, pozbawienie pracy. Szczególnie dramatyczny charakter miały wydarzenia w kopalni "Thorez", ale udział w strajku wzięły także KWK „Wałbrzych”, ZPB „Silesia” i inne zakłady. A represjom poddano również między innymi nauczycieli I LO. W publikacji Włodzimierza Suleji i Bogdana Cybulskiego ”Stan wojenny na Dolnym Śląsku” można odnaleźć nazwiska 122 osób z ówczesnego województwa wałbrzyskiego, które w tym czasie zostały internowane.
Wspomnienia
13 grudnia 1981 i w następnych dniach trudne chwile przeżywali przede wszystkim górnicy kopalni "Thorez". Tak to wspominał jeden z nich, Ryszard Mocek, kilka lat temu na spotkaniu z młodzieżą I LO.
- W niedzielę nie szło wydobycie, naprawialiśmy maszyny. Było nas ze 100 osób, a załoga liczyła ponad 4000. Pojawili się dyrektor i sztygarzy, poganiali nas do pracy, ale oświadczyliśmy, że nie zjedziemy, bo nie wiemy, jakie będą dalsze losy nas i rodzin. Zjechali tylko dyżurni, żeby nam kopalni nie zalało. W poniedziałek zjawiła się w pracy cała załoga, połowa zjechała pod ziemię szybem Chwalibóg, żeby nikt ich nie zatrzymał i sztolniami przeszli do kopalni Thorez/Julia, żeby się razem zastanowić, co dalej – mówił były górnik.
Gorąca łaźnia
Kiedy aresztowano związkowców, górnicy zaczęli się domagać ich wypuszczenia. Skupili się w dwóch łaźniach – „brudnej” i „czystej”. Kopalnię otoczyło ZOMO, którego samochody zablokowały ul. Wysockiego z obu stron przy hali OSiR-u i dzisiejszej siedzibie MZB. Z kopalni mógł wyjść każdy, ale nikt nie mógł na nią wejść. – Byliśmy całkiem odcięci od źródła informacji, chyba, że ktoś się do nas przedarł przez krzaki. Ponad 4000 górników siedziało w łaźniach w samej bieliźnie, bo było gorąco i potworna duchota. Na kilka dni przed 13 grudnia włamano się do siedziby Solidarności i skradziono dwa kilo kawy, telewizor i 50 000 zł. I teraz to wszystko nam oddali, ale nie ustąpiliśmy. Choć do domu poszło pierwszego dnia jakieś 300-500 osób - relacjonował były górnik.
Jak mówił Ryszard Mocek, pierwszej nocy górnicy wystawili warty przy ogrodzeniu, naprzeciwko wart zomowców. Drugiej nocy doszli do wniosku, że to bez sensu, bo przecież ZOMO pilnuje ich najlepiej i nikogo nie wystawili. Wtedy zomowcy uznali, że górnicy musieli wszystko zaminować i odsunęli się o kilkadziesiąt metrów od ogrodzenia.
W kalesonach na mrozie
- Kolejnej nocy około 24.00 ZOMO zaczęło wyważać drzwi do łaźni bosakami, siekierami i łomami. Wszyscy złapaliśmy się pod ręce i tak czekaliśmy. Baliśmy się, bo nie wiedzieliśmy, czy tymi łomami nie zaczną potem tłuc nas... a może zaczną strzelać. Kiedy weszli, rozstawili się na całą szerokość łaźni i zaczęli nas namawiać do rezygnacji ze strajku, bo inaczej zostaniemy spacyfikowani. Czułem od nich alkohol i może było coś innego, bo jakieś takie wściekłe oczy mieli. Kiedy odmówiliśmy, ruszyli na nas i zaczęli siłą wyrywać spomiędzy nas pojedynczych kolegów. Wywlekali ich na zewnątrz z tej temperatury ponad 30 C, a tam był silny mróz i zawieja. Ustawiali ich w samych spodenkach na placu przed kopalnią, który jest do dziś. I żal się nam zrobiło tych kolegów, zaczęliśmy rozmawiać, że strajk rozwiązujemy – relacjonował Ryszard Mocek.
Górnicy zaczęli negocjować z ZOMO. Chcieli, aby nie zamknięto ich w specjalnie, jak słyszeli, przygotowanym na ten cel więzieniu na Piaskowej Górze. Tak naprawdę planowali przyjść następnego dnia do pracy, zjechać pod ziemię i tam rozpocząć skuteczniejszy protest, jak w kopalniach na Górnym Śląsku. – Oczywiście, nie dotrzymali słowa. Jak wyszliśmy, wielu z nas pozwijali i pozamykali. Potem zaczęliśmy ustalać, gdzie kto siedzi i organizować pomoc dla rodzin, na co poszło te oddane 50 000 zł. W końcu doszliśmy do wniosku, że to zjawisko ma taką skalę, że trzeba je opisać. Uruchomiliśmy więc drukarnię na Białym Kamieniu i dzięki księdzu Źrałce udało nam się w jednej z wrocławskich gazet podziemnych opublikować historię pacyfikacji naszej kopalni – mówił związkowiec.
Czytaj też:
ŻEBY PAMIĘTANO GRUDZIEŃ WAŁBRZYSKICH GÓRNIKÓW (FOTO)
WAŁBRZYCH 13 GRUDNIA 1981 - ARESZTOWANIA, REPRESJE I PACYFIKACJA KOPALNI
JEDENAŚCIE MEDALI ZA DZIAŁALNOŚĆ OPOZYCYJNĄ (FOTO)
Opr. MS
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj