| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych: z brelokiem do kluczyka w kształcie trupiej czaszki
Dziękuję, że zgodziłeś się na rozmowę, bo niełatwo namówić „zrzeszonego” motocyklistę na zwierzenia. Ale mam obawy czy będziesz chciał o wszystkim bez oporów mówić?
- (Długi śmiech). O wszystkim pewnie ci nie powiem, ale spróbujmy.
Jesteś wściekłym, czy tylko złym wilkiem?
- A to zależy od sytuacji (znów śmiech). Ale całkiem poważnie, na co dzień jestem bardzo miłym i spokojnym facetem.
Dlaczego wasz klub motocyklowy nazywa się „Angry Wolf”. Żeby wszyscy wokół bali się was?
- Ależ skądże. Jesteśmy bardzo sympatycznymi, „tulaśnymi” wilczkami (śmiech).
Nie kojarzę, żeby jakaś grupa motocyklowa nazywała się „Śpiące krasnoludki” lub „Kolorowe cukierki”. Nazwy zrzeszeń to choćby „Black Pistons”, „Sons of Silence”, czy „Hells Angels”. Wszystkie raczej wywołują ciarki na ciele niż uśmiechy na twarzy.
- W porządku, widzę, że nie dajesz za wygraną. Tak całkiem poważnie, to nie chodzi o wywołanie strachu. Nazwa „Angry Wolf” czyli „Wściekły Wilk” określa i oddaje duszę każdego z członków naszej grupy. Analogia do wilka jest tu bardzo celna i przemyślana. Nie każdy ma duszę wilka, dlatego nie każdy może być w naszej grupie. Wilki są zwierzętami stadnymi i terytorialnymi. Panuje wśród nich mocna hierarchia, której trzeba się podporządkować. Jest podział na role, gdzie każdy członek watahy ma swoje miejsce i wie co ma robić. Więc albo to szanujesz, albo spadaj. Wilki chronią swój teren, ale też przemierzają setki kilometrów, by powoli i sukcesywnie rosnąć w siłę. Z natury unikamy problemów i trzymamy się od nich z daleka, jednak gdy ktoś nas wkurzy, potrafimy się wściec.
A nie mówiłem (śmiech). Walczycie ze stereotypem motocyklisty, który ubrany jest na czarno w „skórę”, musi być łysy, mieć tatuaże i brodę, a przy kluczyku brelok z trupią czaszką?
- Nie. Z takim stereotypem nie walczymy. A coś ci się w tym wyglądzie nie podoba?
Z tego wszystkiego nie lubię najbardziej czarnego koloru, reszta może być.
- W większości wyglądamy tak, bo jeździmy na ciężkich chopperach lub cruiserach. Taki motocykl waży często około 400 kg, więc trzeba być niezłym bykiem, by go dźwignąć, a czarne skóry chronią nasze ciało przed ewentualnymi obrażeniami. Co do tatuaży, no cóż... wyrażają twoją indywidualność. Łysina to zasługa testosteronu. Broda..., bo w kilkudniowej trasie nie ma warunków i czasu na golenie, a brelok z czaszką przypomina ci, że nie jesteś nieśmiertelny. Każdy z nas wyraża się na swój sposób i wygląda jak chce.
Wspomniany wcześniej przeze mnie „Hells Angels” uznawany jest przez Amerykański Departament Sprawiedliwości za organizację przestępczą. Członkowie „Angry Wolf” miewają problemy z prawem?
- (Chwila zastanowienia) Nie.
Jak bardzo jesteście hermetyczną organizacją?
- Prawnie jesteśmy stowarzyszeniem. Członkiem stowarzyszenia może zostać każdy, jednak członkiem klubu... no cóż, jakby to ująć... mamy swoje tajemnice. Jeśli chcesz do nas dołączyć, musimy cię dobrze poznać. Dlatego jest kilka poziomów, które musisz przejść zanim zostaniesz w pełni zaufanym członkiem klubu.
Umieram z ciekawości na samą myśl o przejściu tych „kilku poziomów”.
- W teorii jeśli masz motocykl, to już możesz zapukać do naszych drzwi. A resztę omówimy na miejscu.
W porządku, wystarczy. Wiesz, dlaczego zacząłem rozmowę od tych wszystkich niezbyt miłych konotacji?
- Żeby mnie wkurzyć i żebym zakończył ten wywiad już teraz?
Nie pozwoliłbym ci na to! Żebyś teraz mógł wejść „cały na biało” i zacytować sformułowanie z waszej strony internetowej: „jesteśmy grupą przyjaciół, których połączyła pasja do motocykli, przygody, zabawy i czynienia dobra”.
- A to co innego. Jak tak to OK, możemy rozmawiać dalej.
Najbardziej ciekawi mnie to ostatnie. Na czym polega czynienie przez was dobra?
- Na przykład na upuszczaniu sobie krwi, by ratować innym życie, albo na pomaganiu dzieciakom, takim, wiesz... co nie mają w życiu jak w bajce.
Czytelnicy tego nie zobaczą, ale możesz potwierdzić, że rozdziawiłem teraz usta, mając przy tym wytrzeszcz oczu?
- Potwierdzam. Łyknij naszego paliwa, to ci przejdzie.
Uuuuu, pycha! Jak to się stało, że groźnie wyglądający faceci wymyślili, że będą pomagać dzieciom?
- Och, stary... Jakoś tak samo wyszło. Pamiętaj, że my też jesteśmy ojcami. Pamiętamy dobrze swoje dzieciństwo, które nie zawsze... ech, nieważne. Teraz, gdy osiągnęliśmy moment w życiu, w którym już nic nie musimy, a chcemy i możemy, to wyszło tak naturalnie. Dziesięć lat temu usiadło takich dwóch w garażu i stwierdziło: „dlaczego nie wspomóc domów dziecka?” I tak się to zaczęło. W tym roku mamy dziesiątą rocznicę naszej akcji „Pielucha dla malucha”. Zbieramy dary rzeczowe, które można przywozić do naszego klubu – artykuły szkolne, gry planszowe, sprzęt sportowy, środki czystości, a całą listę znajdziesz na naszej stronie. Mamy też puszki, które wstawiamy do firm, sklepów, punktów usługowych, urzędów, można tam wrzucać datki. Mamy też zbiórkę internetową. Wszystko, co chcesz wiedzieć na ten temat, znajdziesz na naszej stronie www.angrywolf.pl. Teraz możesz mnie zapytać, a dlaczego nam się chce?
Dlaczego wam się chce?
- Żebyś widział te iskry w oczach tych dzieci, gdy patrzą na te motocykle. Te uśmiechy w zamian za moment posiedzenia w siodle. Znikają im wtedy wszystkie troski i zmartwienia. A jak się zaczynają tłumaczyć, gdy zapytasz, co tam w szkole? Boją się nas i obiecują, że będą się dobrze uczyć. I o to chodzi.
A jak to jest z tą krwią? Motocykliści z „Angry Wolf” chętnie dzielą się życiodajnym płynem?
- Tak, chętnie. W większości jesteśmy honorowymi dawcami krwi. Co więcej, sami organizujemy jej zbiórkę. Co rok robimy „Motoserce”. To taki festyn z krwiobusem. Jest kiełbaska, są koncerty. W tym roku zebraliśmy jako klub prawie 12 litrów krwi podczas kilkugodzinnej akcji w Zagórzu Śląskim. To świetny wynik. Ale jako zrzeszona społeczność od 2009 roku mamy już na koncie ponad 37 tysięcy litrów.
Czyli „wściekłe wilki” są w zasadzie „miłymi wujkami”?
- (Śmiech). Aleś mnie zapędził w kozi róg. No można tak powiedzieć, ale pamiętaj, nie dla każdego.
Ale nie uwierzę, że nie lubicie przygód z dobrą zabawą w tle?
- Bez komentarza.
Żebyśmy za bardzo nie przesłodzili. Jak często zdarza ci się na motocyklu za mocno przekręcić manetkę z gazem, łamiąc przy tym przepisy drogowe?
- Bardzo rzadko. Motocykl nie wybacza błędów. Poza tym, jestem w klubie motocyklowym. Jestem odpowiedzialny. Nie jestem narwanym małolatem bez wyobraźni. Pytałeś wcześniej o stereotypy? Właśnie z takimi walczymy jako zrzeszona społeczność. Osobiście wyznaję zasadę – czym wolniej jadę, tym mnie dłużej oglądają.
Wiedziałem!
- Co wiedziałeś?
Że nie przyznasz się do niczego?
- Lepiej kończmy już ten wywiad. Tak będzie lepiej (śmiech).
Zobacz też:
Wałbrzych: wściekłe wilki, motocykle i... pieluchy (FOTO)
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (archiwum prywatne Daniela Jasińskiego)
Artykuł ukazał się na łamach dwutygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj