| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych region: burmistrz od czterotysięczników (FOTO)
Nie tam żadne spacery z psem, po czasem zbyt łatwych szlakach, zakończone ogniskiem z pieczeniem kiełbasek przy niedawno udostępnionej wiacie turystycznej. Żeby nie było, to też jest miłe, ale adrenalina pojawia się dopiero wtedy, gdy garnitur wraz z lakierkami zastępują czekan i raki. A w tle majaczy wspinaczka lodowcowa w Alpach.
Tak jest w przypadku burmistrza Głuszycy, który chodzeniem po górach zaraził się jakieś 15 lat temu. I nie mówimy tu o naszych okolicznych „pagórkach”, czy sylwestrowych wypadach w Pieniny lub Tatry, które ma „zaliczone” całe. Mówimy o ciut poważniejszej wspinaczce. Jak wyjazd w rejon Monte Rosa, chyba najpotężniejszego masywu górskiego w całych Alpach. Tak zrobił kilkanaście lat temu Roman Głód wraz z dwójka przyjaciół – Rafałem Urbańskim i Dariuszem Tęczą i był… stracony. Zakochał się z wzajemnością. Od tamtej pory stara się zaglądać w tamte rejony Europy regularnie i zdobywać nowe czterotysięczniki. Pierwszym, poważniejszym wyzwaniem, było wejście na szczyt Liskamm (4533 m n.p.m.) w Alpach Pienińskich, a później to już właściwie poszło z… górki. Dziś to już trochę jak bułka z masłem. No może dwa croissanty. Dobra, ale nie przesadzajmy. Do każdej wyprawy wspinacze są doskonale przygotowani, najpierw aklimatyzują się na niższych wysokościach, potem atakują szczyt i wracają do bazy.
Co ciekawe, gospodarz Głuszycy wybiera się w wyższe góry przeważnie w okolicach swoich urodzin, które obchodzi w sierpniu. Czasem nawet żartuje, że świętuje głównie na szczytach. Tak było choćby w 2013 roku z okazji jego 40. urodzin, gdy razem ze wspomnianą dwójką wspinaczy wybrali się na Matterhorn (4478 m n.p.m), symbol Szwajcarii. W wyjątkowy sposób uczcił też swoje 45 urodziny, gdy ze sprawdzonymi przyjaciółmi wszedł na Kazbek (5054 m n.p.m) na Kaukazie. Jak dotąd była to najwyższa góra, na której stanął Roman Głód. Jego kompani kilka dni później wdrapali się na Elbrus, ale on musiał z tego zrezygnować. Wzywały bowiem obowiązki samorządowca.
Choć istnieje co najmniej kilka wariantów przebiegu granicy Europy w rejonie Kaukazu, to jeden z nich – mimo sprzeciwu ludzi z Zakaukazia – uznaje Gruzję, czy Armenię za kraje azjatyckie, więc i Kazbek trzeba uważać za szczyt zdobyty w Azji. W między czasie nasz bohater zdobył kilka, a może nawet kilkanaście innych czterotysięczników, m.in. Mönch (4107 m n.p.m.) czy też Dufourspitze (4634 m n.p.m.), najwyższe wzniesienie masywu Monte Rosa i zarazem drugi co do wysokości samodzielny szczyt Alp, po Mont Blanc.
Co dalej? Biorąc pod uwagę, że wyjazdy samorządowca są niskobudżetowe i ze względu na liczne obowiązki, muszą zamknąć się w ciągu tygodnia, raczej nie ma mowy o zmierzeniu się z Aconcaguą w Ameryce Południowej czy chociażby z Kilimandżaro w Afryce. W głowie Romana Głoda powoli kiełkuje jednak myśl o wyjeździe w Himalaje. Nie na K2 lub Mount Everest, lecz w niższe partie, ale… Na razie nie ma co zapeszać.
Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (archiwum Romana Głoda)
Inni podróżnicy:
WAŁBRZYSZANIE SĄ W DRODZE DO MAROKA... A TU NIESPODZIEWANY ZWROT
WAŁBRZYSZANIN JEDZIE PRZEZ DZIKĄ KANADĘ ZBIERAJĄC DLA HARCERZY
PIASKOWA GÓRA: GÓRY URZEKŁY ICH I ZACHĘCIŁY DO ZDOBYCIA (FOTO)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - wszystkie numery tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj