Dla Vincenza nie ma życia, jak na Połoninie (ZDJĘCIA)
Na listach cenzorów
O Stanisławie Vincenzie i jego czterotomowym dziele „Na wysokiej połoninie” opowiadał w bibliotece na Kasztelańskiej dr Jan Choroszy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Można też było zobaczyć film dokumentalny „Śladami Vincenza” w reż. Waldemara Czechowskiego.
- Od 30 lat istnieje grupa badaczy jego twórczości, nazywamy się „międzynarodówką vincenzowską” i po 30 latach wspólnego gadania jeszcze nie znaleźliśmy żadnego schematu, w którego można by go wpisać. Może to oznaka jego geniuszu – rozpoczął wykład Jan Choroszy.
Vincenz, uważany za swojego duchowego mistrza przez Czesława Miłosza, należał do pisarzy, których w czasach PRL po prostu nie było. Miał życiorys niepoprawny politycznie jako syn właściciela szybów naftowych i miał duże szczęście, bo kiedy po wejściu ZSRR na polskie ziemie w 1939 roku NKWD aresztowało go wraz z synem Aleksandrem, spędził w więzieniu tylko kilka tygodni. Uratowała go interwencja jego byłej żony, Rosjanki. Gdy tylko śniegi zeszły z gór, Vincenz uciekł sobie tylko znanymi ścieżkami na Węgry, gdzie spędził kolejne 5 lat. Sowieci dogonili go i tam w roku 1945, zabrał więc rodzinę i uciekł do Niemiec, gdzie jego syn stacjonował wraz z polskim oddziałem. Wtedy, wypełniając dokumenty jako emigrant, po raz pierwszy w rubrykę „zawód” wpisał „literat”.
Od tej pory współpracował z Jerzym Giedroyciem i działał w polskiej emigracji kulturalnej. - W PRL jego utworów nie wydawano, a kiedy zmarł w 1971 roku, trzeba było autorytetu Iwaszkiewicza, żeby w polskiej prasie ukazał się nekrolog – mówił Jan Choroszy.
Żeby żyć razem i rozumieć się nawzajem
Jak mówił naukowiec, Vincenz jest sytuowany w grupie polskich pisarzy związanych z Kresami, ale zajmuje tam osobne stanowisko. – Był antynacjonalistą, odcinał się od polskiej polityki narodowościowej w latach 30-tych. Dla niego Kresowość była spotkaniem z człowiekiem, który ma inną kulturę. Dziś na przykład na Ukrainie Vincenza tłumaczy się tak, jakby napisał tylko pierwszy tom – etnologiczny opis życia Hucułów. W kolejnych tomach odszedł od tego, interesowała go wspólnota pogranicza, gdzie spotykali się Polacy, Węgrzy, Ukraińcy, Huculi, Ormianie, Żydzi, Romowie, Rosjanie, Słowacy i wielu innych – mówił Jan Choroszy.
Vincenz żyjąc na pograniczu kulturowym przywiązywał wielką wagę do historycznej idei tolerancyjnego współżycia i współdziałania ludów, grup społecznych i różnych wyznań dawnej Rzeczypospolitej. Takiej postawy, „mówienia językiem ludzi, a nie panów”, uczyła go jego huculska niania Pałachna Slipenczuk-Rybenczuk. Od etnologii pisarz przeszedł do uniwersalnych pytań o sens ludzkiego życia, Boga, kosmos. – Kosmos stał się dla niego gwarancją sensu, najbardziej interesował go po prostu byt. Uważam, że był najmądrzejszym pisarzem XX wieku, a to dlatego, że z prób wyjaśniania świata, człowieka i człowieczeństwa nigdy nie zrezygnował, tworząc potężne dzieło pokazujące na 3000 stron życie całego mnóstwa ludzkich grup oraz ich egzystencjalne i codzienne problemy – mówił naukowiec.
Gdyby Sokrates przeżył II wojnę światową...
Ta autorska droga nie była wolna od załamań nerwowych i ciągłego wątpienia w to, czy jego pisarstwo trafia do ludzi, jest potrzebne. Nie przekonał go nawet angielski przekład fragmentów jego książki w Londynie i Nowym Jorku. O swoim dziele mówił drugiej żonie tak: „Połonina to nie jest przecież żadna logika. Tam jest po omacku wszystko wyjaśnione. Ta swoboda wśród lasów, to jest smutne, tak się spełnia cała Połonina. Ale co to jest Połonina? Co to jest życie pasterskie? Nie wiemy przecież. Co się tobie zachciewa, kocie? Wiedzieć więcej, niż człowiekowi można wiedzieć?”
Druga, nieskończona powieść Vincenza miała za bohatera jego ulubionego filozofa, Sokratesa, który wędrował niby po antycznej Grecji, a tak naprawdę po powojennej Europie, konfrontując się z różnymi punktami widzenia, rozmawiając z ludźmi władzy. – Gdyby go ktoś, czyli Giedroyć, przypilnował, żeby to skończył, byłby wielki sukces na skalę Europy – ocenia Jan Choroszy.
Pod koniec życia pisarz przyznał się, że w jego twórczości najważniejsza była intuicja. – Jednak u niego, inaczej niż u innych zwolenników intuicjonizmu, nigdy nie stała w sprzeczności z intelektem – dodał znawca jego twórczości.
Vincenz znał świetnie kulturę starożytnej Grecji, studiował sanskryt, w czasie wojny na Węgrzech ratował Żydów, za co otrzymał odznaczenie „Sprawiedliwy wśród narodów świata”, był autorytetem młodych Szwajcarów ucząc ich o filozofii greckiej, a góry kochał tak, że nie mogąc wrócić w swoje Karpaty, jak najwięcej czasu spędzał w Alpach. Uważał, że w tradycjach Hucułów przetrwała wielkość antycznych Greków.
Biblioteka przy Kasztelańskiej jest 23. miejscem w Polsce, gdzie można oglądać wystawę „Dialog o losie i duszy. Stanisław Vincenz (1888–1971)”, a będzie ona odwiedzać różne polskie biblioteki jeszcze przez trzy lata. Na Podzamczu można ją zobaczyć do 3 lutego.
Czytaj też:
THRILLER POLITYCZNY OD KUCHNI - SPOTKANIE Z TOMASZEM SEKIELSKIM
OLGA TOKARCZUK: SZLIFIERSKA RZĄDZI! CIĄGLE JESTEM STĄD
GRZEGORZ KASDEPKE POD OSTRZAŁEM DZIECIĘCYCH PYTAŃ (ZDJĘCIA)
JOANNA JODEŁKA: PISANIE UZALEŻNIA I MOŻE DOPAŚĆ KAŻDEGO
MAREK KRAJEWSKI: W WAŁBRZYCHU ZDOBĘDZIE MĘSKIE SZLIFY?
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj