
| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych region: Anna Puchała - fit to moje życie

Co to znaczy być fit?
- Dla mnie to prowadzenie zdrowego trybu życia, czyli odpowiednio zbilansowana dieta oraz aktywność ruchowa. Od około 8 lat jestem trenerem personalnym, lecz ze sportem miałam do czynienia od dawna, bo na przykład w dzieciństwie jeździłam konno. Smuci mnie to, że bycie fit to niestety nadal odstępstwo od normy.
Każdemu powinno zależeć na byciu zdrowym i sprawnym?
- Oczywiście i na utrzymaniu naszego ciała jak najdłużej w dobrej kondycji (uśmiech). Wielu negatywnie reaguje na „bycie fit”. Nawet moja rodzina w większości nie ma do tego przekonania. Mówią mi, że przesadzam, że trzeba jeść, że cukier rafinowany potrzebny jest do życia, że nie mogę wszystkich mierzyć własną miarką, a ja robię swoje i dobrze mi z tym.
Elementem bycia fit był dla Pani także udział w zawodach sylwetkowych bikini fitness?
- Chyba tak, lecz to było po prostu moje wielkie marzenie. Trochę szalone, bo zrealizowałam je dopiero w wieku 37 lat. Wiedziałam, że będę konkurować z o wiele młodszymi zawodniczkami, a mimo to zdecydowałam się spróbować i nie żałuję. Spełniłam marzenie i jestem z siebie bardzo dumna. Także z tego, że to w małej siłowni w Centrum Sportu i Rekreacji w Walimiu zaczęła się moja przygoda z treningiem siłowym.
Debiut w Siedlcach, w imprezie pod egidą federacji WPF, od razu przyniósł sukces. Żyje Pani jeszcze tym wydarzeniem?
- Oj tak, to był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Planowałam tę chwilę od dawna. Kiedy dojechałam na miejsce i weszłam do sali na weryfikację zawodniczek, poczułam endorfiny i fascynację. Nie mogłam doczekać się kiedy wyjdę na scenę i zaprezentuję się... (chwila milczenia). Nawet nie potrafię słowami opisać tego co czułam. Miałam lęk przed występem przed wielką publicznością i oceną sędziów. O dziwo jednak tuż przed godziną zero, wszystko ze mnie zeszło. Postanowiłam, że będę bawić się chwilą i delektować, a nie stresować. Choć mam świadomość, że jeśli jeszcze kiedyś zdecyduję się na kolejny występ, będę musiała wykonać sporo pracy, żeby poprawić formę.
Czas, żeby wytłumaczyła Pani, takiemu człowiekowi jak ja, będącemu laikiem w dziedzinie fit, cóż to takiego jest to bikini fitness?
- Kategoria, w której brałam udział to „Ms. Bikini Model first timer”, czyli debiuty. Wyzwanie dla kobiet, które pielęgnują doskonałość genetyczną swoich ciał i są sprawne fizycznie. Ważnym szczegółem oceny jest przede wszystkim to, by zawodniczki nie miały zbytnio zdefiniowanego i rozbudowanego umięśnienia. Ekstremalna definicja umięśnienia jest niedopuszczalna, co nie zmienia faktu, że ciało powinno być jędrne, o zdrowym i sprężystym wyglądzie. Góra sylwetki musi być proporcjonalnie rozwinięta w stosunku do równie harmonijnej dolnej połowy ciała. Wąska talia bez wyrazistych mięśni brzucha, zarysowane biodra, plecy wpisane w delikatny, kobiecy trójkąt, doskonale ukształtowane nogi – to te części ciała, które odgrywają ważną rolę w ocenie. Pod uwagę brana jest też uroda z mocnymi akcentami kobiecości, bez cech maskulinizacji, oraz fryzura dopełniająca klasę kobiety w tej kategorii.
Słowem mniej mięśni, a więcej gracji?
- Bikini fitness to nie tylko określony wygląd sylwetki, lecz prezentacja sceniczna – pozowanie oraz kobiecy, dopracowany w każdym szczególe wygląd. Liczy się wszystko razem.
Sama Pani ułożyła plan treningowy, określający, które partie mięśni powinny być najbardziej rozbudowane?
- Na początku przygotowań, czyli jakieś 3 lata temu, sama układałam sobie plany treningowe oraz żywieniowe, lecz doświadczone zawodniczki poradziły mi abym znalazła dobrego trenera. Kogoś kto będzie dużo wymagał i oczekiwał osiągnięcia zamierzonych efektów bez żadnych wymówek. Tak też zrobiłam.
Jak dużo trzeba było poświęcić, żeby „wyrzeźbić” sylwetkę, dającą medal na ważnych zawodach?
- Treningi 5 razy w tygodniu po 3 godziny dziennie. Trening siłowy, cardio, nauka pozowania. O diecie nie wspominam, bo to jest dla mnie codzienność i nie jest kłopotem fakt, że codziennie po powrocie do domu o godzinie 20:00 przygotowuję odpowiednio zbilansowane posiłki do pudełek na drugi dzień. O 5:00 rano codziennie pobudka, potem praca na 2 etaty – biurowa oraz trenera personalnego. W sumie nie wiem jak dużo poświęciłam, ponieważ ja tego bardzo chciałam. Poza tym cały czas miałam wsparcie mojego partnera Marcina.
Naprawdę niczego nie było Pani żal?
- No dobrze, było, dwóch kochanych kotków, które na mnie zawsze cały dzień czekają (śmiech).
Aby wymodelować swoje ciało, najpierw należało spalić zbędną tkankę tłuszczowa? Jak to się robi skutecznie?
- Może gdybyśmy rozmawiali o osobie, która dopiero zaczyna swoją przygodę z treningami i ma tłuszczyk do spalenia, to owszem byłoby to ważne. Ja od wielu lat trenuję i dbam o swój wygląd więc swoje przygotowanie zaczęłam od budowania masy mięśniowej. O wiele trudniejszy jest etap redukcji w okresie poprzedzającym zawody. Musi być przeprowadzony z głową aby coś zostało z tego okresu „masowego”. Cały ten czas był dla mnie lekcją o swoim organizmie. Wiele mnie to nauczyło i jeśli zdecyduję się na kolejny start, to będę o wiele mądrzejsza.
Wspomniała Pani o diecie, gdzie w tej całej zabawie jest na nią miejsce?
- Dieta zawsze jest na pierwszym miejscu. Bez tego nic się nie osiągnie. Nawet osoby, które chcą zacząć się po prostu ruszać powinny zmienić swoje złe nawyki żywieniowe. Dieta to 90 procent sukcesu.
Czyli zero tłuszczów i węglowodanów?
- Nie do końca. Wszystkie składniki są potrzebne do życia i do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Dieta powinna być zbilansowana i dopasowana do konkretnej osoby, czyli musi być dostarczona odpowiednia ilość białka, tłuszczu oraz węglowodanów.
Co jest najważniejsze w procesie przygotowywania się do zawodów tuż przed startem? Proszę pozwolić, że zgadnę – odwodnienie organizmu?
- W punkt! Tydzień przed zawodami to tak zwany „peak week”. Odwodnienie organizmu. Odpowiednio dobrana ilość wody oraz soli w diecie. Kluczowa jest manipulacja tymi dwoma składnikami.
Pozbycie się wody z organizmu powoduje, że skóra staje się cieńsza, a mięśnie bardziej widoczne?
- Tak. Ma to na celu pozbycie się nadmiernej ilości wody, ale podskórnej aby wyeksponować mięśnie.
Najefektowniej w bikini fitness powinny prezentować się u kobiet ręce, nogi i pośladki?
- Najważniejsze są odpowiednie proporcję ciała, wąska talia, zarysowana obręcz barkowa, plecy kształtujące się w kobiecy trójkąt i... pośladki (śmiech).
Można mieć perfekcyjną sylwetkę, ale bez umiejętności pozowania niczego się w tym sporcie nie osiągnie? To jest właśnie najistotniejsze w trakcie prezentacji na zawodach?
- Muszę przyznać, że nauka pozowania była dla mnie najtrudniejszym elementem całych przygotowań. Szczególnie, że nigdy nie czułam się najlepiej w poruszaniu się, czy w tańcu. Takiej osobie o wiele trudniej idzie nauka pozowania. Miałam szczęście, że trafiłam na wspaniałą nauczycielkę, Kasię Rodzik. Ta kobieta zrobiła „ze słonia baletnicę” (długi śmiech). Wydobyła ze mnie kobiecość.
Uczestniczki zawsze występują w bikini, ale dlaczego mają na sobie aż tyle błyszczących elementów wszytych w strój i po co smarują ciało substancjami brązującymi?
- Tyle błyskotek jest potrzebnych, aby zawodniczka czuła się wyjątkowo oraz kobieco. Do tego piękny makijaż i fryzura. Ciało „pobrązowione” pomaga wyeksponować figurę. Całość jest dopełnieniem ciężkiej pracy włożonej na siłowni.
Tak sobie miło rozmawiamy, ale jakie są skutki uboczne uprawiania bikini fitness?
- W mojej sytuacji skutkiem ubocznym był większy apetyt na dalsze zawody oraz endorfiny, które nadal są we mnie. Prawidłowo prowadzona zawodniczka nie powinna odczuwać żadnych skutków ubocznych.
Fit to pasja do bycia zdrowszym, sprawniejszym, szczęśliwszym, czy może już trochę obsesja?
- Coś w tym jest, że trochę robi się z tego obsesja. Lecz trzeba zachować umiar. Jak we wszystkim w życiu.
A jak jest w Pani przypadku?
- Fit to całe moje życie. To właśnie dzięki byciu fit moje życie zmieniło się na lepsze. Stałam się dzięki temu zdrowszym i mądrzejszym człowiekiem, a moim celem jest pomagać innym oraz ich uświadamiać.
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (archiwum prywatne Anny Puchały)
A to inny ekspert:
Wałbrzych: emerytowany wuefista i trener z milionami odsłon
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie PDF na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj