| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych: Agnieszka Franków-Żelazny podsumowuje pierwszy rok
Za chwilę minie rok odkąd została Pani szefową Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu. Czy można już podsumować ten okres?
- Po pierwsze trzeba uczciwie powiedzieć, że to jest sezon zmian, które są oczywiste i były jak najbardziej do przewidzenia. Zmiany odbywają się zarówno na poziomie funkcjonowania instytucji, propozycji artystycznej i edukacyjnej, jak i dotyczą kwestii personalnych.
Które z artystycznych spotkań na estradzie filharmonii w minionym roku były dla Pani jako muzyka najważniejsze, najbardziej interesujące?
- Z punktu widzenia propozycji artystycznej, a więc tego, co chcemy dać meloman, to uważam, że ogromna większość naszego programu była niezwykle interesująca i na wysokim poziomie. Byli u nas dyrygenci, którzy dotąd nigdy nie zawitali do Filharmonii Sudeckiej. Odwiedzili nas wspaniali soliści, a propozycja repertuarowa była bardzo zróżnicowana i atrakcyjna. Natomiast dla mnie osobiście oczywiście najwięcej emocji wzbudziły koncerty, które miałam przyjemność prowadzić od pulpitu dyrygenckiego – dwa wspaniałe dzieła oratoryjne i koncert z udziałem chóru dziecięcego Filharmonii Sudeckiej.
Krytycy muzyczni omawiający tegoroczne propozycje mówią o Filharmonii Sudeckiej „ambitna”. Co to oznacza?
- (Uśmiech). Trudno mi powiedzieć, co mają na myśli autorzy takiego sformułowania, ponieważ ono może być zarówno pozytywne, jak i negatywne. Dla mnie najważniejsze przy programowaniu kończącego się sezonu było połączyć dwa aspekty – dać melomanom ofertę na miarę misji, jaką pełni Filharmonia Sudecka, a jednocześnie dać możliwość rozwoju orkiestrze symfonicznej oraz pracownikom administracji.
Powiedziała Pani otwierając mijający sezon „Razem tworzymy filharmonię”. Kogo udało się zaprosić do tego współtworzenia?
- Rzeczywiście to jest bardzo ważny aspekt naszej działalności – nie jesteśmy przecież samotną wyspą. W tym sezonie udało nam się nawiązać współpracę z gminą Wałbrzych, szczególnie z wiceprezydent Sylwią Bielawską, z instytucjami i organizacjami lokalnymi opiekującymi się seniorami, w tym z Wałbrzyską Radą Seniora, a także z Uzdrowiskiem Szczawno-Jedlina, z Wałbrzyską Galerią Sztuki BWA. Ale też z Zespołem Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki w Wałbrzychu, Dolnośląską Organizacją Turystyczną, Dolnośląskimi Pracodawcami, z uczelniami muzycznymi w Warszawie, Wrocławiu i Wiedniu, z Festiwalem Daisy czy z Polskim Wydawnictwem Muzycznym i organizacjami pozarządowymi.
A co z melomanami uczestniczącymi w koncertach jako tymi, którzy również tworzą filharmonię?
- Przyznam, że tutaj mamy jeszcze dużą przestrzeń do zagospodarowania. Szczerze powiem, że zaskoczyło mnie, jak wiele mamy w tym temacie do zrobienia. I nie mówię tutaj tylko o nas, pracownikach filharmonii, ale o wszystkich mieszkańcach Wałbrzycha i regionu, którym zależy na ubogacaniu naszego życia poprzez kontakt z muzyką. To zadanie dla nas wszystkich, aby docierać z informacją o wartości muzyki, a tym samym wartości propozycji muzycznej Filharmonii Sudeckiej.
Do jakich działań Filharmonia Sudecka chce zaprosić partnerów w kolejnych latach?
- Chciałabym kontynuować rozwijanie kontaktów, pozyskiwać nowe w Polsce, ale również wśród naszych sąsiadów w Czechach i Niemczech.
Praca w Wałbrzychu nie wyczerpuje Pani aktywności artystycznej?
- Wciąż jestem profesorem w dwóch uczelniach muzycznych, a także działam jako aktywna dyrygentka i chórmistrz. Wszystkie przestrzenie, w których jestem aktywna zawodowo dopełniają się, zarówno jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów i poznawanie ludzi kultury, jak i o łączenie mojej działalności managerskiej, artystycznej i pedagogicznej.
Muzyka jest kojarzona z odpoczynkiem po pracy. Jak w tym sezonie udało się Pani odpocząć i zregenerować?
- Moje ciało odpoczywa śpiąc oraz podczas wolnych dni z rodziną lub znajomymi, ale umysł odpoczywa znacznie częściej ponieważ od jednej pracy odpoczywam wykonując inną. Poza tym dodają mi energii ludzie pasji, którzy z pozytywną energią podchodzą do naszej wspólnej pracy. Wtedy nie czuję, że pracuję, a raczej mam wrażenie, że realizujemy jakąś wielką misję, która raczej dodaje energii niż ją zabiera.
Wałbrzych, zielone miasto, najlepsze do… jak Pani rozwinęłaby takie zdanie?
- W kontekście Filharmonii Sudeckiej hasło „zielone miasto” nie działa. Niestety jesteśmy położeni w fatalnym miejscu, które jest ukryte między budynkami, pośród zwartej zabudowy, gdzie nie ma terenów rekreacyjnych, ani szczególnie bogatej zieleni miejskiej. Ten fakt mocno utrudnia dotarcie do melomanów z informacją o naszej propozycji muzycznej. Na ten moment, powiedziałabym, że Wałbrzych najlepszy jest do rozwijania pasji i nawiązywania kontaktów.
Jak Pani zdaniem propozycja koncertowa Filharmonii Sudeckiej wpływa na lokalną społeczność?
- Mam nadzieję, że daje równowagę między codzienną pracą i troskami oraz kształtuje gusta i integruje. Filharmonia to przestrzeń do spotkań nie tylko artystów z melomanami, ale także melomanów ze sobą.
Bycie dyrektorem filharmonii to odpowiedzialność. Co dla Pani znaczy bycie odpowiedzialnym za program Filharmonii Sudeckiej w Polsce i regionie?
- Na szczęście nie jestem sama i nie czuję, że sama tworzę program. Wręcz przeciwnie – cały czas tworzą go nasi muzycy i administracja, a to co zaplanowaliśmy na kolejny sezon jest wynikiem pracy wielu osób już na poziomie koncepcji programowej. Z drugiej strony mamy duże wsparcie ze strony marszałka i pracowników Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, więc jak na razie udaje się w miarę spokojnie, chociaż pracowicie płynąć w tym wspólnym muzycznym rejsie.
Co pokazał Pani ten miniony rok w Filharmonii Sudeckiej?
- Przede wszystkim pokazał jak wiele jest do zrobienia w temacie budowania publiczności, ale także widoczności filharmonii w mieście i regionie. Był także okazją do bliższego poznania się z pracownikami, odkrywania ich potencjału, jak i potencjału ludzi tworzących kulturę w mieście i okolicy.
Czuje Pani, że w nadchodzącym sezonie należy przejść do następnego rozdziału, do nowych pomysłów?
- Oczywiście! Doświadczenia i wnioski z bieżącego sezonu w dużej części wpłynęły na kształt propozycji na kolejny.
Trudno połączyć role dyrektora i dyrygenta?
- To bardzo dobre połączenie. Po pierwsze daje możliwość poznania z muzykami w relacji artystycznej, po drugie bycie muzykiem-dyrygentem i managerem jednocześnie, daje szansę na zapewnienie optymalnych warunków pracy zarówno dla muzyków, jak i administracji organizującej pracę muzyków. Choć nie ukrywam, że nie jest to łatwe, nie zawsze i nie od razu się udaje.
Wałbrzych i Aglomeracja Wałbrzyska rozwijają się dynamicznie, jak rozwinie się oferta FS w kierunku społeczności lokalnej?
- Przede wszystkim – i to jest nasze zadanie na najbliższy sezon i to pewnie nie jedno – powinniśmy mieć ofertę dla wszystkich grup wiekowych, a co za tym idzie używać sposobów komunikacji dostosowanych do konkretnych odbiorców. Pracujemy zatem nad ofertą dla najmłodszych, dla młodzieży oraz dla dorosłych melomanów, ze szczególnym uwzględnieniem seniorów.
I na koniec, lubi Pani chodzić na koncerty?
- Do Filharmonii Sudeckiej chodzę z wielką przyjemnością nie tylko dlatego, że uważam, że to mój obowiązek. Mam po prostu potrzebę bycia z ludźmi, którzy tworzą to miejsce – tak z pracownikami, jak i z melomanami. Co do pozostałych koncertów to lubię chodzić na takie, na których mogę zapomnieć, że jestem muzykiem-dyrygentem i po prostu wzruszam się muzyką i muzykami.
Redakcja
Fot. użyczone (Filharmonia Sudecka)
Czytaj też:
Filharmonia Sudecka: jedna dyrektor się żegna, druga wita (FOTO)
Artykuł ukazał się na łamach dwutygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj