| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych: było ciężko, ale się udało
Czy płyta „Chóralnie” to Pani dziecko?
- Nie tylko moje. Płyta powstała dzięki zaangażowaniu i determinacji wszystkich tych, którzy przyczynili się do jej realizacji – instruktorów, aranżerów, muzyków kapeli, produkcji oraz przede wszystkim naszej wspaniałej, wałbrzyskiej młodzieży „chóru” Zespołu Pieśni i Tańca Wałbrzych.
To dziecko długo wyczekiwane?
- Zdecydowanie tak. W 2020 roku zaczęliśmy planować nagrania. Repertuar do płyty wybraliśmy wspólnie z całą kadrą. Trzeba było opracować aranże utworów na chór i kapelę. Większość z nich zaaranżował Paweł Stuczyński, muzyk Filharmonii Sudeckiej oraz nauczyciel w ZSM im. Stanisława Moniuszki w Wałbrzychu. Współpraca z nim zaczęła się już trochę wcześniej, bo w marcu 2019 roku, gdy realizowaliśmy koncert „Dwa serduszka”. Wówczas potrzebowałam opracowania do tego właśnie, tytułowego utworu, takiego niebanalnego, ciekawego, zaskakującego. Wtedy od razu pomyślałam o Pawle. No i rzeczywiście – zaskoczył. Pamiętam jak podczas zgrupowania Zespołu w Różance, wzięliśmy się do pracy nad tym właśnie utworem.
Gładko wszystko poszło?
- Wręcz przeciwnie, początkowo było ciężko. Zadawałam sobie pytanie, czy damy radę. Moja nauczycielka fortepianu zawsze powtarzała „Cierpliwość pokonuje niepowodzenia”. No i tak cierpliwie i powoli zaczęło się kleić, zaczęło współbrzmieć. Potem powstały aranże na chór i kapelę do „Oberka Opoczyńskiego”, „W Kadzidlańskim Boru”, czy też nowe aranże dla kapeli do utworów, które znajdują się na płycie. Z kolei Przemysław Marcyniak, instruktor oraz muzyk zespołu ludowego „Warszawianka” zaaranżował przepiękne pieśni ludowe „Nisko Słonko”, pieśń kurpiowską oraz „Przesło lato” z regionu Opoczna.
Muzycy udźwignęli zadanie?
- Musze przyznać, że choć mamy w kapeli profesjonalnych muzyków, to łatwego zadania też nie mieli. Zaaranżowane utwory nie były proste. Musieli spędzić trochę czasu na ich ćwiczenie. Muszę także wspomnieć o koordynatorze Zespołu, Rafale Ślipku, który pozyskał środki na sfinansowanie płyty i to on dopinał już wszystkie szczegóły. No i oczywiście zespołowa młodzież. Bez nich tej płyty by nie było.
Gdzie odbywały się nagrania?
Wielkie podziękowania należą się Bartoszowi Miszczykowi, realizatorowi dźwięku w M:23 Studio w Wałbrzychu. To wspaniały, wrażliwy, pełen empatii człowiek, z którym współpracowało się bardzo dobrze. Dziękuję, że podjął się tego zadania, które wcale nie było takie proste. Jak sam zresztą powiedział.
Słyszę, że na każdym etapie nie było łatwo, jest więc coś, co z perspektywy czasu zrobiłaby Pani brzmieniowo inaczej, niekoniecznie lepiej?
- Zawsze można coś zmieniać, ulepszać, ale też nie było za bardzo takiej możliwości. Cieszyliśmy się, jak tylko mogliśmy spotkać się na próbach i nagrywać, a jak Pan wie, ciągle przeszkadzała nam pandemia. Lockdowny, kwarantanny, choroby, niemożność zgrania się w jednym czasie, było naprawdę ciężko. Pojawiały się chwile, że wątpiliśmy w to, czy w ogóle uda nam się nagrać tę płytę.
Tytuł krążka sugeruje, że usłyszymy wyłącznie śpiew chóru. To płyta tylko dla koneserów tego typu wokalu?
- „Chóralnie” to nie tylko śpiew chóru. Na płycie umieściliśmy również piosenki takie jak: „Bandoska”, „Dolina”, „Przesło Lato”, które wykonują solistki – Hanna Roman, Maja Świderska oraz Sylwia Sałamaj. Jednak nazwa tej płyty wzięła się z tego, że na płycie przeważają właśnie utwory na chór.
Z myślą o jakim odbiorcy nagrywaliście tę płytę?
- Przede wszystkim chcieliśmy, żeby płyta była taka dla nas, taka „nasza”, aby była pamiątką na całe życie, pamiątką po nas. Jednak oczywiście chcemy, by dotarła do tych, którzy choć troszkę mają w sercu Zespół Pieśni i Tańca Wałbrzych, do absolwentów, miłośników oraz przyjaciół Zespołu. A jeśli dotrze dalej i spodoba się pozostałym odbiorcom to będziemy przeszczęśliwi.
Folklorowi trudno jest się przebić do szerszej publiczności?
- Myślę, że na przestrzeni lat to się zmieniło – na lepsze. Zauważam nowy trend, że znów folklor zaczyna odgrywać ważną rolę, zaczyna być modny. Folklor już nie kojarzy się z wiochą, jak kiedyś. Coraz bardziej popularyzowana jest muzyka folkowa wśród dzieci i młodzieży, coraz więcej organizowanych jest warsztatów z tańców z różnych regionów Polski, czy warsztatów ze śpiewu tradycyjnego, śpiewu białego, które cieszą się dużym zainteresowaniem. Nawet powstał w tym roku nowy kierunek na Akademii Muzycznej w Katowicach – muzyka tradycyjna.
To co słychać na płycie, to nowa twarz Zespołu Pieśni i Tańca Wałbrzych?
- (Dłuższa chwila zastanowienia). W sumie mogę powiedzieć, że tak! To co słychać na płycie to nasza nowa twarz.
„Chóralnie” zawiera 13 utworów, praktycznie każdy „dotykający” innego regionu Polski. Różnorodność jest siłą produkcji?
- Myślę, że dzięki różnorodności utworów z różnych regionów, każdy znajdzie coś dla siebie, a o to nam chodziło.
Dobrze, że nie zapomnieliście o tradycjach Wałbrzycha, bo przynajmniej dwie pieśni opowiadają o górnikach…
- No jak moglibyśmy zapomnieć o naszych tradycjach górniczych (śmiech). Od zawsze, od samego początku powstania Zespołu kultywowane są tradycje górnicze, śpiewane są piosenki o górnikach i ich pracy. Nie mogło również zabraknąć tych pieśni na płycie, od których właśnie zaczynamy nasz materiał.
Jaka była największa trudność, z którą musieliście zmierzyć się podczas nagrywania płyty?
- Największym problemem było zorganizowanie terminu nagrań, tak aby wszystkim pasował. W dzisiejszych czasach trudno jest spotkać się z najbliższymi, a co dopiero dopasować się z terminem dla 30-40-osobowej grupy. Jak już ustaliliśmy daty nagrań to spłatał nam figla COVID. I tak płyta, która miała być prezentem z okazji 65-lecia Zespołu Pieśni i Tańca Wałbrzych w 2020 roku, nie ujrzała światła dziennego. Jubileusz niestety również się nie odbył. Gdy powracaliśmy na sale prób z nową energią i z nowym nastawieniem, ponownie rozdzielała nas pandemia.
To był trudny czas dla nas ale wytrwaliśmy i w ciągu ponad dwóch latach, udało się zakończyć sukcesem to przedsięwzięcie. Płyta została nagrana, a 1 października 2022 roku, w Sali Łańcuszkowej w Starej Kopalni odbył się koncert promujący „Chóralnie”. Połączyliśmy śpiew z tańcem oraz wspaniałymi wizualizacjami. To było piękne widowisko, za które dziękuję naszemu kierownikowi artystycznemu, instruktorce tańca Sylwii Sałamaj oraz koordynatorowi Zespołu Rafałowi Ślipkowi.
To pierwsza płyta ZPiT Wałbrzych od 17 lat. Dlaczego tyle trzeba było na nią czekać?
- Tak. Jestem instruktorem wokalnym w Zespole od 11 lat. Najpierw prowadziłam grupy dziecięce, rozwijając najmłodszych wokalnie, kształcąc ich słuch muzyczny, by w następnym etapie nauki posiadali umiejętność śpiewania utworów wielogłosowych. Zaczynaliśmy od prostych piosenek jednogłosowych, potem dwugłosowych, stawiałam coraz większą poprzeczkę i po latach udało mi się osiągnąć mój zamierzony cel – śpiew w chórze czterogłosowym. Wtedy byliśmy już gotowi na nagranie płyty.
Gdyby podobną przerwę zrobił sobie jakiś zespół rockowy, pewnie fani, by mu tego nie darowali. Na wasz nowy materiał czekali z utęsknieniem?
- Nie wiem czy fani nie mogli doczekać się nowej płyty, ale mając na nią materiał, postanowiliśmy ją nagrać. A z utęsknieniem to my czekaliśmy na jej efekty i udało się, mamy to! Osiągnęliśmy cel.
Ja uważam, że warto było tyle czekać, bo choć nie jestem miłośnikiem tego typu muzyki, to robota jaką wykonaliście robi wrażenie.
- Cieszę się, ponieważ opinie odbiorców są dla nas bardzo ważne. A jeśli są pozytywne, to... czego chcieć więcej?
I na koniec najważniejsze, gdzie można posłuchać folkowych, chóralnych utworów i gdzie kupić krążek?
- Płytę można kupić w naszej siedzibie lub podczas koncertów Zespołu Pieśni i Tańca Wałbrzych. Utwory także umieszczone są na soundcloud.com.
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (Waldemar Łomża/ZPiT Wałbrzych)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj