Tomasz Raczek na dobry początek biblioteki i WOK-u (FOTO)
Dużo produktów książkopodobnych
Jak mówił Tomasz Raczek, wiele zawdzięczał swojej szkolnej wychowawczyni, Annie Radziwiłł, ówczesnej wicedyrektor XLI Liceum Ogólnokształcącego im. Joachima Lelewela, późniejszej minister edukacji. Uczniowie tak ją uwielbiali, że uczyli się przede wszystkim dlatego, by nie zawieść „Radziwiłłki”. Ona wybrała sobie grupę zainteresowanych historią i co drugą niedzielę wywoziła ich za miasto do jakiegoś nieznanego prywatnego domu, za każdym razem innego. – Potem zorientowałem się, że to był taki „latający uniwersytet” i tam się uczyliśmy innej historii niż ta, która była w podręcznikach. Opowiadali tam o niej Kuroń, Michnik, prof. Andrzej Zahorski, późniejszy minister Stefan Meller.
Jak mówił krytyk, na początku nie chciano drukować jego recenzji, ponieważ nie były zgodne z oczekiwaniami redakcji „Słowa Powszechnego”, w której pracował na początku, a przed emigracją uchroniło go przyjęcie do „Polityki”. Dziś czuje się przede wszystkim wydawcą książek. – Z bibliotekami i księgarniami jest od pewnego czasu lepiej, ale nie z czytelnictwem. Bibliotek buduje się więcej, ale wyniki ze sprzedaży książek są zafałszowane, bo w megastorach takich jak „Empik” jest dużo produktów książkopodobnych, zawierających tylko przepisy kulinarne czy zdjęcia, a szczytem jest książka mojej koleżanki „Notatnik z podróży”, która składa się z... pustych stron i informacji: „Tu będziesz zapisywać swoje wrażenia z podróży”. To raczej wydarzenia celebryckie, a nie książki – mówił Tomasz Raczek.
Zauważyła pani tego pistolecika?
Według właściciela Instytutu Wydawniczego Latarnik im. Zygmunta Kałużyńskiego e-booki są fantastyczną odpowiedzią na pragnienie nowoczesności u czytelników, ale książki, które będą chcieli mieć, i tak postawią sobie oni na półkach i będą szukali ładnie wydanych i na dobrym papierze, żeby móc do nich wiele razy wracać. – Tyle razy wieszczono koniec książki, ale ona się nie skończyła i jest ładniejsza.
A jak poznał Zygmunta Kałużyńskiego? – Był znanym w telewizji krytykiem, który się nie zgadzał z przedmówcą i stwierdzał na przykład: „Pan mówi bzdury!” Dziś takie coś jest na porządku dziennym i to żadna atrakcja, ale wtedy, kiedy wszyscy zawsze zgadzali się ze wszystkimi, on zbijał innych z pantałyku i w programie realizowanym na żywo, gdzie wszyscy grzecznie siedzieli, potrafił nagle wstać i chodzić po studiu. To wszystko mi się bardzo podobało - przyznawał Tomasz Raczek. - Pamiętam, że podczas dyskusji o „Nad Niemnem” nagle powiedział do jednego z rozmówców: „Ja panu zaraz przyłożę!” i wyciągnął pasek ze spodni do połowy.
Ale to nie spowodowałoby jeszcze pewnie współpracy obu panów w „Perłach z lamusa”, gdyby nie ojciec Tomasza Raczka, który przyniósł mu książkę Kałużyńskiego „Nowa fala zalewa kino” i nakłonił go, żeby wziął udział w cyklicznym programie telewizyjnym, w którym studenci dyskutowali z krytykiem. Poszedł i... nie dał sobie przerwać. Nie wiedzieć czemu potem zapraszano go stale. Po latach od realizatorki programu usłyszał, że po pierwszym odcinku z jego udziałem Zygmunt Kałużyński przyszedł do niej i powiedział: „Zauważyła pani tego pistolecika, co mi nie dawał dojść do słowa? Niech go pani zawsze zaprasza, bo z nim mi się dobrze rozmawia”.
- Należy dbać o to, żeby wśród naszych przyjaciół był choć jeden, który myśli inaczej niż my. Inaczej przenosimy się w świat fikcji i tracimy kontakt z rzeczywistością – komentował Tomasz Raczek.
Odpowiedzialność
Tak zaczęła się dziesięcioletnia współpraca obu panów i przyszedł dzień, kiedy młodszy z nich zdał sobie sprawę, że łączy ich przyjaźń prawdziwa, a nie zawodowa i że czuje na sobie ogromną odpowiedzialność. A było to wtedy, gdy lekarz powierzył mu zadanie przekazania Zygmuntowi Kałużyńskiemu informacji o śmiertelnej chorobie. – Pytałem siebie, czy wolałby, żeby go oszukiwać, czy chciałby to usłyszeć. Ale wiedziałem, że jest waleczny, że nie płynie z prądem. Powiedziałem. Reakcja była taka: „No, to nareszcie mi ktoś to powiedział, a teraz jestem zmęczony i chcę spać”. On to przyjął, włożył w kapsułę, przeszedł nad tym do porządku dziennego i żył dalej. I więcej do tego nie wracał – wspominał Tomasz Raczek.
Krytyk i wydawca powrócił też do ujawnienia swojej orientacji seksualnej w 2007 roku, kiedy przyznał, że od 15 lat jest w związku z Marcinem Szczygielskim: – Miałem potrzebę, żeby udowodnić, że na ten temat można też mówić elegancko i tak, żeby to nie było niegustowne, obrzydliwe i nie budziło zażenowania. Od tamtej pory spotykam wielu ludzi na ulicy i nikt mi jeszcze nie naurągał. Może się mówi, że Polacy są nietolerancyjni, ale ja miałem inne doświadczenia.
Dziś Tomasz Raczek weźmie udział w spotkaniu autorskim w bibliotece miejskiej w Świdnicy. A w środę w nowej bibliotece na Piaskowej Górze na czytelników czekać będzie Joanna Bator.
Czytaj też:
BIBLIOTEKA I WOK PIASKOWA GÓRA JUŻ OTWARTE (ZDJĘCIA)
ATRAKCYJNY MARZEC W BIBLIOTECE POD ATLANTAMI
ARCHIPELAG, WAŁBRZYCH, SOBIĘCIN - FILIP SPRINGER ZNOWU U NAS
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj