Wałbrzych koszykówka: Srebro na wagę złota cz. II
W poprzednim numerze, w części pierwszej pisaliśmy o początkach sezonu 2006/2007. Już rozgrzani (Wałbrzych koszykówka: Srebro na wagę złota cz. I )? Wchodzimy zatem w dalszą część tamtego pamiętnego sezonu!
Poxipol z Częstochowy
Od początku sezonu stało się jasne, że oglądaliśmy Górnika mocniejszego niż przed rokiem. Nie był to jednak zespół kompletny. Po pięciu meczach pożegnano środkowego Zbigniewa Dolińskiego. To zwolnienie Czerniak argumentował niezgodnością charakterów oraz tym, że nie mógł przekonać „Doliny” do wytężonej pracy na treningach. Później szkoleniowiec dodał jednak, że Zbychu to ogólnie „fajny chłopak”, ale sportowo jest mu z nim raczej nie po drodze. Kilka tygodni później spod Chełmca wyjechał również 38-letni weteran Adam Gołąb. W przeszłości reprezentant Polski, rok wcześniej rzucający w Radomiu na poziomie śr. 20 pkt, nie odnalazł się w układance Czerniaka, trafiając śr. poniżej 40 proc. rzutów z gry i notując śr. tylko 6 pkt w meczu.
Ktoś odszedł, więc ktoś musiał się pojawić. Pod koniec listopada do Wałbrzycha zawitało dwóch charakternych koszykarzy Sportowca Częstochowa. Pierwszym z nich był Wojciech Kukuczka, syn słynnego alpinisty, 33-letni doświadczony skrzydłowy, od lat bardzo solidny na poziomie I ligi. Drugim był obrońca Michał Saran, po raz pierwszy opuszczający rodzinną Częstochowę, notujący w lidze śr. 18 pkt. Jeszcze kilka dni wcześniej obaj grali ze Sportowcem w Wałbrzychu, gdzie przegrali w ligowym starciu 75:80.
„Oni zadziałali na nas jak Poxipol, który skleił nas w jedność” – stwierdził w tamtym okresie Rafał Glapiński. Rzeczywiście, zjednoczonego i rozpędzonego Górnika trudno było dogonić. Po pierwszej rundzie zajmował pozycję wicelidera tabeli. Sławomir Nowak w jednym z wywiadów mówił o dobrej atmosferze w drużynie, nazywając kolegów z teamu… sympatycznymi ludźmi. Dodał także, że są „silnym zespołem i trudno, żeby przeciwnicy myśleli sobie, że mecz w Wałbrzychu to spacerek!” Pierwsze miesiące 2007 roku nie były jednak usłane różami. Na początku roku z powodu kontuzji wypadł Dymarski, w lutym gips założył Czerwonka, a problemy z kostką miał także Glapiński.
Boiskowe wyczyny wałbrzyszan w rozgrywkach 2006/2007 zostały docenione przez obserwatorów. W marcu aż trzech biało-niebieskich (Glapiński, Stokłosa i Saran) zagrało we Wrocławiu w Meczu Gwiazd I ligi, a jedną z drużyn prowadził Radosław Czerniak.
Górnik zakończył rundę zasadniczą z bilansem 18-8, plasując się w tabeli na drugim miejscu, punkt za Zastalem Zielona Góra. W pierwszej rundzie play-off los skojarzył naszych z Siarką Tarnobrzeg (13-13), czyli tym samym zespołem, który nie dał wałbrzyszanom rady dwa lata wcześniej w play-out.
My wierzymy, a wy?
Seria z Siarką, po latach zapomniana, zdecydowanie nie była spacerkiem. Pierwszy mecz nasi wygrali 95:81. Aż siedmiu Górników zakończyło zmagania z dwucyfrową zdobyczą punktową! W drugim było już dramatycznie. Na trzy sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry był remis, a jeden z koszykarzy Siarki spudłował dwa rzuty wolne, które pewnie przechyliłyby szalę na ich korzyść. W dogrywce wojnę nerwów wytrzymali gospodarze, zwyciężając 108:101. 28 punktów zanotował latający nad obręczami Czerwonka, 19 dorzucił Stokłosa, a 18 Glapiński.
Po dwóch wygranych w Wałbrzychu nasi mieli przypieczętować awans do półfinału w Tarnobrzegu. Niestety, mecz nr 3 to triumf rywali 79:74. Wałbrzyszanom nie pomogło 21 „oczek” Czerwonki i 19 Stokłosy. Czwarte spotkanie należało już do Górnika (96:86) i to pomimo kłopotów zdrowotnych Nowickiego. 23 „oczka” zapisał na swoim koncie Stokłosa, 17 Kukuczka, po 14 Glapiński i Nowak.
W półfinale Górnik zmierzył się ze Sportino Inowrocław. Seria zaczęła się fatalnie. Mecz nr 1 w hali wałbrzyskiego OSiR-u przejęli goście, wygrywając 77:69 i rzucając w czwartej kwarcie aż 33 punkty. 19 „oczek” dla naszych zapisał na swoim koncie Czerwonka, ale tylko 3 kapitan Stokłosa, czołowy strzelec zespołu. Mecz nr 2? Bez historii. Porażka 75:97. Sportino do awansu potrzebowało zaledwie jednej wygranej. Do tego z wałbrzyskim klubem rozstał się Błażej Nowicki. Ze środkowym rozwiązano kontrakt z powodu niesportowego trybu życia.
Tak dla portalu polskikosz.pl tamte dni wspominał niedawno skrzydłowy Górnika, Marcin Salamonik: „Sytuacja tragiczna to mało powiedziane. Na ostatnim treningu przed wyjazdem przyszli do nas kibice i wywiesili wielki transparent, zrobiony chyba z prześcieradła – jak dobrze pamiętam – z napisem „My wierzymy, a wy?”. Do tego sytuacja sprzed hali w Inowrocławiu – wysiadamy z autokaru, a do hali wnoszone są oficjalnie skrzynki z wódką, patery z jedzeniem, kartony z okolicznościowymi koszulkami, pod sufitem zawieszony wielki balon z konfetti. Widać było, że cały Inowrocław był przygotowany na świętowanie awansu, tak jakby było już 3:0 dla nich. Trener Czerniak, jak to zobaczył, dostał przysłowiowej białej gorączki (śmiech)”.
W trzeciej, ostatniej części o tym, że życie jednak czasem bywa jak film, o pewnej zaciśniętej pięści oraz o tym, co zrzucał z okna do kibiców Wojciech Kukuczka. Zamkniemy też wątek rzutu trener Czerniaka z 1991 roku. Szukajcie następnego numeru „WieszCo”!
Tekst: Dominik Hołda
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj