Wałbrzych nieznany: Kaczki, osiołki i zemsta Ceausescu [FOTO]
Wałbrzych nieznany - Dworzec Wałbrzych Główny i jego tajemnice
Lokomotywownia powstała w 1904 roku jako parowozownia, a kiedy w 1915 elektryfikowano linię, przeprowadzono znad obrotnicy istną pajęczynę przewodów elektrycznych do każdej z 31 bram wjazdowych. W 1945 roku Rosjanie rozebrali sieć i obiekt z elektrowozowni przekształcił się znów w zwykłą lokomotywownię. Elektrowozy wpychano odtąd do środka za pomocą małego pojazdu szynowego, nazywanego, nie wiedzieć czemu... „Adolfkiem”.
- Powszechny był zwyczaj nazywania lokomotyw. Maszyniści nazywali swoje imionami kobiet, z którymi byli w związku. Były więc „Heleny” czy „Barbary”. Ale każdy typ lokomotywy miał też swoją nazwę. Na małe spalinowe manewrówki na przykład mówiono „kaczki”. Na lokomotywy ET 22 – „byki”, bo jadąc kołyszą się w tył i w przód, co przypomina jazdę na byku. Na serię ET 44 mówili „Gagarin”, bo były produkcji radzieckiej. Jest też taka lokomotywa, którą malowano w paski, więc została nazwana „stonka”. Potem „stonki” przemalowywano na żółto i kolejarze zaczęli na nie mówić „Polsat”, bo były w tym samym kolorze, co logo tej stacji TV. Lokomotywa podwójna, dwuczłonowa, to „Bolek i Lolek”. A te z Rumunii to „papugi”, albo „Zemsta Ceausescu”. A na parowozy typu TK 48 119, takie jak ten, który stoi przed lokomotywownią, mówiono „osiołki”, bo miały takie charakterystyczne „uszy” – wylicza przewodnik z Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej, Ronald Kiliński.
Wałbrzych nieznany - osiołek, wieże i lokomotywownia
„Osiołka” postawiono przed lokomotywownią na pamiątkę około 1990 roku, kiedy Wałbrzych odesłał pozostałe parowozy do Kłodzka, bo tam, na górskich trasach, wciąż jeszcze z nich korzystano. W lokomotywowni dokonywano napraw i tam były stanowiska postojowe. Użytkowano ją jeszcze na początku XXI wieku. Zachował się poniemiecki piec – kanały, w których leżeli mechanicy dokonujący napraw, były ogrzewane zimą. Obrotnica działała do samego końca – lokomotywa stawała na pomoście, a elektryczny silnik za pomocą kół obracał szyny w odpowiednią stronę. Żuraw zdobi dzisiaj wnętrze dworca Wałbrzych Miasto. A sama zabytkowa budowla stoi pusta od 2013 roku i obecnie ważą się jej losy - do czego jeszcze wrócimy.
- W Jaworzynie Śląskiej, kiedy zamknięto lokomotywownię, zrobiono tam skansen, a ta wciąż była potrzebna kolejom, więc wciąż działała, aż do dnia, kiedy potrzebna być przestała – mówi przewodnik.
Wieże ciśnień magazynowały wodę dla parowozów. Napełniano je za pomocą pomp, a woda spływała dzięki różnicy wysokości (są one na wzgórzu) systemem rur na stację. Już ich nie używano w latach 80-tych, gdy kończyła się w Wałbrzychu epoka parowozów. W razie potrzeby brano wodę z wodociągów.
Wałbrzych nieznany - dworzec się rozrastał
Sam dworzec Wałbrzych Główny też pamięta niejedno i gdyby mógł mówić, opisałby zapewne masy ludzi i setki pociągów, które przewijały się przez niego i stację od początku do pierwszych lat XXI wieku, kiedy to opustoszał i stał się martwym miejscem. Pomysł, żeby tu była stacja, narodził się w roku 1855, kiedy to dyskutowano nad możliwością wybudowania najkrótszej trasy Berlin – Wiedeń, prowadzącej przez Zgorzelec, Jelenią Górę, Wałbrzych i Kłodzko. Dokładnie 15 sierpnia 1867 roku dworzec został oddany do użytku. Był wtedy dużo mniejszy.
- Początkowo była to stacja końcowa i nie było dzisiejszych torów na południe od dworca, gdzie obecnie mamy cały ruch kolejowy. Po roku przedłużono tu linię z Wrocławia. W latach 30-tych już cała linia ze Zgorzelca do Wrocławia była zelektryfikowana. W 1925 roku wprowadzono pierwszą sygnalizację świetlną między Sędzisławem a Świebodzicami, która działała jeszcze w latach 80-tych. Maszyniści cenili sobie te semafory, bo dawały więcej informacji niż nowe. Rosjanie zresztą po wojnie rozmontowali i wywieźli większość infrastruktury kolejowej z Wałbrzycha, ale na nic im się nie przydała. Nastawnia była jedną z najnowocześniejszych w Europie i Rosjanie nie mogli tego rozgryźć. Polacy zresztą na początku też – mówi Ronald Kiliński.
Od kilku lat stacja Wałbrzych Główny znika w oczach. Jak się ocenia, ubyło już nawet 80% całej poniemieckiej zabudowy. Wyburzono magazyny, po 2009 roku zniknęła wielka hala. Czy jeszcze kiedyś dla dworca i stacji przyjdą lepsze czasy? Zobaczymy sami.
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj