| Źródło: Państwowa Straż Pożarna w Wałbrzychu
Wałbrzyska straż pożarna w obronie przyrody
W piątek 4 sierpnia tuż po wybuchu i pożarze na ul. Szymanowskiego, w którym poszkodowana została starsza kobieta, kilka jednostek stamtąd pojechało gasić groźny pożar traw w pobliżu ulicy Świdnickiej. Ściana ognia dochodziła już do granic lasu, na szczęście udało się opanować pożar, zanim mu zagroził. Spaliło się 2 hektary łąki. Nie był to jedyny pożar traw, w niedzielę przez półtorej godziny OSP z Czarnego Boru walczyła z pożarem beli siana na łące.
Natomiast w piątek rano przy ul. Chopina w Boguszowie-Gorcach dwa zastępy OSP z Boguszowa i Gorc gasiły prawdopodobnie podpalone drzewo. W sobotę po godz. 22.00 w lesie przy ul. Przodowników pracy boguszowscy strażacy dogaszali pozostawione bezmyślnie ognisko – las jest suchy, ogień mógł łatwo zaatakować ściółkę i mogło dojść do dramatycznych scen, takich jak te, które miały miejsce na stromych stokach Borowej w tym samym czasie. Cztery zastępy Państwowej Straży Pożarnej z Wałbrzycha i pracownicy służb leśnych walczyli od 21.00 do 2.00 w nocy z groźnym pożarem ściółki, który na szczęście nie przedostał się w korony drzew. – Była to bardzo trudna akcja ze względu na stromy teren. Pożar wybuchł 250 metrów od drogi prowadzącej przez przełęcz pod Borową, spaliło się w sumie około 40 arów. Na gaszenie tego pożaru straż zużyła 40 metrów sześciennych wody – mówi rzecznik PSP. Tu ogień też mógł zaprószyć człowiek.
Ludzka infrastruktura bywa niebezpieczna dla leśnej zwierzyny. – W piątek około godz. 13.30 otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące sarny, która w Golińsku wskoczyła do koryta rzeki i sama nie potrafiła się wydostać. Strażacy umożliwili jej wyjście, wyskoczyła o własnych siłach i odbiegła do lasu. Podobne zdarzenie miało miejsce w sobotę na ul. Królewieckiej w Wałbrzychu – tu sarna wpadła do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej. Strażacy zeszli do niej po drabince i została wyciągnięta, nie miała poważnych urazów i uciekła o własnych siłach – mówi Tomasz Kwiatkowski.
Ale i zwierzęta domowe muszą czasem liczyć na pomoc strażaków. W sobotę po godz. 23.00 przyjechali oni na ul. Michałowskiego w Wałbrzychu samochodem z wysoką drabiną, ponieważ sąsiedzi zawiadomili, że pozostający w pustym mieszkaniu kot postanowił wyjść przez uchylone okno i został w nim uwięziony. Na szczęście nie wypadł, a mieszkanie znajdowało się na szóstym piętrze. Strażacy uwolnili zwierzaka, któremu nic poważniejszego się nie stało.
Był też jeden przypadek, kiedy strażacy musieli bronić ludzi przed przyrodą. W piątek przy Alei Wyzwolenia mieszkańcy jednego z budynków odkryli, że przy poddaszu roją się pszczoły. – W takich wypadkach straż pożarna ogranicza się do zabezpieczenia miejsca i powiadomienia administratora o konieczności wezwania specjalistycznej firmy, która usunie owady. W tym wypadku przyjechał pszczelarz i zebrał je. Lato to czas wyrojeń, jeśli zaobserwujemy rój czy gniazdo blisko ludzkich siedzib, należy zadzwonić na straż, która oceni zagrożenie, ale fizycznie usuwamy owady tylko w szczególnych przypadkach, na przykład w placówkach, gdzie przebywają grupy dzieci i mogą być zagrożone – tłumaczy Tomasz Kwiatkowski.
Poza tym wydarzeniami straż miała bardzo pracowite ostatnie dni: REKORDOWO TRUDNY WEEKEND STRAŻAKÓW – POŻARY, WYPADEK, ŚMIERĆ
Magdalena Sakowska
Foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj