Sen o Warszawie. Migawki z Narodowego
„Gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świt, już dziś wyruszaj ze mną tam, zobaczysz jak, przywita pięknie nas, warszawski dzień” – śpiewał niegdyś Czesław Niemen, a dziś nieoficjalny hymn stolicy można zanucić na Łazienkowskiej 3, czyli na stadionie Legii.
2 maja, na ok. półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem finału Pucharu Polski do Warszawy lepiej pasował hit Bajmu, „Biała armia”.
Morze kibiców zalało okolice PGE Narodowego od Mostu Poniatowskiego. Wszyscy w okolicznościowych, białych koszulkach z klubowym herbem. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – biała armia zmierzała do bramy numer 2, a później do sektora za bramką, który gościnnie robił za legijną Żyletę.
„Bez nas ten dzień nie wyglądałby tak samo” – twierdziła Żyleta, tworząc imponującą kompozycję za bramką. Z największego, najbogatszego klubu piłkarskiego w Polsce wyciekł nieco samozachwyt, poczucie wyższości, bo przecież jak można sobie wyobrazić finał Pucharu Polski bez mistrza Polski? Jak rozegrać mecz o puchar bez lidera Lotto Ekstraklasy, nawet jeżeli ten lider uczestniczy w „wyścigu ślimaków”, jak mizerność ligowego topu określił w „Misji Futbol” Mateusz Borek, komentujący finał na Narodowym dla Polsatu. Wydawało się, że miejscowi fanatycy chcą wykrzyczeć, że puchar musi zostać w stolicy, chociażby z logistycznego punktu widzenia – stadion Legii znajduje się przecież w pobliżu, tylko o jeden most dalej.
O jeden most za daleko?
Nie tym razem.
Po 30 minutach meczu Legia prowadziła z Arką już 2:0, po trafieniach Jarosława Niezgody i Cafu oraz błędach defensywy ekipy Leszka Ojrzyńskiego.
Arka w pierwszej połowie wyglądała, ale jedynie na trybunach. Wydaje się, że fanatyczny doping „Arkowców” skierowany jest do pustki, że na murawie zabrakło piłkarzy, tak bardzo przeciętnych w pierwszych 45 minutach.
W przerwie trener Ojrzyński dokonał dwóch zmian. Rafał Siemaszko wprowadził nieco ożywienia na szpicy, ale bardzo udanie pacyfikował go świetny w tym meczu William Remy. Arka po zmianie stron miała przewagę, ale od 71. minuty grała już w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla drugiego ze zmienników, Grzegorza Piesio, który przegrał nierówną walkę z wideoweryfikacją VAR.
Starania gdynian znalazły efekt w ostatniej akcji meczu, gdy do siatki na otarcie łez trafił Dawid Sołdecki.
Na ogromnej złotej fladze fani z Trójmiasta obierali „Kurs na puchary”. Niestety, tym razem ich ulubieńcom zabrakło jakości, zdobytego przed rokiem pucharu nie udało się obronić, ster skręcił do portu. Szkoda, bo Arka to klub bliski wałbrzyskiemu Górnikowi, których przedstawiciele wywiesili flagę z górniczym herbem i napisem ”Ultras”.
To nie jedyny wałbrzyski akcent w tym meczu. Zawody sędziował Piotr Lasyk z Bytomia, jeszcze niedawno arbiter drugoligowy, gdzie prowadził zawody Górnika. Minęło kilka lat, a arbiter i nasz klub rozeszli się w przeciwnych piłkarskich kierunkach…
Wydaje się, że finał więcej emocji przysporzył na trybunach, niż na murawie. Fani obu stron raz zarazem obsypywali się „uprzejmościami”, a w drugiej połowie widoczność spadał niemal do zera, gdy to dym z odpalonych rac kazał przerwać sędziemu zawody na niemal dziesięć minut. Wielu fanatyków wniosło na trybuny nie tylko race, ale i kominiarki, pomimo usilnych próśb i gróźb ze strony spikera i PZPN-u. Transport zakazanych przedmiotów na Narodowy może zaskakiwać, bo kontrola osobista na bramkach była bardzo wnikliwa. Co innego kontrola personalna, bo dowodów i peseli nikt (przynajmniej ode mnie) nie wymagał…
Gorąco bywało nie tylko w sektorach fanatyków. W moim znalazł się niespełna rozumu mięśniak, który po zdjęciu koszulki wybrał się w stronę kibiców Arki z prowokacyjnymi zamiarami. Faceta szybko otoczyli stewardzi i po mocnej wymianie zdań przekonali do zmiany kierunku. Mięśniak założył t-shirt na moment, po czym znowu go zdjął i z szalonym wyrazem twarzy zniknął u szczytu schodów.
„Mam tak samo jak ty, miasto moje a w nim…” – znowu nasuwa się na myśl ukochany przez Legionistów Niemen. Tym razem fani ze stolicy mogli zanucić, że w ich mieście, a dokładniej w klubowej gablotce, będzie kurzył się Puchar Polski 2018.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj