Górnik (znowu) igrał z losem, ale derby dla WKK
- Górnik zakończył serię czterech zwycięstw z rzędu oraz przegrał po raz pierwszy w tym sezonie we własnej hali
- WKK Wrocław triumfowało po raz piąty z rzędu
- Goście zrewanżowali się wałbrzyszanom za dotkliwą porażkę w Aqua Zdroju w poprzednim sezonie (51:82)
Ten moment musiał wreszcie nadejść.
Górnik igrał z losem od dawna, przechylając szalę na swoją korzyść w ostatnich sekundach meczów z Kotwicą Kołobrzeg, Pogonią Prudnik i Miastem Szkła Krosno. Wałbrzyszanie wygrywali tamte trzy spotkania różnicą śr. ledwie czterech punktów. Równowagę w przyrodzie przywróciło niedzielne starcie z rozpędzonym i mającym wysokie aspiracje WKK Wrocław.
Jeszcze w drugiej minucie czwartej kwarty goście prowadzili 74:65, ale ten, kto pilnie śledzi mecze Górnika w tym sezonie wie, że zespołu Łukasza Grudniewskiego nie można przedwcześnie skreślać. Gdy Krzysztof Jakóbczyk trafił koszmarnie trudny rzut z półdystansu z ostrego kąta, gdy piłka odbiła się od tablicy i wpadła do kosza, nasi prowadzili 80:78, na 43 sekundy przed końcową syreną. Spiker zawodów trzeźwo zapowiedział zbliżający się koniec czwartej kwarty, a nie meczu, przeczuwając możliwą dogrywkę.
Derbową potyczkę z WKK nazwano „starciem gigantów”, czyli podkoszowych Damiana Cechniaka i Piotra Niedźwiedzkiego. Choć obaj przepychali się niejednokrotnie pod koszem, to rzeczywistym bohaterem okazał się zupełnie ktoś inny.
Jakub Patoka, bo o nim mowa, zdobył 20 punktów, trafiając 8 z 10 rzutów z gry, w tym dwa absolutnie kluczowe dla końcowego wyniki. Przy stanie 80:78, po wspomnianym trafieniu Jakóbczyka, Patoka spenetrował strefę podkoszową, oszukał zwodem Grzegorza Kulkę i wykończył akcję celnym półhakiem. Zagranie 24-latka „małpowało” firmowy manewr Kulki, który akurat w niedzielę był mocno w cieniu 24-latka z WKK.
Do końca kwarty/meczu pozostało ledwie kilkanaście sekund, gdy przy stanie 80:80 w „kanapkę” pod koszem został wzięty Kamil Zywert. Rozgrywający stracił piłkę, a ekipa Tomasza Niedbalskiego uruchomiła jedną ze swoich największych broni, czyli błyskawiczne przejście z obrony do ataku. Patoka wyprowadził Michała Jędrzejewskiego, a ten przytomnie w przewadze 2:1 dograł pod obręcz do Patoki i na pięć sekund przed końcem wrocławianie objęli prowadzenie 82:80.
Po przerwie na żądanie Górnik miał szanse na wygranie meczu lub dogrywkę. Nasi przytomnie zagrali za dwa, ale Damian Pieloch spudłował rzut z półdystansu z dobrej pozycji. O przestrzeloną próbę wychowanka biało-niebieskich nie można mieć pretensji. Dużo większe natomiast można kierować do jego kolegów, którzy we wcześniejszym fragmencie czwartej kwarty pudłowali z najbliższej odległości.
Po raz kolejny w tym sezonie biało-niebiescy mogli liczyć na swoich głośnych kibiców, którzy bardzo licznie przybyli na derby. Decydujące akcje oglądali na stojąco, po raz kolejny dając do zrozumienia, że wałbrzyska koszykówka zasługuje na więcej niż walkę na zapleczu ekstraklasy.
Górnik pozostał w czubie tabeli, obok Czarnych Słupsk ma najmniej porażek na koncie z całej stawki. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w niezwykle wyrównanej 1. lidze każda kolejna wygrana jest na wagę złota. Przed wałbrzyszanami kolejne wymagające testy. 1 grudnia (niedziela) zagrają u siebie z Rawlplugiem Sokołem Łańcut, tydzień później podejmą we własnej hali GKS Tychy, a 14 grudnia wybierają się na batalię do Słupska.
(7-2) Górnik Trans.eu Wałbrzych – (7-3) WKK Wrocław 82:80 (25:17, 23:28, 17:24, 15:13)
Górnik: Jakóbczyk 24, Wróbel 15, Cechniak 14 (8 zb, 3 bl), Zywert 10 (7 as), Pieloch 8, Kulka 6, Glapiński 3, Ratajczak 0, Durski 0, Koperski 0.
WKK: Patoka 20, Jędrzejewski 18, Niedźwiedzki 14 (10 zb, 5 bl), Koelner 10, Kroczak 7, Prostak 5, Nowakowski 5, Uberna 3, Pułkotycki 0.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj