Biblioteka pod Atlantami: Bywamy ostatnią deską ratunku
Jeżeli siedzicie z nosem wetkniętym w ekran komputera lub smartfona i szukacie informacji na jakiś temat, oderwijcie się na chwilę. Pomyślcie, że wiedzę można zdobywać również w inny sposób. Mniej cyfrowo. Bardziej „po staremu”, „analogowo”. Opowiada o tym Sława Janiszewska, szefowa Działu Informacji Naukowej i Czytelń Biblioteki pod Atlantami w Wałbrzychu.
Czytelnia to dziś miejsce archaiczne?
- Przez wielu ludzi nadal jest tak postrzegane, szczególnie tych, którzy tu nie przychodzą. Mają w pamięci obraz sprzed wielu lat. Sala ze stolikami, gdzie koniecznie musi być cicho, no i oczywiście stosy książek do przejrzenia. Jednak staramy się iść z duchem czasu. Można powiedzieć, że współczesna czytelnia to hybrydowe miejsce, łączące tradycyjne zbiory z informacją cyfrową.
Mimo tej galopującej cyfryzacji, cały czas potrzebne?
Myślę, że tak. Proszę pamiętać, że nasz dział to tak naprawdę trzy czytelnie: naukowa, czasopism i regionalna. I każda z nich oferuje coś innego. Mamy wierne i stałe grono czytelników prasy, którzy są u nas codziennie. Niektórzy przychodzą poczytać tylko określone tytuły. Do czytelni naukowej i regionalnej przychodzą użytkownicy przede wszystkim po informacje i wiedzę.
Czy ktoś jeszcze przychodzi, żeby poszukać informacji?
- Oczywiście! Są to wciąż studenci i uczniowie szkół średnich, ale do Pracowni Regionalnej przychodzą też starsi czytelnicy, którzy szukają informacji w dziedzinie, którą się interesują. Zdarzają się też osoby z własnymi materiałami lub uczniowie odrabiający lekcje, czyli osoby potrzebujący popracować w ciszy i spokoju. Do tego mają źródła informacji pod ręką.
Pytam, bo sam ostatni raz byłem w czytelni… hm, nie pamiętam kiedy dokładnie?
- Osobna grupa to właśnie dziennikarze i autorzy książek o tematyce regionalnej. Potrzebują często konkretnych informacji, dlatego korzystają z naszego zasobu archiwalnych czasopism. Nie brakuje też osób przygotowujących monografie, na przykład z okazji jubileuszu jakiejś wałbrzyskiej instytucji. Wtedy oprócz dokumentów życia społecznego przydają się zbiory naszych wycinków prasowych. Są pogrupowane tematycznie, dlatego korzystanie z nich jest poręczniejsze niż wertowanie roczników starych gazet.
Co się zmieniło w czytelni ciągu, no niech będzie, ostatnich 10 lat?
- Zmieniamy się nieustannie, właśnie zakończyliśmy drobne prace remontowe! (śmiech) Oczywiście, zmieniamy też ofertę, dostosowując ją tak, aby była atrakcyjna dla czytelników. Ostatnia nasza propozycja to Academica, czyli cyfrowa wypożyczalnia międzybiblioteczna książek i czasopism naukowych. Jest dostępna bezpłatnie dla każdego użytkownika.
Kiedyś brało się zeszyt pod pachę, długopis do kieszeni, ewentualnie garść drobniaków na ksero i szło się do biblioteki „po wiedzę”.
-Dziś wystarczy telefon komórkowy! (śmiech) Wielu naszych czytelników zamiast notować, robi zdjęcia. Albo przychodzą z laptopami i od razu uzupełniają brakujące części swoich prac. Więc można powiedzieć, że i od drugiej strony jest nowocześniej. Nie rezygnujemy jednak z ksero, dalej ta usługa jest dostępna dla użytkowników.
Jak „ciocia” Wikipedia nie pomoże, a „wujek” Google niedomaga, dopiero wtedy najczęściej zaglądają młodzi ludzie?
- Oj, tak, wiele razy okazujemy się ostatnią deską ratunku! Poza tym, o czym już mówiliśmy, jeśli uczniowie przygotowują zadanie do szkoły, to potrzebują sprawdzonych i ciekawych informacji, bo to może zapewni im lepszą ocenę.
Co Pani myśli gdy słyszy od kogoś, kto przychodzi do czytelni, że w sieci nie znalazł tego, czego szukał?
- Utwierdza mnie to w przekonaniu, że jeszcze długo tradycyjny księgozbiór będzie potrzebny. Zwłaszcza, że rzetelność to nie jest mocna strona tzw. „internetowej wiedzy”. Trzeba umieć ją czytać i nie korzystać bezkrytycznie. Poza tym mamy w Pracowni Regionalnej unikalne zbiory. I nie chodzi tylko o dzieła z XIX i pierwszej połowy XX w. w języku niemieckim. Nasz zbiór dokumentów życia społecznego jest często źródłem informacji, jakich próżno szukać w internecie.
Powiedzmy to otwarcie, wiedza książkowa jest pewniejsza, niż ta internetowa?
- Oczywiście, zwłaszcza w przypadku książek naukowych. Ich autorzy prowadzili wieloletnie badania właśnie w celu weryfikacji danych.
Zabrzmi patetycznie, ale kłania się bezkrytyczność i bezrefleksyjność współczesnego czytelnika. To, co w sieci przyjmowane jest za pewnik?
- (Chwila ciszy) Zbyt często, niestety.
Ludzie potrafią jeszcze w ogóle w efektywny sposób korzystać ze zbiorów, czytać ze zrozumieniem, zdobywać wiedzę?
- Obserwujemy, jak zmienili się nasi użytkownicy. Młodzi czytelnicy często mają problem z umiejętnością korzystania z indeksów, spisów treści. Oczywiście nie można generalizować, ale starsze pokolenie nie ma z tym większych problemów, no i nadal nie odstrasza też ich zbyt duża ilość tekstu do przeczytania. Młodsi chcą „skondensowanej”, krótkiej i szybkiej informacji, takiego gotowca. Na pewno przyzwyczaił ich do tego internet.
Nie macie szans konkurować z siecią, ale jakoś musicie przyciągnąć do siebie czytelników. Jak to robicie?
- Czytelnie to jedno z ostatnich miejsc z tzw. klimatem, gdzie w spokoju można poczytać prasę, skorzystać z innych zbiorów. Już mówiłam o nowych propozycjach dla naszych czytelników. Warto jeszcze wspomnieć o wypożyczaniu krótkoterminowym. Można wziąć u nas książkę do domu, na tydzień. Dodatkowo, jeśli nie ma konkretnej pozycji w naszych zbiorach, to w ramach wypożyczania międzybibliotecznego sprowadzamy ją z innej placówki.
Jako Pracownia Regionalna prowadzimy szeroką działalność edukacyjną i promocyjną. Organizujemy spotkania z autorami i lokalnymi twórcami. Pod koniec październiku mamy „Tydzień z regionem”, w tym roku przeprowadzany już po raz trzeci. Niestety, ze względu na pandemię, wszystkie działania musieliśmy przenieść do internetu. Dodatkowo prowadzimy też zajęcia dla różnych grup wiekowych, tak w skrócie „od przedszkola do seniora”. Dzięki temu z jednej strony prezentujemy nasz księgozbiór, z drugiej zaś rozbudzamy zainteresowanie, zwłaszcza tematyką regionalną.
Co jest w czytelni, czego nie ma w internecie?
-Żywe bibliotekarki (długi śmiech), które kompetentnie, z uśmiechem i dużą życzliwością pomogą znaleźć potrzebne źródła informacji.
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (Biblioteka pod Atlantami)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj