| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych: spod tynku patrzy Waldenburg, szukają starych napisów
Co wygląda spod tynku?
- Przeszłość tych stron, nie tylko zresztą całego Dolnego Śląska.
A konkretnie?
- Zazwyczaj spod tynku puszczają do nas oko różne poniemieckie szyldy, informacje, tabliczki, informacje techniczne wyrażone w niemczyźnie. Ale wystarczy przejść się po cmentarzach, żeby dostrzec innego typu niemieckie epigrafy, które zawierają znakomicie zaprojektowane liternictwo i czasami wyglądają jak dzieło sztuki.
Zapytałem trochę prowokacyjnie mając na myśli projekt Fundacji na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza „Spod tynku patrzy Waldenburg”? Co to za pomysł?
- Jako Centrum Badań nad Dziedzictwem Kulturowym Dolnego Śląska i Fundacja im. Tymoteusza Karpowicza mapujemy wiedzę o niemieckich epigrafach w Wałbrzychu i okolicznych miejscowościach. Tak właśnie zrobiliśmy we Wrocławiu, publikując mapę z dwujęzycznym opracowaniem, a następnie tworząc wirtualną mapę poniemieckości w Jeleniej Górze. Teraz pora na Wałbrzych.
Pan i koledzy z fundacji szukacie tylko poniemieckich napisów i szyldów, czy czegoś więcej? Na przykład „złotego pociągu”?
- Szukamy wszelkich treści, które są po ponad 80 latach wciąż widoczne w przestrzeni publicznej różnych dolnośląskich miejscowości. Wałbrzych jest szczególnie ciekawy dzięki wielu zachowanym kamienicom czynszowym. Lubię pociągi, ale jak dotąd tylko złote graffiti na nich widziałem (uśmiech).
Ile miejsc z dawnymi napisami udało się już zlokalizować w Wałbrzychu?
- Kilkadziesiąt lokalizacji już zmapowaliśmy, ale czekamy na odzew od mieszkańców, którzy mogą nam podsuwać informacje o wałbrzyskich lokalizacjach. Szczególnie tych ukrytych gdzieś w oficynach, podwórzach czy różnych zakamarkach.
Chodząc po mieście wydaje się, że ich już nie ma, a tu proszę taka ilość?
- Wystarczy otworzyć w głowach odpowiednią szufladkę i wejść ze swoim miastem, dzielnicą, w coś w rodzaju gry terenowej. To świetnie zmienia perspektywę i sprawia, że otoczenie, które znamy jak własną kieszeń, nagle wydaje się ciekawsze.
Te kilkadziesiąt lokalizacji to więcej niż choćby w Jeleniej Górze, w której projekt też był realizowany?
- Jest jeszcze za wcześnie na takie prognozy. Efektów końcowych naszych działań spodziewamy się na jesieni.
Mówi Pan, że czekacie na podpowiedzi od mieszkańców. Co ma zrobić ktoś, kto wie gdzie takie napisy lub szyldy się znajdują?
- Wystarczy się z nami skontaktować, przekazując informację za pomocą messengera profilu „Spod tynku patrzy Breslau. I inne poniemieckie miasta”. Albo wysłać do nas maila na adres: info@dolnoslaskosc.pl. Można też zadzwonić. Numer telefonu łatwo znaleźć na stronie fundacji. Dodam, że nagrywamy też filmy z lokalnymi pasjonatami historii. Czekamy na was, wałbrzyszanie.
Które z odkrytych pozostałości są najciekawsze, np. z punktu widzenia historycznego?
- Dla mnie najciekawsze są te, które odkrywam jako pierwszy, to znaczy miejsca na przykład szerzej nieopisane choćby w internecie, w którym wydaje się, że jest praktycznie wszystko. Często nie ma tam tego, co udaje nam się odkryć, choćby przypadkowo się szwendając. W Wałbrzychu takim ciekawym znaleziskiem jest na przykład niemiecki napis pod tablicą na kutej, żelaznej bramie wjazdowej do polskokatolickiego cmentarza.
Napisów szukacie tylko w Wałbrzychu, czy również w powiecie, a może jeszcze dalej?
- Plan jest taki, żeby działaniami objąć cały Dolny Śląsk. Dzięki pracom terenowym i opracowanemu zasobowi, za 2-3 lata chcemy opublikować bogato ilustrowaną książkę. A oprócz Wałbrzycha będziemy też poszukiwać napisów i szyldów choćby w Szczawnie-Zdroju.
Nie obawia się Pan, że przy okazji realizacji projektu „Spod tynku patrzy Waldenburg” ktoś powie, „po co wracać do niemieckiej przeszłości miasta”?
- To nic nowego. Jestem do tego przyzwyczajony, bo zawsze przy realizacji tego typu działań ktoś wyraża podobną obawę. Proces mentalny, jaki dzięki tego typu projektom się pojawia, czyli w sytuacji gdy konfrontujemy się z odmienną perspektywą dotyczącą historii miejsc, w których żyjemy, polega na wyrażaniu różnych opinii i emocji. Potem może pojawić się, mam nadzieję, głębsza refleksja.
I o to wam chodzi? O tę refleksję?
- Głównie tak. Mamy wrażenie, że proces adaptacji kulturowej Dolnego Śląska jeszcze nie do końca się zakończył, o czym mogą świadczyć różne reakcje na ten projekt i inne, podobne działania.
Dobrze, znajdziecie i opiszecie te miejsca, ale co dalej? Będzie można je gdzieś obejrzeć? Przeczytać o nich?
- Po wakacjach efekty opublikujemy na portalu Dolnośląskość.pl, a także na profilach społecznościowych na Facebooku czy Youtubie.
Tak się zastanawiam, co tak naprawdę jest interesującego w chodzeniu po podwórkach i przyglądaniu się ścianom, czy przypadkiem gdzieś spod elewacji nie wystaje jakieś zdanie napisane po niemiecku?
- Jest to ekscytująca okazja, aby poznawać różne miejsca w specyficzny sposób. Zapraszamy do takich miejskich gier terenowych.
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (Archiwum Grzegorza Czekańskiego)
A to przykład zaginionego napisu: most na Pełcznicy w ciągu ulicy Wieniawskiego, napis na schodach niestety nie przetrwał remontu w 2020 (foto M. Sakowska)
Czytaj też:
ZOBACZCIE WAŁBRZYCH, JAKI MAŁO KTO DOTĄD WIDZIAŁ - STARE MAPY (FOTO)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj