
| Źródło: Wiesz Co
Wałbrzych: jak pomagają chorym na raka i ich rodzinom?

Czy dla was określenie dobrostan oznacza wyłącznie poczucie szczęścia?
Magdalena Tumasz: - Mogę odpowiedzieć pytaniem na pytanie?
Pewnie!
MT: - Czym jest właściwie poczucie szczęścia?
Szczęście to pojęcie względne, ale myślę, że to poczucie jakiegoś spełnienia, może psychiczny spokój, rodzaj samoakceptacji, pewien… dobrostan?
MT: - Otóż to! Nazwałyśmy naszą grupę wsparcia słowem „Dobrostan”, ponieważ wierzymy, że pomimo różnych sytuacji chorobowych, można czuć się korzystnie i dobrze.
To może zapytam inaczej, jak ważnym elementem szczęścia jest zdrowie?
MT: - Można być całkiem zdrowym i nieszczęśliwym. Można być też bardzo chorym i szczęśliwym.
Ale spójrzmy na drugi biegun, gdzie czai się choroba, zwłaszcza ciężka, onkologiczna. To właśnie wtedy oprócz medycyny najbardziej potrzebna jest odsiecz z zewnątrz w poradzeniu sobie z sytuacją?
MT: - Diagnoza zwykle przewraca świat do góry nogami, staje w centrum życia rodziny, niestety nie czai się na żadnym biegunie.
Joanna Delegiewicz: - Leczenie, pomoc medyczna jest bardzo ważna. Słowa „odsiecz” raczej bym nie użyła. Chodzi o wsparcie i towarzyszenie w procesie zdrowienia, co jest niezwykle ważne, ale i niełatwe.
I to wówczas do „akcji” wkracza grupa wsparcia „Dobrostan”?
MT: - Wyrażenie „wkraczać do akcji” kojarzy nam się raczej z interwencją policyjną albo strażacką. Co masz na myśli?
Że jesteście jak brygada RR ze znanej kreskówki, która bez mrugnięcia okiem pomaga?
MT: - (Długi śmiech). Chyba nie dojdziemy do porozumienia, która z nas to Chip, a która Dale.
A tak na poważnie, choroba to nie pole bitwy. Kiedy ktoś ma grypę, nie walczy, działa na rzecz powrotu do zdrowia, kładzie się do łóżka, przyjmuje leki i odpoczywa. Choroba to często sygnał, że nasze ciało ma niezaspokojone potrzeby, że czegoś robimy za dużo, a czegoś robimy za mało. Tego nie ogarnie brygada RR (śmiech).
JD: - Zauważamy natomiast, że pacjenci pomimo osamotnienia w chorobie mają w swoim życiu osoby i instytucje, gdzie mogą to wsparcie otrzymać. Pomagamy w czasie warsztatów określić, gdzie tej pomocy szukać. A wtedy uczestnicy mają własną brygadę RR dobraną samodzielnie wedle swoich potrzeb.
To teraz trochę poważniej. Grupa „Dobrostan” pomaga nie tylko osobom chorującym onkologicznie i przewlekle, ale też ich bliskim. W jaki sposób odbywa się to wsparcie?
MT: - Każda choroba przewlekła dotyka wszystkich domowników, faktycznie można wspierać proces zdrowienia i można w nim przeszkadzać. Wsparcie odbywa się na wielu poziomach, można towarzyszyć w wizytach lekarskich, robić herbatę i milczeć. Można wyjść z psem, zrobić zakupy, czy zabrać kogoś do kina. Niestety można też wywierać niezdrową presję, że „wszystko będzie dobrze” albo że „tym się nie przejmuj”...
To znaczy, że można nieświadomie przeszkadzać osobie dochodzącej do zdrowia?
MT: - Można, nawet bardzo. Dzieje się to wtedy gdy osoba wspierająca jest przywiązana do wyniku, np. „mój mąż musi wyzdrowieć”, „tak bardzo się o ciebie martwię”, „nie mów tak, nie stanie się nic złego…”. Takie podejście nie jest wspierające, nie pomaga. A nawet przeszkadza.
No dobrze, a jak być mądrym przyjacielem w chorobie?
JD: - To często wiąże się z nabycie ważnych umiejętności, takich jak umiejętność proszenia o pomoc i przyjmowania, choćby odmowy. To również bardzo trudna umiejętność rozmawiania o chorobie, lęku i śmierci.
Co dla pacjenta jest trudniejsze – chwila gdy usłyszy diagnozę czy sam proces radzenia sobie z chorobą?
MT: - To już trzeba byłoby zapytać pacjentów, każdy ma inaczej. Na pewno jest tak, że nikt nie jest przygotowany na chorobę. Diagnoza jak mówią pacjenci „spada jak grom z nieba”, „ziemia usuwa się spod stóp”. Z procesem zdrowienia też bywa różnie.
Istnieje jakiś idealny plan na wyzdrowienie?
JD: - Terapia Simontonowska to idealny plan! Zdrowie jest w głowie, nie trzeba całkowicie dojść do siebie, żeby cieszyć się każdym dniem.
MT: - Dobry plan to taki, który jest opracowany przez chorującą osobę. Ma być elastyczny i dostosowany do indywidualnych możliwości tej osoby.
W jaki sposób myślenie wpływa na samopoczucie pacjenta i jego rodziny?
MT: - Każda myśl wpływa na nasze samopoczucie, kiedy pacjent produkuje najczarniejsze myśli, nie wspomaga organizmu w procesie leczenia. Pacjenci nie mają wpływu na rokowania, mają wpływ na to, w jaki sposób podejdą do choroby.
Jak najlepiej radzić sobie z bólem emocjonalnym?
JD: - Ból emocjonalny jest konsekwencją istnienia w naszej głowie niezdrowego przekonania. W sytuacji gdy pojawi się myśl, która nam szkodzi, jej obecność sprawia, że nie czujemy się dobrze. Ważne jest aby nie uciekać od tej myśli. Polecam nawet aby ją zapisać i zaobserwować jak się z nią czujemy. Następnie wykorzystując 5 zasad zdrowego myślenia pracujemy nad tą myślą, aby ocenić czy jest dla nas korzystna. Jeśli przekonanie jest niezdrowe zamieńmy je na takie, z którym czujemy się lepiej. Radzenie sobie z bólem emocjonalnym, to jedno z głównych zadań warsztatów które prowadzimy.
Myślałem, że usłyszę od was jak ważny jest oddech, praca z wyobraźnią, czy zajęcia relaksacyjne?
MT: - Tak sobie dworujesz, ale bez oddechu, pracy z wyobraźnią i odpoczynku nie poczujemy się lepiej. Wszystkich tych umiejętności uczymy się na warsztatach.
JD: - Oddech jest bardzo ważny, to z nim zaczynamy nasze życie i je kończymy. Ma on bezpośredni wpływ na autonomiczny układ nerwowy. Świadome wykorzystanie oddechu może nam pomóc obniżyć napięcie i zredukować stres. Co do pracy z wyobraźnią, to ważne narzędzie z którego korzystał Carl Simonton w procesie leczenia swoich pacjentów.
Jak jest z docieraniem z poradami – trudniej trafić do chorego, czy do jego bliskich?
MT: - To jest świetne pytanie! I chory, i osoba wspierająca wykonują ogromną pracę, uczą się 10 umiejętności zdrowienia, „trenowania” nowych myśli w swojej głowie. W pracy z uczestnikami warsztatów przypominamy o naszych naturalnych zasobach służących zdrowieniu, na przykład poprzez praktykę wdzięczności, korzystanie z intuicji – co my nazywamy emocjonalnym GPS-em – oraz instynktu, czyli wewnętrznej mądrości. A ponad wszystko zachęcamy do tego co najefektowniej podnosi poziom energii, czyli do zabawy.
Tak sobie głośno myślę, że dobrostan to tak zwyczajnie po ludzku, taka poprawa komfortu życia w chorobie, czy tak?
JD: - Właśnie tak! Można śmiało powiedzieć, że jest to główne założenie naszych warsztatów. Poprawa jakości życia wpływa na jakość leczenia i zwiększa szanse na jego powodzenie. Pacjent zamiast zamartwiać się i tracić energię na szukanie odpowiedzi na pytanie „dlaczego ja” skupia się na życiu tu i teraz, bo na nic innego nie mamy wpływu.
Żal nie skorzystać z szansy, którą daje wasza grupa wsparcia „Dobrostan”?
JD: - Zapraszamy osoby z doświadczeniem choroby oraz ich bliskich. Terapia Carla Simontona działa, obserwujemy pacjentów od pierwszych do ostatnich spotkań. Cieszy nas, że po zakończeniu ostatniej edycji otrzymałyśmy informację zwrotną, że uczestnicy w dalszym ciągu chcą się spotykać, tworząc tym samym dla siebie grupę wsparcia. I to jest najważniejsze.
Rozmawiał Tomasz Piasecki
Fot. użyczone (Krystyna Lemańska)
O powstaniu grupy pisaliśmy:
Wałbrzych: chorujesz na raka i jesteś z tym sam? One chcą pomóc
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie PDF na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj