W Domu Zdrojowym w Szczawnie-Zdroju codziennie są teraz prowadzone szkolenia z obsługi nowych defibrylatorów, które jeden po drugim pojawiają się w nowych miejscach dzięki inicjatywie szczawieńskich koszykarzy i nawiązanej przez nich współpracy. Do szkoleń wykorzystywane są zdobycze najnowszych technologii. Można spotkać Superbohatera.
Szczawno-Zdrój: im już defibrylator niestraszny (FOTO)
Kilka dni temu w sali kameralnej Teatru Zdrojowego miała miejsce uroczystość przekazania 10 defibrylatorów AED Samaritan Pad 350 P wraz z koniecznym do montażu osprzętem. Było to oficjalne rozpoczęcie projektu "Bezpieczna Gmina Szczawno-Zdrój" realizowanego w ramach akcji PZU "Pomoc To Moc". Defibrylatory wraz ze skrzynkami i tabliczkami do ich opisania wręczyli burmistrz Szczawna-Zdroju Marek Fedoruk i pomysłodawca akcji, Paweł Danielak, specjalista klubu do spraw marketingu i reklamy.
Dziesięć defibrylatorów jest w tych dniach umieszczanych w kluczowych miejscach Szczawna-Zdroju: w urzędzie miasta, w Domu Zdrojowym, Zakładzie Przyrodoleczniczym po jego oddaniu do użytku, w sanatorium "Azalia", w szkole podstawowej, Zespole Szkół im. M. Skłodowskiej-Curie, bibliotece miejskiej, na boisku i na Słonecznej Polanie oraz w Dworzysku. Do Szczawna przyjechały już dwie duże apteczki, które trafią do hali sportowej i na boisko. Obecnie w Domu Zdrojowym i innych instytucjach trwają szkolenia, które obejmą w sumie 210 osób - 30-osobowe grupy nauczycieli, pracowników miejskich instytucji, placówek ochrony zdrowia, strażników miejskich, dzieci i młodzieży do czwartku 24 stycznia zostaną przeszkolone przez firmę Control Life. Każde szkolenie trwa 4 godziny.
- Mamy tu duży przekrój wiekowy i widzimy dużą chęć, żeby się czegoś dowiedzieć. Uczestnicy chcą sobie nawzajem pomagać. Każdy przechodzi szkolenie na symulatorze wirtualnej rzeczywistości. Kiedy zakłada okulary, przenosi się do innego świata, widzi osobę leżącą na chodniku lub na podłodze pomieszczenia. Wtedy pojawia się Superbohater Paramedicus i pod jego kierunkiem ratujemy życie tego człowieka. To bardzo nowatorski projekt, jeden z pierwszych w Polsce, uczący pierwszej pomocy z udziałem nowoczesnych technologii. Dziś są u nas dorośli, większość z nich nigdy nie miała z czymś podobnym do czynienia, łatwiej łapią dzieci, pięciolatki, które nie umieją czytać, szybko robią to, co poleci Superbohater - mówi Izabela Stanek, instruktor z wrocławskiej firmy Control Life.
Uczestnik szkolenia zakłada specjalne okulary, słuchawki i nakładki na ręce, jakby brał udział w grze komputerowej. Na monitorze można obserwować, co robi w swojej wirtualnej rzeczywistości. - Było to bardzo ciekawe, realistyczne, napięcie, mogłam znaleźć wszystko, ale przy resuscytacji zaczęłam się trochę gubić - dzieli się wrażeniami pani Edyta.
Można się też było oswoić z defibrylatorem, sprzętem, który zwiększa szanse przeżycia osoby z zatrzymaną akcją serca nawet o 70%, zwłaszcza wtedy, gdy jest problem z dotarciem ambulansu na miejsce, co może się zdarzyć podczas korków na ulicach czy dużej ilości wyjazdów pogotowia w danym momencie. Uczestnicy spotkania ćwiczyli na sprzęcie szkoleniowym, bez impulsów elektrycznych, żeby można było się przy nim czuć pewniej.
- To urządzenie prowadzi głosowo przez cały proces resuscytacji. Wystarczy wcisnąć zielony guzik, aby je włączyć. Wtedy słyszymy pierwsze polecenie, żeby zdjąć ubranie z klatki piersiowej leżącej osoby, a po nim kolejne. Jest też tryb pediatryczny, który należy zastosować przy dziecku poniżej 8. roku życia. Urządzenie poleca nam na przykład, że w tym momencie nie wolno dotykać pacjenta, wtedy nasza rola polega na pilnowaniu, żeby nikt inny tego nie zrobił. Defibrylator cały czas daje nam instrukcje i co dwie minuty analizuje sytuację. Kiedy mówi nam, że akcja reanimacyjna jest w tym momencie niezalecana, przerywamy ją, kiedy zakomunikuje, że należy podjąć, podejmujemy. Resuscytację prowadzi się do przyjazdu karetki, baterie wystarczają na ponad godzinę pracy - mówiła instruktor.
- Nie było trudno, tylko ręce bolą, trzeba słuchać poleceń. Byłam już na szkoleniu, ale bez defibrylatora. Trzeba poćwiczyć, potrenować - mówi pani Anna.
Przy drzwiach budynków, w których umieszczone zostały defibrylatory, pojawiają się specjalne tabliczki informujące o tym, że w obiekcie znajduje się takie urządzenie. Sprzęt jest wyposażony w dodatkowe elementy, na przykład w golarkę pozwalającą na usunięcie owłosienia na klatce piersiowej, bo nie da się na nim umieścić diody. Są też rękawiczki jednorazowe i maseczka do sztucznego oddychania. Po użyciu defibrylatora trzeba go oddać do serwisu.
- Mamy tu duży przekrój wiekowy i widzimy dużą chęć, żeby się czegoś dowiedzieć. Uczestnicy chcą sobie nawzajem pomagać. Każdy przechodzi szkolenie na symulatorze wirtualnej rzeczywistości. Kiedy zakłada okulary, przenosi się do innego świata, widzi osobę leżącą na chodniku lub na podłodze pomieszczenia. Wtedy pojawia się Superbohater Paramedicus i pod jego kierunkiem ratujemy życie tego człowieka. To bardzo nowatorski projekt, jeden z pierwszych w Polsce, uczący pierwszej pomocy z udziałem nowoczesnych technologii. Dziś są u nas dorośli, większość z nich nigdy nie miała z czymś podobnym do czynienia, łatwiej łapią dzieci, pięciolatki, które nie umieją czytać, szybko robią to, co poleci Superbohater - mówi Izabela Stanek, instruktor z wrocławskiej firmy Control Life.
Uczestnik szkolenia zakłada specjalne okulary, słuchawki i nakładki na ręce, jakby brał udział w grze komputerowej. Na monitorze można obserwować, co robi w swojej wirtualnej rzeczywistości. - Było to bardzo ciekawe, realistyczne, napięcie, mogłam znaleźć wszystko, ale przy resuscytacji zaczęłam się trochę gubić - dzieli się wrażeniami pani Edyta.
Można się też było oswoić z defibrylatorem, sprzętem, który zwiększa szanse przeżycia osoby z zatrzymaną akcją serca nawet o 70%, zwłaszcza wtedy, gdy jest problem z dotarciem ambulansu na miejsce, co może się zdarzyć podczas korków na ulicach czy dużej ilości wyjazdów pogotowia w danym momencie. Uczestnicy spotkania ćwiczyli na sprzęcie szkoleniowym, bez impulsów elektrycznych, żeby można było się przy nim czuć pewniej.
- To urządzenie prowadzi głosowo przez cały proces resuscytacji. Wystarczy wcisnąć zielony guzik, aby je włączyć. Wtedy słyszymy pierwsze polecenie, żeby zdjąć ubranie z klatki piersiowej leżącej osoby, a po nim kolejne. Jest też tryb pediatryczny, który należy zastosować przy dziecku poniżej 8. roku życia. Urządzenie poleca nam na przykład, że w tym momencie nie wolno dotykać pacjenta, wtedy nasza rola polega na pilnowaniu, żeby nikt inny tego nie zrobił. Defibrylator cały czas daje nam instrukcje i co dwie minuty analizuje sytuację. Kiedy mówi nam, że akcja reanimacyjna jest w tym momencie niezalecana, przerywamy ją, kiedy zakomunikuje, że należy podjąć, podejmujemy. Resuscytację prowadzi się do przyjazdu karetki, baterie wystarczają na ponad godzinę pracy - mówiła instruktor.
- Nie było trudno, tylko ręce bolą, trzeba słuchać poleceń. Byłam już na szkoleniu, ale bez defibrylatora. Trzeba poćwiczyć, potrenować - mówi pani Anna.
Przy drzwiach budynków, w których umieszczone zostały defibrylatory, pojawiają się specjalne tabliczki informujące o tym, że w obiekcie znajduje się takie urządzenie. Sprzęt jest wyposażony w dodatkowe elementy, na przykład w golarkę pozwalającą na usunięcie owłosienia na klatce piersiowej, bo nie da się na nim umieścić diody. Są też rękawiczki jednorazowe i maseczka do sztucznego oddychania. Po użyciu defibrylatora trzeba go oddać do serwisu.
Skąd się wzięły defibrylatory w Szczawnie - o tym więcej tutaj: SZCZAWNO-ZDRÓJ STAŁO SIĘ JEDNYM Z NAJBEZPIECZNIEJSZYCH MIAST (FOTO)
SZCZAWNO-ZDRÓJ: DEFIBRYLATOR AED I NAUKA PIERWSZEJ POMOCY (FOTO)
Czytaj też:
WIELKA SOWA: NA SZCZYCIE JEST BEZPIECZNIEJ (FOTO)
CO NASI GOPROWCY OTRZYMALI OD OWSIAKA? (FOTO)
PIERWSZA POMOC POD KOSZEM
URZĄDZENIA RATUJĄCE ŻYCIE WKRÓTCE W KAŻDYM POCIĄGU?
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj