Wałbrzych: mieszkańcy nie wiedzą, ile zawdzięczają Unii Europejskiej
W bibliotece multimedialnej na Podzamczu, której to remont odbył się z udziałem środków unijnych, miało miejsce spotkanie pod hasłem "Po co nam Unia? Porozmawiajmy!" zorganizowanym przez Stowarzyszenie Dolnośląski Kongres Kobiet oraz Stowarzyszenie "Działalnia".
- W Wałbrzychu, mieście uchodzącym za emanację europejskości, gdzie się pomieszały północ, południe, wschód i zachód, jeśli chodzi o kierunek, z którego przybyli mieszkańcy, pytam na radzie pedagogicznej, co się zmieniło w związku z wstąpieniem do Unii Europejskiej i nikt mi nie potrafi powiedzieć, choć na każdym budynku zbudowanym czy odremontowanym z funduszy unijnych wisi tabliczka. Przespaliśmy te kilkanaście lat, bo nie mówiliśmy ludziom, że gdyby nie UE, to na bardzo wiele rzeczy w Wałbrzychu nie byłoby nas stać. Te zyski można podzielić na dwa obszary, materialny i niematerialny - mówił w trakcie spotkania prezydent miasta Roman Szełemej.
Prezydent podał kilka przykładów, między innymi skanalizowanie miasta, które rozpoczęło się jeszcze za rządów jego poprzednika Piotra Kruczkowskiego, a dotacja unijna w tym przypadku wyniosła około 200 mln zł. - Pełcznica i Szczawnik byłyby jak wcześniej ściekami komunalno-przemysłowymi i to by było tak, jakby szambo wybijało na prawie każdym wałbrzyskim podwórzu - mówił Roman Szełemej.
Z unijnych pieniędzy, jak mówił prezydent, udało się też od nowa zbudować system komunikacyjny: - W prezencie od Unii dostaliśmy 25 nowych autobusów. To było 6 lat temu i dzięki temu przedsiębiorstwo, które wygrało przetarg, mogło zaoferować kolejne 25 autobusów. Czy ktoś pamięta te poprzednie autobusy, busy z dziurami w podłodze, wiaty bez tablic elektronicznych? Pomalowaliśmy autobusy tak, żeby było widać, do którego miejsca są one unijne, a od którego nasze własne.
Dotacja unijna to także 297 mln zł, które Wałbrzych otrzymał na budowę obwodnicy zachodniej.
- Wałbrzych jest miastem o niezwykle małym budżecie w stosunku do potrzeb. Przez dziesięć lat straciliśmy miliard złotych przez utratę grodzkości, z tego powodu moi poprzednicy zaciągali zobowiązania, które odziedziczyłem. Wałbrzych przez 20 lat nie miał wpływów podatkowych, kiedy miał 30-procentowe bezrobocie, ludzie nie płacili tu podatków, płacili tylko podatki od nieruchomości. Świdnica miała 7-8% bezrobocia, my w szczytowym okresie 36%. Ludzie płacili za prąd i gaz, bo odetną, ale za czynsz nie, bo tak od razu nie wyrzucą. Mieliśmy największy procent niepłacenia czynszów w Polsce. Teraz mamy największy w Polsce po Warszawie procent nie płacących alimentów, co wskazuje na bardzo rozluźnione więzi społeczne, mamy też przypuszczalnie największą liczbę samotnych matek. I impulsem, bez którego w żaden sposób nie ruszylibyśmy z miejsca, były środki unijne - stwierdził Roman Szełemej. Jako przykłady wymienił także renowację Starej Kopalni, termomodernizację różnych obiektów, w tym szkół, nowe żłobki i biblioteki.
- Nauczycielom eurosceptykom mówiłem, że gdybyśmy chcieli usunąć ze szkół Unię Europejską, trzeba by było wynieść komputery, odciąć internet, usunąć też meble. Mamy także równy dostęp do służby zdrowia, co też nie byłoby takie oczywiste - mówił prezydent. Podkreślał też, że wraz z wejściem do Unii skończyła się samowola wójtów, burmistrzów czy prezydentów, którzy mogli realizować wymyślone przez siebie inwestycje, zatrudniając do tego celu wybrane przez siebie podmioty za dowolną ilość środków - "bo to moje". I namawiał do wysyłania SMS-ów propagujących uczestnictwo w wyborach do parlamentu unijnego 26 maja.
Konkretne przykłady na zmiany dzięki środkom unijnym zaprezentowała Katarzyna Matuła z zamku Książ. Podała pięć przykładów, dzięki którym zamek z zaniedbanej ruiny, w której jakieś zmiany wprowadzali dopiero pierwsi polscy administratorzy w latach 70-tych, a potem była niesławna afera z Angielką wyprowadzaną przez policję w szlafroku - pani ta miała wynająć i remontować zamek, ale te plany spaliły na panewce - przeistoczył się w obiekt, jaki znamy dziś.
- Dopiero od czasów, kiedy zamek jest własnością gminy Wałbrzych, rozpoczęły się prace renowacyjne, bo gmina zaczęła występować o środki unijne. Na początku mieliśmy remont elewacji i budynku bramnego w roku 2005 za około 4 mln zł, z dotacją o wysokości ponad 2 600 000. Potem remont ulic Piastów Śląskich i Jeździeckiej za 4,5 mln, z dotacją o wysokości ponad 2 240 000 zł. Następnie remont trzeciego i czwartego piętra zamku za 10 658 000 zł, a środki unijne to ponad 5 667 000 zł - wyliczała Katarzyna Matuła.
Jak ważne są projekty zrealizowane dzięki dotacjom unijnym i pracownicy zamku, i wszyscy wałbrzyszanie przekonali się 10 grudnia 2014, kiedy dach Książa stanął w płomieniach. Prawdopodobnie zamek nie ocalałby, gdyby straż pożarna nie przyjechała bardzo szybko, powiadomiona przez system alarmowy zamontowany w zamku nieco wcześniej dzięki projektowi o wartości 4 mln zł z dotacją unijną o wysokości 2,5 mln. Piąty przykład to prace remontowe toczące się obecnie w Palmiarni dzięki polsko-czeskiemu projektowi "Z tropiku do tropiku", również o wartości prawie 4 mln zł, na który pozyskano 1 368 000 zł środków unijnych.
Zobacz też:
Wałbrzych: Komisarz Elżbieta Bieńkowska - otwarcie ITS [FOTO]
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj