| Źródło: Polska Agencja Prasowa
Wałbrzych: gdzie rośnie niebezpieczny barszcz Sosnowskiego? (FOTO)
W Wałbrzychu
W poprzednich latach zgłoszenia dotyczyły ul. Uczniowskiej, Podzamcza, czy ulicy Mieszka I, gdzie barszcz wyrósł na podwórzu między budynkami. W ubiegłym roku pojawiło się zgłoszenie dotyczące ul. Topolowej w rejonie budowanej obwodnicy. Na prośbę straży miejskiej pracownicy budowy wykopali roślinę koparką. W tym roku, jak mówi zastępca komendanta wałbrzyskiej straży miejskiej Andrzej Piotrowski, mieszkańcy nie zgłosili jeszcze obecności barszczu w mieście. Być może przez to, że okres pandemii skoncentrował ich uwagę na innych sprawach.
Jedną roślinę w kiepskiej kondycji (może ktoś już ją podlał środkiem chwastobójczym, ale to nie niszczy barszczu) znaleźliśmy przy ul. Uczniowskiej na trawniku przy jezdni niedaleko wjazdu na ul. Stacyjną.
Nieźle miewa się za to barszczowisko pod linią wysokiego napięcia przy ul. Wilczej, tuż obok nowego parkingu dla Palmiarni. W wysokich chaszczach znaleźliśmy tam w sumie pięć roślin, z czego dwie przygotowują się już do kwitnięcia, a w głębi zarośli może ich być więcej. Dwa lata temu była tam tylko jedna roślina, rok temu pojawiło się dziesięć.
I pod Wałbrzychem
Mamy też u nas prawdziwą uprawę niebezpiecznej rośliny. Droga powiatowa nr 3360D, łącząca Wałbrzych, Jedlinę-Zdrój i Olszyniec jest popularnym miejscem spacerów, biegania i wycieczek rowerowych. Tym groźniejsza jest obecność barszczu, który co roku bujnie się tam rozwija, można mówić o dziesiątkach okazów, i który pod wpływem promieni słonecznych i wysokiej temperatury zaczyna wydzielać szkodliwe olejki eteryczne.
Te olejki mogą poważnie zaszkodzić osobom, które tylko przemieszczają się obok stanowisk barszczu, nawet nie zbliżając się do roślin. Trzeba tam uważać, być może barszcz zostanie usunięty, ale teren ten nie należy do miasta, tylko do gminy Walim. Młode rośliny znów wyrastają gęsto na poboczach drogi tuż obok tablicy z napisem "Wałbrzych", zaczynają już kwitnąć. Pamiętajmy, żeby ich nie dotykać, gdy przechodzimy albo przejeżdżamy na rowerze.
Przypominamy, że barszcz jest niebezpieczny, ponieważ dotknięcie rośliny - która nie parzy tak jak pokrzywa - może skutkować pojawieniem się kilka godzin później w tym miejscu rozległego, jątrzącego się przez wiele dni i bolesnego oparzenia, po którym może zostać trwała blizna. Barszcz jest podstępny, bo wydziela coraz więcej toksycznych substancji eterycznych w miarę wzrostu, a apogeum następuje przy upalnej pogodzie - zatem rośliny, które rosną sobie na przykład przy ogródku, z dnia na dzień mogą zacząć rozsiewać substancje powodujące poważne oparzenia dróg oddechowych i znajdziemy się w szpitalu, choć się do nich nie zbliżaliśmy.
W poprzednich latach sygnały o barszczu dochodziły m. in. z okolic Walimia, a do poparzeń barszczem doszło m.in. w Boguszowie-Gorcach, gdzie roślina wyrosła przy ul. Szkolnej i poparzyła bawiące się na skwerze dziecko. W tym roku w Boguszowie mieszkańcy nie natknęli się na kolejne barszczowiska. Duże pozostałości po dawnych uprawach tej szkodliwej rośliny, można też oglądać wśród pól z drogi nr 35 w okolicy Komorowa i Mokrzeszowa.
Na barszcz zwrócono uwagę i zaczęto go masowo tępić po śmiertelnym wypadku 67-letniej mieszkanki Jeleniej Góry w czerwcu 2015 roku. Kobieta poparzyła sobie barszczem rękę, a w wyniku swoich chorób była bardziej podatna na działanie toksyn. Od tamtej pory do tragedii na szczęście nie doszło w naszym rejonie, więc sprawa przycichła, a barszcz kolonizuje sobie kolejne rejony. (Wałbrzych dla Was - autor MS)
Raport Polskiej Agencji Prasowej w sprawie barszczu w Polsce
Dotychczasowe próby likwidacji stanowisk barszczy kaukaskich Sosnowskiego i Mantegazziego w Polsce nie przyniosły oczekiwanych rezultatów – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Wśród przyczyn rozprzestrzeniania się tych roślin wskazano brak kompleksowego planu ich zwalczania i spójnego systemu finansowania ich niszczenia. W raporcie NIK zaznaczono, że mimo licznych starań, głównie samorządów, barszcze kaukaskie zajmują coraz większy obszar Polski.
Po kontroli Izba wystąpiła do ministra klimatu o: pilne dokończenie prac nad projektem ustawy o gatunkach obcych i przekazanie go do dalszych prac legislacyjnych oraz o określenie w przepisach wykonawczych zasad utylizacji pozostałości barszczy kaukaskich po wykonanych zabiegach ich likwidacji.
Barszcze kaukaskie w przeszłości były rozpowszechniane jako rośliny ozdobne, miododajne lub pastewne. W latach 70. I 80. XX wieku barszcz Sosnowskiego uprawiano praktycznie w całej Polsce, jako roślinę pastewną. Po kilkunastu latach, ze względu na zmieniony smak mięsa i mleka, zaprzestano jego uprawy, ale nie przeprowadzono skutecznej likwidacji istniejących stanowisk tych roślin.
Zarówno barszcz Sosnowskiego, jak i barszcz Mantegazziego są bardzo inwazyjne, łatwo zajmują nowe tereny, powodują degradację środowiska przyrodniczego i są niebezpieczne dla ludzi i zwierząt, gdyż ich soki oraz wydzielane przez nie w upalne dni związki w postaci aerozoli mogą powodować poważne oparzenia.
"Z monitoringu prowadzonego przez ośrodki naukowe i organizacje pozarządowe wynika, że efektywność dotychczasowego zwalczania barszczy kaukaskich jest niewielka i rośliny te nadal się rozprzestrzeniają" – napisano w raporcie NIK.
NIK skontrolowała: Ministerstwo Środowiska, Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pięć wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej oraz 21 urzędów miast i gmin. Wysłała także ankietę do 652 miast i gmin, pytając m.in. o to, czy na ich terenie barszcze występują, czy jest to problem, czy i w jaki sposób je zwalczano. Kontrola dotyczyła okresu od 2013 do września 2019 roku.
W trakcie kontroli stwierdzono, że do tej pory nie zostały zakończone prace nad projektem ustawy i nie wdrożono planów działania w celu rozwiązania kwestii dróg przenoszenia barszczy, metod ich kontroli i zwalczania. Oznacza to, że nie dotrzymano terminu rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE, który dla barszczu Sosnowskiego upłynął 14 lipca 2019 r.
"Próby likwidacji stanowisk tych niezwykle groźnych dla ludzi roślin nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, głównie dlatego, że brakuje całościowej diagnozy zagrożenia, nie są zdefiniowane sposoby zwalczania barszczy, brakuje spójnego i całościowego systemu nadzoru oraz finansowania ich niszczenia. Nie ma kompleksowego planu zwalczania tych roślin" – mówił prezes NIK Marian Banaś.
Większość kontrolowanych gmin przeprowadziła inwentaryzację występowania barszczy w oparciu o zgłoszenia otrzymywane od mieszkańców, sołtysów lub pracowników, którzy np. podczas wycinki drzew natknęli się na te rośliny.
Stanowiska barszczy kaukaskich zostały zidentyfikowane na terenie 236 z 652 zapytanych przez NIK gmin (36,2 proc.). Ponad 28 proc. gmin uczestniczących w badaniu kwestionariuszowym przeprowadzonym przez NIK nie inwentaryzowało stanowisk barszczy kaukaskich, a niewiele ponad połowa przeprowadziła ją tylko na części obszaru gminy.
Według NIK dotychczas nie opracowano spójnego i całościowego systemu finansowania zwalczania barszczy kaukaskich. Środki na ten cel były przekazywane przez Narodowy i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska oraz w ramach projektów unijnych, przy czym poszczególne wojewódzkie fundusze przyjęły odmienne systemy dofinansowywania walki z tymi roślinami, a niektóre w ogóle nie przeznaczały środków na ich zwalczanie.
W ocenie NIK jednym z powodów niskiego zainteresowania uzyskaniem dofinansowania przez samorządy mogło być to, że po prostu nie wiedziały one, że mogą otrzymać takie środki.
Nie wszystkie gminy zwalczały barszcze kaukaskie kompleksowo i systematycznie. Niektóre niszczyły rośliny tylko na terenach będących w ich zarządzie (obejmując zaledwie kilka lub kilkanaście procent powierzchni, które one zajmują), a najczęstszą metodą było koszenie powtarzane kilkakrotnie w trakcie sezonu wegetacyjnego lub opryski chemiczne.
Barszcz zwalczano na działkach nienależących do gminy, jeżeli rośliny mogły stwarzać realne zagrożenie dla ludzi - rosły w miejscach ogólnodostępnych, nieogrodzonych i uczęszczanych przez mieszkańców - np. w parkach. Jak zauważyli kontrolerzy, osoby fizyczne, właściciele nieruchomości, chętnie udostępniają działki w celu zwalczania roślin, ponieważ ze względu na wysokie koszty i ryzyko poparzenia nie chcą robić tego samodzielnie.
Według NIK brak przepisów wskazujących podmiot zobowiązany do usuwania barszczy kaukaskich z terenów, które nie są w zarządzie gminy, uniemożliwia prawidłowe zwalczanie tych roślin. Brak takich regulacji utrudnia również właścicielom nieruchomości, poszkodowanym na skutek zaniechania zwalczania tych roślin przez właścicieli nieruchomości sąsiednich, skuteczne dochodzenie swoich praw. W raporcie wskazano także, że brakuje jednoznacznych przepisów określających właściwy sposób utylizacji pozostałości barszczy po przeprowadzonych zabiegach. W konsekwencji tylko w niektórych gminach poddawano je zniszczeniu.
Według NIK istotnym źródłem wiedzy o barszczach kaukaskich, zagrożeniu, jakim mogą być i ich zwalczaniu są wytyczne opracowane w 2014 r. na zlecenie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Gminy w oparciu o nie informowały mieszkańców o szkodliwości tych roślin, zamieszczając informacje na swoich stronach internetowych, tablicach ogłoszeń oraz w prasie lokalnej i na zebraniach wiejskich. (PAP autor: Małgorzata Wosion-Czoba)
WAŁBRZYCH I REGION: BARSZCZ SOSNOWSKIEGO W ROZKWICIE (FOTO)
DROGA WAŁBRZYCH - JEDLINA: TUTAJ TOCZY SIĘ NIERÓWNA WALKA (FOTO)
WAŁBRZYCH: GROŹNY BARSZCZ TUŻ PRZY JEZDNI (FOTO)
BARSZCZ SOSNOWSKIEGO CIĄGLE GROŹNY W REGIONIE WAŁBRZYSKIM (FOTO)
Barszcz w Wałbrzychu: Magdalena Sakowska
Foto: Magdalena Sakowska
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj