| Źródło: Świdnica Dla Was.info, TOZ Świdnica, TVN 24
Świdnica - Wałbrzych: dramat porzuconych przy szosie kotów...
Porzucone przy szosie
Wszystko zaczęło się tak - na świdnickim profilu społecznościowym pojawiła się następująca historia:
Dnia 31.10.2018 na trasie Świdnica - Modliszów (przy drodze) został znaleziony transporter (Cabrio - ciemnobrązowy z popielatym spodem), a w nim dwa dorosłe koty. Obok położona była karma. Zwierzęta, które komuś najwyraźniej się znudziły, były bardzo przestraszone i zdezorientowane. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego ? Jeżeli ktoś rozpoznaje transporter, koty lub ma jakieś informacje, proszony jest o kontakt. Takie czyny, zgodnie z ustawą o ochronie i prawach zwierząt, nie powinny pozostać bezkarne !!!!!! Na szczęście znalazł się pan, który nie przejechał obojętnie koło porzuconych zwierząt i za to mu dziękujemy.
Kocurek (wykastrowany) i kotka (wysterylizowana) to domowe miziaki, które nagle znalazły się na ruchliwej drodze. Są zadbane, czyściutkie, piękne i już swojemu panu niepotrzebne. Ech.. ręce opadają. Może ktoś podaruje im dom? Bardzo go teraz pilnie potrzebują. Przytulone do siebie czekają na kochającego i odpowiedzialnego właściciela. Mają ok 2-3 lata. Kotka to ta z białym krawacikiem i pyszczkiem. Jest dość charakterystyczna. Może ktoś ją rozpozna. Podajemy telefon kontaktowy...
Co się okazało?
Sprawą zainteresowała się stacja TVN i wtedy wyszły na jaw kulisy całej historii. Mężczyzna, który miał uratować koty z ruchliwej drogi i zebrał publiczne pochwały społeczników z Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami tak naprawdę był ich... współwłaścicielem.
- Sprawa jest w trakcie wyjaśniania, ale wiemy już na pewno, że ów "dobry pan", który zgłosił znalezienie kotów, okazał się głównym sprawcą całego zajścia. Tak bardzo chcemy wierzyć, że ludzie są dobrzy, że daliśmy się nabrać na tę mistyfikację... - napisali na swoim profilu członkowie świdnickiego TOZ.
Okazało się, że mężczyzna... chciał się pozbyć z domu kotów swojej mamy. Pod jej nieobecność zapakował je do transportera i zawiózł do siedziby Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, gdzie opowiedział wzruszającą historię. Nie przewidział jednak, że ogłoszenie na stronie TOZ w trakcie rozpowszechniania w sieci trafi do zrozpaczonej zniknięciem kotów właścicielki, która zadzwoniła do Towarzystwa. Kiedy sprawa wyszła na jaw, jej syn tłumaczył swoje postępowanie tym, że... ma alergię na kocią sierść i dlatego chciał, żeby koty zniknęły.
Jak informuje TVN 24, zarząd towarzystwa czuje się oszukany i zadecydował, że koty do domu nie wrócą, ponieważ nie będą tam bezpieczne - następnym razem może się im przytrafić coś innego. Trafiły do domu tymczasowego, a właścicielka ma łożyć na ich utrzymanie. Jej syn oszukał także sporą grupę miłośników zwierząt, którzy przejęli się sprawą i udostępniali ogłoszenie.
Świdnica Dla Was.info
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj