Straż Książa: popielice, niewybuchy i tajemnicze szałasy (FOTO)
Te wakacje były pracowite dla Anny Klich i Pauliny Dynak, bo choć, jak mówią, zmniejszyła się liczba niewłaściwie parkujących kierowców, to zostały wręcz zasypane interwencjami dotyczącymi zwierząt domowych, ale przede wszystkim dzikich, sporo pracy kosztowały też nawałnice – i do tego dwa razy znalazły się niewybuchy, co może wskazywać, że będzie ich więcej, więc należy ostrzegać turystów, by poruszali się po szlakach.
- Przynoszono nam sporo zwierząt różnego rodzaju. Dwa razy ktoś przyniósł zaskrońca, raz w słoiku, a raz w wiadrze, myśląc, że to żmija. Kiedyś zdarzyło się, że turyści zauważyli pod murami zamkowymi niewielkie zwierzątko, ranne, prawdopodobnie spadło z muru, miało krew na pyszczku. Zgromadzili się dookoła, akurat przechodził pracownik Stada Ogierów, wziął karton i przyniósł je nam. Najpierw myślałyśmy, że to młoda kuna, a okazało się, że to rzadki, chroniony gatunek – popielica szara. Podałyśmy jej wodę za pomocą strzykawki i szukałyśmy kogoś, kto by mógł się nią zaopiekować. Dotarłyśmy do jedlińskiej fundacji „Mania pomagania”, która wzięła ją od nas, żeby się nią zajmować do wyzdrowienia – opowiada Anna Klich.
Strażniczki musiały też szukać właścicieli czterech błąkających się psów bez czipów i dwóch kociaków podrzuconych w okolicach Stada Ogierów. Ponieważ właściciele się nie znaleźli, zwierzęta trafiły do wałbrzyskiego schroniska. Była też skarga dosyć oryginalna... – Państwo z Warszawy złożyli nam zażalenie, że ich długowłosa świnka morska, którą nieśli ze sobą na rękach w kocyku, nie została wpuszczona do zamku Książ. A przecież świnka zwiedziła wcześniej Wawel i kilka polskich muzeów... – mówi Anna Klich.
Ale nie tylko miło, sympatycznie i futerkowo było w tym letnim sezonie. Okazało się, że park książański może być naszpikowany niewybuchami, które nie znajdowały się tam w ostatnich latach, a zaczynają się pojawiać teraz. – Dlatego uczulamy grzybiarzy, bo to właśnie oni najczęściej schodzą ze szlaków i beztrosko spacerują pomiędzy nimi, żeby byli bardzo ostrożni. Na początku czerwca znaleziono pocisk moździerzowy przy Mauzoleum Hochbergów. A w przedostatnią niedzielę wakacji grzybiarz znalazł trzy inne pociski moździerzowe w okolicach zejścia do wąwozu Pełcznicy na trasie na Stary Książ. Zabezpieczałyśmy tam teren do czasu przyjazdu specjalistycznej jednostki saperskiej z Głogowa. Chcemy na to uczulić, żeby nie przemieszczać się między szlakami, bo teren jest wciąż niezbadany – mówi strażniczka.
Choć nawałnice oszczędziły Wałbrzych w porównaniu z resztą kraju, dokonały sporych zniszczeń na książańskich szlakach, spadło na nie kilka powalonych przez wichurę drzew i po każdej burzy strażniczki przemierzały ścieżki, zgłaszając szkody do usunięcia. Jak mówią, szlaki są teraz o wiele bezpieczniejsze, między innymi dzięki dobrej współpracy z dyrekcją Dolnośląskiego Zespołu Parków Krajobrazowych. – W tym sezonie wykonaliśmy tablice graniczne parku, cztery sztuki i drogowskazy na Uroczysku Księżnej Daisy w pobliżu jej dawnej rezydencji Ma Fantaisie. Są nowe kierunkowskazy i nowe tablice edukacyjne na trakcie do Stada Ogierów przy Dolinie Różaneczników i przy krzyżu pokutnym nieopodal zamku Cisy. Tam też sporządziliśmy kierunkowskazy – wylicza specjalista DZPK od parków krajobrazowych Edmund Staniewski.
Trochę problemów narobiła hałaśliwa rekonstrukcja historyczna na terenie Parku w drugi dzień Festiwalu Tajemnic. – Nasze konie przeszły ją wyjątkowo dobrze, ale dzieci płakały, a po rekonstrukcji zgłosili się do nas z prośbą o pomoc trzej właściciele psów, które uciekły, przerażone bardzo silnymi wybuchami. Było wprawdzie ostrzeżenie, ale nie wszyscy spacerujący po parku je słyszeli. Wydaje nam się, że w tym miejscu parku nie powinno być aż tak silnych detonacji – mówią strażniczki. – Tu jest obszar chroniony Natura 2000 i ostoja ptaków, a dla nich to jest prawdziwy szok – dodaje przedstawiciel DZPK.
Z innych ciekawostek – rośnie liczba osób, które nie wiedzieć dlaczego zamieszkują w Książańskim Parku i budują tam sobie charakterystyczne szałasy. – Mieliśmy cztery zgłoszenia o takich osobach. Jeden z szałasów znalazł się za łąkami Stada Ogierów, a drugi nieopodal linii wysokiego napięcia, od strony Palmiarni. Taki harcerski sposób budowania. Zakazu mieszkania w lesie nie ma, jeśli dowiemy się o takiej osobie, to przede wszystkim zgłaszamy policji, żeby sprawdziła, czy to nie jest ktoś poszukiwany, potem pytamy jej, czy nie potrzebuje pomocy, a ona przeważnie odmawia. Na ogół ci panowie odpowiadali, że są przejazdem i po prostu spędzają tu sezon wakacyjny – mówi Anna Klich.
Jeśli chodzi o kierowców, to rzadziej już parkują w przypadkowych miejscach na terenie parku, a jeśli już próbują to zrobić, na ogół uciekają na widok konnych strażniczek. Do poprawy stanu rzeczy przyczyniło się prawdopodobnie otwarcie nowego parkingu strzeżonego, bo raczej nie spadek liczby turystów – jak mówią strażniczki, frekwencja sięgała około 10 000 osób w przeciętny wakacyjny weekend.
Annę Klich i Paulinę Dynak na Lowelasie czyli Lolku i Lukrecji można spotkać na książańskich szlakach do końca jesiennego sezonu. Stanowią ruchomą atrakcję parku i budzą spore zainteresowanie turystów, którzy chętnie robią im zdjęcia i chętnie pytają o drogę lub zgłaszają inne problemy. Strażniczki biorą też udział w festynach, gdzie są atrakcją dla dzieci.
Czytaj też:
KONNA STRAŻ KSIĄŻA MA CIEKAWĄ SŁUŻBĘ (FOTO)
NA KONIACH DLA CHORYCH DZIECI (FOTO)
Tekst i foto: Magdalena Sakowska
Foto wewnątrz tekstu: użyczone – Straż Miejska w Wałbrzychu
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj