Magia budzenia - wałbrzyski kolekcjoner o swoich zbiorach
W Wałbrzychu mieszka prawdopodobnie właściciel największej kolekcji budzików Beckera w Polsce! Zapytacie, co w tym takiego nadzwyczajnego? Prawie wszystko. Bogdan Chachelski to bardzo pozytywny człowiek, pasjonujący się znienawidzonymi przez wielu przedmiotami, które są nie tylko markowe i stylowe, ale też bardzo rzadkie, wręcz magiczne.
Taki budzik to prawdziwe cacko. Bogdan Chachelski ma ich w swojej kolekcji blisko 100
Młodzież na określenie czegoś niesamowitego, mówi dziś krótko – „epickie”. Czy o zegarach wypada tak powiedzieć? Chyba nie, dla nas jako przeciętnych zjadaczy chleba, to zwykłe przedmioty odmierzające czas, albo co najwyżej we wkurzający sposób budzące do pracy. Dla pasjonatów i kolekcjonerów jak Bogdan Chachelski, to prawdziwe dzieła sztuki, mające w sobie pewną aurę tajemniczości. Po prostu magiczne.
Takie są budziki Gustava Beckera, niemieckiego zegarmistrza i założyciela pod swoim imieniem i nazwiskiem marki zegarków. W kwietniu 1847 r. otworzył on pierwszy w Świebodzicach sklep z zegarami. Od tego czasu Becker nierozerwalnie związany jest z tym miastem i całym regionem. W jego fabrykach (liczba mnoga, bo była też manufaktura choćby w Czechach) produkowano doskonałej jakości zegary, uznawane za znawców za jedne z najlepszych w ówczesnych czasach. Do dziś przetrwało wiele egzemplarzy budzików, ale zdobycie tych najciekawszych i najbardziej oryginalnych graniczy dziś niemal z cudem. Dlatego są tak bardzo pożądane przez kolekcjonerów.
Przyznacie, imponująca kolekcja!
Bogdan Chachelski ma ich w swojej kolekcji około 100. Różnej wielkości, zrobione z rozmaitych materiałów, klasyczne i te bardziej futurystyczne. Z mosiężną obudową, papierową lub emaliowaną tarczą. Łączą je dwie rzeczy. Oprócz funkcji budzenia, przedmioty mające nierzadko 100 i więcej lat, wciąż są „na chodzie”. – Ich działanie obliczone jest na około 500 lat, więc długo po nas powinny jeszcze „tykać”. Jest w nich coś magicznego. Biorąc do ręki taki budzik możemy tylko wyobrażać sobie jaką skrywa w sobie tajemnicę – opowiada wałbrzyski kolekcjoner zegarków Beckera.
Najcenniejszy w zbiorach Bogdana Chachelskiego jest „Arystokrat”, bardzo rzadki egzemplarz z 1910 roku. Dziś praktycznie niemożliwy do zdobycia na żądnych aukcjach. Wałbrzyszanin ma też inne ciekawe eksponaty ukrywające się za dźwięcznymi nazwami, takimi jak „Borussia”, Mars”, „Miniony”, „Hella”. Każdy pięknie wykonany ze stylowymi nóżkami, te gabinetowe dodatkowo bogato zdobione. Wszystkie mają numery seryjne, dzięki czemu możliwe jest określenie ich wieku. Musicie wiedzieć, że fabryki Gustava Beckera wyprodukowały ok. 2,5 mln sztuk zegarów. Co ciekawe milionowy egzemplarz znajduje się w kolekcji firmy Termet S.A. w Świebodzicach.
– Chyba mogę powiedzieć, że mam sporą kolekcję zegarów Beckera. Oceniam, że jedną z większych, jeśli nie największą w Polsce. Jest jednak kilka egzemplarzy, które chciałbym jeszcze zdobyć. To choćby Glatz lub Monarch – mówi z pasją w głosie nasz rozmówca. – Poluję na nie od lat. Na razie niestety bezskutecznie, ale mam nadzieję, że uda mi się jeszcze je kupić – dodaje.
A wszystko zaczęło się jakieś 17 lat temu, gdy pierwszy budzik Beckera Bogdanowi Chachelskiemu sprezentowała córka. Drugi egzemplarz w kolekcji też był… prezentem i tak to się zaczęło i trwa do dziś. Poszukiwania nowych okazów, części, ich renowacja, to długotrwały proces. Gdy jednak budzik stanie już w gablocie, a co więcej jest sprawny i można wsłuchać się w jego „tykanie”, to… uwierzcie nam nie ma nic przyjemniejszego na świecie. Obcowanie ze stuletnimi przedmiotami może pobudzać wyobraźnię. Oj i to bardzo.
Przyznacie, oryginalna pasja do rzeczy, które przez wielu były lub nadal są znienawidzone. Bo kto lubi, gdy wcześnie rano budzi ich denerwujący dźwięk…
Tekst: Tomasz Piasecki
Fot. (red)
Artykuł ukazał się na łamach tygodnika "WieszCo" - pełny numer tygodnika do pobrania w formacie pdf na stronie www.wieszco.pl
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj