Nie, to nie są rekiny, ale i tak wiąże się z nimi dramat - podobnie jak z młodym liskiem, któremu groziła śmierć głodowa. Przekazujemy ku przestrodze, żeby uniknąć podobnych sytuacji.
| Źródło: Fundacja "Na Pomoc Zwierzętom", rybyakwariowe.eu
Boguszów-Gorce: historia liska i rybek ku przestrodze (FOTO)
Smutny los domowych pang
Joanna Sobina z Fundacji Na Pomoc Zwierzętom w Boguszowie-Gorcach podzieliła się dwiema historiami o porzuconych zwierzętach, które absolutnie nie powinny się znaleźć w naszych domach. Pierwsza dotyczy akwarium z rybkami, które fundacja otrzymała kilka miesięcy temu.
Joanna Sobina z Fundacji Na Pomoc Zwierzętom w Boguszowie-Gorcach podzieliła się dwiema historiami o porzuconych zwierzętach, które absolutnie nie powinny się znaleźć w naszych domach. Pierwsza dotyczy akwarium z rybkami, które fundacja otrzymała kilka miesięcy temu.
- Po śmierci właściciela nikt nie chciał ich przyjąć, rodzina poprosiła nas o pomoc. Myślę sobie, no, ładne rybki, akwarium też ładne, takie kompaktowe, roślinki, wszystko pięknie ustrojone, po prostu cudo. Znajdziemy im dom. Nic z tego. Zostały u nas. Myślę - to niech już będą, fajnie na stres działają. Trochę informacji z sieci, co tam takie rybki, żaden problem, filtr dobry, jedzonko, podmianki, dam radę - mówi opiekunka zwierząt - I po dwóch miesiącach szok...
Większość rybek w akwarium wyglądała tak, jak na początku - ale małe sumy urosły dwa razy takie, jak były. Konsultacja w sklepie zoologicznym przyniosła informację, że za dużo jedzenia i że większe nie powinny już urosnąć. Niestety, ryby rosły coraz bardziej, wyjadały roślinności i niszczyły wyposażenie, terroryzowały pozostałych mieszkańców akwarium. Po kolejnych dwóch miesiącach kolejny fachowiec oznajmił, że kłopotliwi podopieczni nie powinni już urosnąć, bo zbiornik jest mały. Niestety, rybki nie wzięły sobie tego do serca...
- I tak oto coś, co miało być antystresowe, dołożyło wrażeń. Po następnych miesiącach ryby "wystawały" już z akwarium. Chora już byłam przez to, pytam co robić, wszyscy rozkładają ręce, co niektórzy mówią, że usmażyć, ha, ha, to wcale nie jest śmieszne - relacjonuje pani Joanna, która odkryła wreszcie smutną prawdę, tak jak i zapewne wielu początkujących akwarystów przed nią.
Ryba też zwierzak
- Ta ryba to sumik rekini, ładnie wygląda jako narybek, powszechnie sprzedawana, wszędzie dostępna, ale w naturze to jest panga! Która dosłownie ląduje na patelni. Pytam więc, dlaczego jest tak sprzedawana, co dalej, jak rośnie, przecież dużo ludzi je kupuje do akwarium? Odpowiedź: bo ładnie wygląda, a potem się je "wymienia". Niestety te, które rosną, lądują w śmietniku. Nikt ich nie chce, żyją nawet 20 lat, potrafią w naturze osiągnąć ponad metr długości. Nasze nie skończą w WC ani na patelni, dostały nowe lokum, na razie z niego nie "wystają" ale jak tak dalej pójdzie, będę musiała zamówić koparkę, żeby zrobić basen, w dodatku ogrzewany, bo temperatura musi być ponad 20 stopni... - dodaje założycielka fundacji.
Dlatego ostrzeżenie dla wszystkich, którzy stawiają pierwsze kroki w akwarystyce, a na sercu leży im dobro zwierząt: sum rekini w ogóle nie powinien trafić do naszego domu. W sklepach zoologicznych pojawia się jako malutka, srebrno-niebieska rybka, atrakcyjna, bo wygląda jak mały rekinek, ale najczęściej bez żadnej informacji o wymaganiach i długości dochodzącej do 130 cm. W celach handlowych wyhodowano nawet specjalną formę o rażąco zniekształconym kształcie oraz odmianę albino.
Tymczasem większość akwarystów uważa, że panga w ogóle nie powinna trafiać do naszych domów, bo mitem jest, że będzie rosła tylko do wielkości zbiornika, a przy tym oczywiście męczy się, jak każda żywa istota w za małej przestrzeni. Do tego zjada inne ryby i niszczy wyposażenie. Panga padłszy ofiarą takiego procederu często zostaje po prostu wyrzucona, bo nie można jej nigdzie oddać. A gdyby trafił się ktoś, kto nie ma oporów, by zjeść swojego pupila, to przestrzegamy - teraz już wiadomo, że ma niską wartość odżywczą i nie powinno się jej w ogóle brać pod uwagę w celach kulinarnych...
Mnie też nie bierz do domu...
Kolejna smutna sprawa, którą dzieli się fundacja, to historia szczeniaka lisiego nazwanego Chytruskiem. Trafił pod jej opiekę dwa tygodnie temu.
- Sytuacja, w której opadają ręce. Jego stan był bardzo zły, jednak po kilku dniach leczenia doszedł do siebie. Łatwo nie było, zwłaszcza że doszły nowe okoliczności. Lis niby zdrowy, odrobaczony, kroplówki odstawione i co? Nie chciał jeść! Takie mięsko, kurczak surowy, jajeczko surowe, wątróbka, nic! Masakra, myślę, lis chyba jednak bardzo chory, mało tego, jakiś niemrawy, nie ucieka, nie chowa się, gdy idę, siedzi i patrzy na mnie ze spokojem, nie gryzie - myślę, co jest? Chyba nic z tego nie będzie, bo taki apatyczny - mówi pani Joanna.
I tu również na założycielkę fundacji czekało zaskakujące odkrycie. Lisek ożywiał się tylko wtedy, gdy na jego oczach... karmiła kota. Po namyśle poczęstowała rudzielca karmą z puszki, a ta... zniknęła w mgnieniu oka.
Większość rybek w akwarium wyglądała tak, jak na początku - ale małe sumy urosły dwa razy takie, jak były. Konsultacja w sklepie zoologicznym przyniosła informację, że za dużo jedzenia i że większe nie powinny już urosnąć. Niestety, ryby rosły coraz bardziej, wyjadały roślinności i niszczyły wyposażenie, terroryzowały pozostałych mieszkańców akwarium. Po kolejnych dwóch miesiącach kolejny fachowiec oznajmił, że kłopotliwi podopieczni nie powinni już urosnąć, bo zbiornik jest mały. Niestety, rybki nie wzięły sobie tego do serca...
- I tak oto coś, co miało być antystresowe, dołożyło wrażeń. Po następnych miesiącach ryby "wystawały" już z akwarium. Chora już byłam przez to, pytam co robić, wszyscy rozkładają ręce, co niektórzy mówią, że usmażyć, ha, ha, to wcale nie jest śmieszne - relacjonuje pani Joanna, która odkryła wreszcie smutną prawdę, tak jak i zapewne wielu początkujących akwarystów przed nią.
Ryba też zwierzak
- Ta ryba to sumik rekini, ładnie wygląda jako narybek, powszechnie sprzedawana, wszędzie dostępna, ale w naturze to jest panga! Która dosłownie ląduje na patelni. Pytam więc, dlaczego jest tak sprzedawana, co dalej, jak rośnie, przecież dużo ludzi je kupuje do akwarium? Odpowiedź: bo ładnie wygląda, a potem się je "wymienia". Niestety te, które rosną, lądują w śmietniku. Nikt ich nie chce, żyją nawet 20 lat, potrafią w naturze osiągnąć ponad metr długości. Nasze nie skończą w WC ani na patelni, dostały nowe lokum, na razie z niego nie "wystają" ale jak tak dalej pójdzie, będę musiała zamówić koparkę, żeby zrobić basen, w dodatku ogrzewany, bo temperatura musi być ponad 20 stopni... - dodaje założycielka fundacji.
Dlatego ostrzeżenie dla wszystkich, którzy stawiają pierwsze kroki w akwarystyce, a na sercu leży im dobro zwierząt: sum rekini w ogóle nie powinien trafić do naszego domu. W sklepach zoologicznych pojawia się jako malutka, srebrno-niebieska rybka, atrakcyjna, bo wygląda jak mały rekinek, ale najczęściej bez żadnej informacji o wymaganiach i długości dochodzącej do 130 cm. W celach handlowych wyhodowano nawet specjalną formę o rażąco zniekształconym kształcie oraz odmianę albino.
Tymczasem większość akwarystów uważa, że panga w ogóle nie powinna trafiać do naszych domów, bo mitem jest, że będzie rosła tylko do wielkości zbiornika, a przy tym oczywiście męczy się, jak każda żywa istota w za małej przestrzeni. Do tego zjada inne ryby i niszczy wyposażenie. Panga padłszy ofiarą takiego procederu często zostaje po prostu wyrzucona, bo nie można jej nigdzie oddać. A gdyby trafił się ktoś, kto nie ma oporów, by zjeść swojego pupila, to przestrzegamy - teraz już wiadomo, że ma niską wartość odżywczą i nie powinno się jej w ogóle brać pod uwagę w celach kulinarnych...
Mnie też nie bierz do domu...
Kolejna smutna sprawa, którą dzieli się fundacja, to historia szczeniaka lisiego nazwanego Chytruskiem. Trafił pod jej opiekę dwa tygodnie temu.
- Sytuacja, w której opadają ręce. Jego stan był bardzo zły, jednak po kilku dniach leczenia doszedł do siebie. Łatwo nie było, zwłaszcza że doszły nowe okoliczności. Lis niby zdrowy, odrobaczony, kroplówki odstawione i co? Nie chciał jeść! Takie mięsko, kurczak surowy, jajeczko surowe, wątróbka, nic! Masakra, myślę, lis chyba jednak bardzo chory, mało tego, jakiś niemrawy, nie ucieka, nie chowa się, gdy idę, siedzi i patrzy na mnie ze spokojem, nie gryzie - myślę, co jest? Chyba nic z tego nie będzie, bo taki apatyczny - mówi pani Joanna.
I tu również na założycielkę fundacji czekało zaskakujące odkrycie. Lisek ożywiał się tylko wtedy, gdy na jego oczach... karmiła kota. Po namyśle poczęstowała rudzielca karmą z puszki, a ta... zniknęła w mgnieniu oka.
- Tak! Wychodzi na to że lis miał duży kontakt z ludźmi, jest oswojony! Żre kocie jedzenie, zero instynktu, to kilkumiesięczny szczeniak, nie powinien się tak zachowywać. Nie boi się niczego, psów, ludzi, samochodów. Ten lis i jego historia są dowodem na ludzką głupotę. Tak, moi drodzy, kończy się dokarmianie dzikich zwierząt, jego matka najprawdopodobniej przypłaciła to życiem, próżność człowieka, jego zachciankę i radość z tego, że liski jedzą z ręki. Pytanie, co teraz? Kto taki mądry w okolicach Zachodniej w Boguszowie? Nie musisz się przyznawać, wystarczy, że przestaniesz to robić. Bo ingerencja człowieka tylko im szkodzi! - komentuje Joanna Sobina.
A my przypominamy:
Miejsce dzikich zwierząt jest z dala od nas. Wiosną pojawia się szereg młodych, a my, jeśli kochamy naturę:
- Nie bierzemy do domu ptasich podlotów, bo w pobliżu są rodzice, którzy nakarmią je, kiedy sobie pójdziemy, na to właśnie czekają. Reagujemy: jeśli ptaszek siedzi na jezdni lub w innym niebezpiecznym miejscu - wtedy można go przenieść w bezpieczne i jeśli jest ranny lub chory, wtedy należy się skontaktować z FUNDACJĄ DZIKA NADZIEJA.
- Nie interesujemy się w żaden sposób małymi paskowanymi świnkami i ostrzegamy dzieci, żeby się do nich nie zbliżać.
- Nie wystawiamy śmieci w sposób dostępny dla dzikich zwierząt, co szczególnie ważne jest tam, gdzie mogą się pojawić młode wilki. Nauczą się, że człowiek jest źródłem pożywienia i będą stanowić zagrożenie dla ludzi i dla siebie.
- Nie zabieramy do domu małych lisków i innych szczeniaków, na przykład jenota, chyba, że znajdują się tam, gdzie nie mają prawa być, są ranne, chore, matka zginęła - wtedy kontakt z powyższą fundacją.
- Nie zabieramy znalezionych w lesie małych sarenek czy zajęcy, bo nie są one porzucone i czekają na matkę, która przychodzi, żeby je nakarmić. Chyba, że ranne lub chore. I tyle.
O fundacji i jej działaniach pisaliśmy:
SZCZAWNO-ZDRÓJ POMAGA ZWIERZĘTOM W POTRZEBIE Z BOGUSZOWA
BOGUSZÓW-GORCE: ZWIERZAKI PROSZĄ O DATKI NA ŚWIĄTECZNE ZBIÓRKI
BOGUSZÓW-GORCE: WALCZĄ O ZWIERZĘTA, ICH SYTUACJA JEST DRAMATYCZNA
BOGUSZÓW-GORCE: SPRAWCY SKATOWANIA PSA W RĘKACH POLICJI (FOTO)
SZCZAWNO-ZDRÓJ: POPROSIŁA, BY POTRZYMAŁ PSA. SAMA WSIADŁA DO AUTA
ADOPTUJ PSA, WESPRZYJ BUDOWĘ WYBIEGU
CHCĄ ZBUDOWAĆ WYBIEG DLA PSÓW. POMOŻECIE?
WAKACYJNY DRAMAT CZWORONOGA
PIES TYDZIEŃ POD ZIEMIĄ. CUDEM PRZEŻYŁ
DZIELNA ROMA - PIES SPOD ZIEMI. HISTORIA Z HAPPY ENDEM
KTO PODRZUCA PSY W REGIONIE?
PORZUCONA I CIERPIĄCA DIANA POTRZEBUJE WSPARCIA
KOLEJNY PIES TOPIŁ SIĘ W RZECE! SPRAWCA POSZUKIWANY
PIES CUDEM PRZEŻYŁ. MOŻE KTOŚ GO SZUKA?
MISIEK WRÓCIŁ DO DOMU PO DŁUGIEJ TUŁACZCE, TERAZ SZUKA DOMU
Opr. MS
Foto użyczone: Fundacja "Na Pomoc Zwierzętom"
A my przypominamy:
Miejsce dzikich zwierząt jest z dala od nas. Wiosną pojawia się szereg młodych, a my, jeśli kochamy naturę:
- Nie bierzemy do domu ptasich podlotów, bo w pobliżu są rodzice, którzy nakarmią je, kiedy sobie pójdziemy, na to właśnie czekają. Reagujemy: jeśli ptaszek siedzi na jezdni lub w innym niebezpiecznym miejscu - wtedy można go przenieść w bezpieczne i jeśli jest ranny lub chory, wtedy należy się skontaktować z FUNDACJĄ DZIKA NADZIEJA.
- Nie interesujemy się w żaden sposób małymi paskowanymi świnkami i ostrzegamy dzieci, żeby się do nich nie zbliżać.
- Nie wystawiamy śmieci w sposób dostępny dla dzikich zwierząt, co szczególnie ważne jest tam, gdzie mogą się pojawić młode wilki. Nauczą się, że człowiek jest źródłem pożywienia i będą stanowić zagrożenie dla ludzi i dla siebie.
- Nie zabieramy do domu małych lisków i innych szczeniaków, na przykład jenota, chyba, że znajdują się tam, gdzie nie mają prawa być, są ranne, chore, matka zginęła - wtedy kontakt z powyższą fundacją.
- Nie zabieramy znalezionych w lesie małych sarenek czy zajęcy, bo nie są one porzucone i czekają na matkę, która przychodzi, żeby je nakarmić. Chyba, że ranne lub chore. I tyle.
O fundacji i jej działaniach pisaliśmy:
SZCZAWNO-ZDRÓJ POMAGA ZWIERZĘTOM W POTRZEBIE Z BOGUSZOWA
BOGUSZÓW-GORCE: ZWIERZAKI PROSZĄ O DATKI NA ŚWIĄTECZNE ZBIÓRKI
BOGUSZÓW-GORCE: WALCZĄ O ZWIERZĘTA, ICH SYTUACJA JEST DRAMATYCZNA
BOGUSZÓW-GORCE: SPRAWCY SKATOWANIA PSA W RĘKACH POLICJI (FOTO)
SZCZAWNO-ZDRÓJ: POPROSIŁA, BY POTRZYMAŁ PSA. SAMA WSIADŁA DO AUTA
ADOPTUJ PSA, WESPRZYJ BUDOWĘ WYBIEGU
CHCĄ ZBUDOWAĆ WYBIEG DLA PSÓW. POMOŻECIE?
WAKACYJNY DRAMAT CZWORONOGA
PIES TYDZIEŃ POD ZIEMIĄ. CUDEM PRZEŻYŁ
DZIELNA ROMA - PIES SPOD ZIEMI. HISTORIA Z HAPPY ENDEM
KTO PODRZUCA PSY W REGIONIE?
PORZUCONA I CIERPIĄCA DIANA POTRZEBUJE WSPARCIA
KOLEJNY PIES TOPIŁ SIĘ W RZECE! SPRAWCA POSZUKIWANY
PIES CUDEM PRZEŻYŁ. MOŻE KTOŚ GO SZUKA?
MISIEK WRÓCIŁ DO DOMU PO DŁUGIEJ TUŁACZCE, TERAZ SZUKA DOMU
Opr. MS
Foto użyczone: Fundacja "Na Pomoc Zwierzętom"
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj