Wrocławski bal, czyli szczęśliwa siódemka koszykarzy
Dwa sezony temu Górnik rywalizował z WKK w wielkim półfinale ligi, wygrywając rywalizację dopiero po pięciu spotkaniach. Od tego czasu zmieniło się wiele. Wałbrzyski klub wciąż jest w czołówce, natomiast ten ze stolicy Dolnego Śląska zaczął dołować i kręcić się gdzieś wokół dolnych rejonów tabeli. Zespół Sebastiana Potocznego jest też jedynym w rozgrywkach, który nie potrafił pokonać Startu II Lublin. Dziś bardzo trudno w to uwierzyć, ale w pierwszej rundzie Górnicy mieli ogromne problemy ze zdominowaniem WKK. W Aqua Zdroju wygrali 76:74, dopiero po dogrywce.
W rozgrywanym w listopadzie meczu w biało-niebieskich szeregach nie oglądaliśmy jeszcze Arinze Chidoma i Michała Sitnika, którzy zwiększyli jakość drużyny. Ten drugi zresztą spędził kilka lat w WKK i na pewno zależało mu, by w hali przy ul. Czajczej o sobie przypomnieć. Tak też się stało, „Sito” był najlepszym punktującym Górnika. Do przerwy nasi prowadzili 46:33, a po zmianie stron powiększali przewagę. Nie ma tutaj sensu wchodzić w szczegóły, bo dominacja gości była wyraźna i przygniatająca.
Ogromną kontrowersją derbów był ich termin. I nie chodzi tutaj o granie w nieformalne święto państwowe, jakim w życiu Polaków jest „Tłusty Czwartek”, ale o godzinę rozgrywania spotkania. Mecze w środku tygodnia są dostatecznie wielkim wyzwaniem dla kibiców, którzy muszą lawirować między szkołą, pracą i dziesiątkami innych zobowiązań w taki sposób, by zdążyć na halę. Gdy dodamy do tego godzinę 17:00, czyli rozpoczęcia meczu, powstaje nam kombinacja niemal absurdalna w kontekście jakiejkolwiek popularyzacji koszykówki w naszym kraju.
Pomimo tych trudności w skromnym obiekcie na obrzeżach Wrocławia pojawiło się sporo kibiców z Wałbrzycha, za co należą im się duże słowa uznania. Fani mogli poczuć się docenieni już w przerwie, gdy zawodnicy Górnika oklaskami dziękowali im za wsparcie. Pod koniec meczu atmosfera na trybunach i ławce rezerwowych mocno się rozluźniła. Sympatycy biało-niebieskich obserwowali wydarzenia boiskowe na stojąco, imponując głośnymi śpiewami. Z kolei zmiennicy wałbrzyskiego klubu ustawili się w rzędzie za ławką i rozpoczęli zdalne świętowanie z kibicami za sprawą śpiewów, podskoków i oklasków. Na parkiecie też było na co popatrzeć. Jeszcze w pierwszej połowie Piotr Niedźwiedzki popisał się dwoma monstrualnymi blokami, później Michał Sitnik kapitalnie wsadził piłkę do kosza z góry, a Damian Durski podawał w jednej z akcji za plecami. W zespole WKK z kolei stagnacja – pięć porażek w ostatnich sześciu meczach i miejsce w tabeli w nieodległych rejonach strefy spadkowej.
Górnik w tym momencie prowadzi w lidze, ale ma o jeden mecz więcej na koncie od Hydrotrucka. Ten zagra w weekend w Zgorzelcu, gdzie będzie miał świetną okazję powrócić na fotel lidera. Radomianie muszą jednak wygrać, czując już oddech na plecach ekipy spod Chełmca. W następnej serii gier nasi zmierzą się na wyjeździe z AZS AGH Kraków (26.02, godz. 18).
(10-16) WKK Wrocław – (20-6) Górnik Trans.eu Zamek Książ Wałbrzych 74:96
WKK: Ochońko 16, Rutkowski 12, Koelner 12, Kiwilsza 11, Gabiński 10, Kowalczyk 7, Wilczek 6, Matusiak , Rosołowski 0, Nowak 0.
Górnik: Sitnik 16, Majewski 14, Durski 14, Niedźwiedzki 13, Chidom 12, Kruszczyński 9, Stopierzyński 7, Kordalski 4, Sobkowiak 4, Kabała 3, Ratajczak 3, Walski 2.
Foto: Alfred Frater
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj