- Chodziliśmy na pięterko na kawę, na parter na obiad i do... grobu – wspomina Małgorzata Grędzińska, wdowa po Staszku, jak sama mówi o zmarłym niecałe półtora roku temu lekkoatlecie, dwukrotnym mistrzu Europy i olimpijczyku z Meksyku. O Grędzińskim wiadomo, że to był ktoś, ale nasza rozmówczyni wcale mu nie ustępuje w barwnych opowieściach. Z niej też jest niezła babka. Artykuł z ostatniego wydania dwutygodnika "Wiesz Co".