Spacer po linie w Kłodzkiej Kotlinie (ZAPOWIEDŹ)
Mikroskopijny obiekt przy ul. Kusocińskiego w Kłodzku nie jest gościnny dla przyjezdnych. To trudny, gorący teren, o czym Górnik przekonał się w przeszłości.
Cofnijmy się do stycznia 2015 roku.
Złodzieje czasu
Elektryzujący. Emocjonujący. Nieprzewidywalny. Niezwykle zacięty – tak w skrócie można opisać ostatni mecz Górnika w Kłodzku. Wałbrzyszanie jako beniaminek 2. ligi szybko dołączyli do czołówki, ale do Kotliny wybierali się w złych nastrojach, po porażce w kiepskim stylu z wtedy jeszcze nie tak silną Polonią Leszno. Wyprawa do Kłodzka niosła ze sobą wyzwanie, bo Nysa była w swoim obiekcie niepokonana. Wagę spotkania docenili biało-niebiescy kibice, którzy w liczbie ok. 70 stawili się na hali. Lokalsi też derbów nie odpuścili, co sprawiło, że niewielki obiekt pękał w szwach. Oscylujący wokół remisu wynik sprawił, że na trybunach było głośno. BARDZO GŁOŚNO. Obie ekipy nie zamierzały odpuszczać, stawiając na twardą walkę, gdzie zamiast polotu był pot, a finezyjne zagrania zastąpiły mało wyrafinowane łokcie.
W końcówce czwartej kwarty, przy stanie 60:60, piłkę wyprowadzał Rafał Niesobski, podając do Rafała Glapińskiego. Nic dziwnego, to była kwarta kapitana. Zdobył w niej już 12 punktów, w tym kilka po rzutach z trudnych pozycji. Tym razem „Glapa” znowu miał na głowie defensora, oddając rzut rozpaczy w kierunku kosza. Szczęśliwie piłkę za obręczą złapał Daniel Iwański, szybko dopisując na konto dwa punkty. Niestety, według arbitrów zrobił to ułamki sekund po czasie.
W dogrywce do głosu doszła ponownie Nysa, nasi zdobywali punkty jedynie z linii rzutów wolnych. Gospodarze odskoczyli na cztery „oczka”, a biało-niebieskim nie pomógł nawet celny rzut z połowy Bartłomieja Ratajczaka, zmniejszający przegraną do 68:69. Próba rozpaczy „Rataja” była jedyną celną z gry wałbrzyszan w dogrywce.
Do dziś nie możemy być pewni, czy rzut spod kosza Iwańskiego był w czasie. Technologia na hali nie pozwalała jasno tego stwierdzić. Na pewno wiemy, że tamtejsza Nysa była bardzo solidnym zespołem walczaków, który niedługo później świętował awans do 1. ligi.
„Ty do mnie, ja do ciebie”, czyli lokalne zależności
Koszykarskie światy w Wałbrzychu i Kłodzku od lat się przenikają, tworząc poplątaną nić powiązań. W przeszłości w Kotlinie grali kojarzeni z Górnikiem Marcin Sterenga, Adrian Stochmiałek, Bartłomiej Józefowicz, Dawid Kończak czy wspomniany Ratajczak. Nysa była dla wałbrzyszan ziemią obiecaną, gdy Górnik tworzył się na nowo w 3. lidze. Dla Marcina Kowalskiego i Rafała Wojciechowskiego, wychowanków biało-niebieskich, Kłodzko jest bliskie do dziś, bo od lat tam występują. W Nysie przełomowy sezon przed laty zanotował także Krzysztof Jakóbczyk.
Wiatr zmian zabierał ze sobą także trenerów. W pamiętnym meczu w styczniu 2015 roku Nysę prowadził Marcin Radomski, później przez dwa sezony trener Górnika. Aktualnie szkoleniowcem w Kłodzku jest Jerzy Chudeusz, prowadzący wałbrzyszan na początku sezonu 2008/09 w ekstraklasie. Podczas pracy z biało-niebieskimi Chudeusz przegrał wszystkie pięć ligowych spotkań, po czym podał się do dymisji. Zarząd dymisję przyjął, a związany przez lata ze Śląskiem Wrocław szkoleniowiec pozostaje pod Chełmcem wspominany chłodno.
Pięć porażek Górnika w ekstraklasie pod wodzą Jerzego Chudeusza w 2008 roku:
Ze Zniczem Jarosław 80:87 na wyjeździe
Z Kotwicą Kołobrzeg 73:83 u siebie
Z Anwilem Włocławek 73:79 u siebie
Z POLOMarketem Sportino Inowrocław 70:74 na wyjeździe
Z Polonią Warszawa 64:65 u siebie
Rafał Glapiński i Marcin Kowalski zdobyli dla Górnika wicemistrzostwo Polski juniorów starszych w 2000 roku. Teraz występują po dwóch stronach barykady
Eksperyment kontra plan
Grubo ponad cztery lata od ostatniego ligowego meczu Górnika przy ul. Kusocińskiego, krajobraz na koszykarskiej mapie uległ zmianie. Po kilku latach mijania się w krajowych rozgrywkach, dolnośląskie ekipy zmierzą się w 1. lidze. Nysa podchodzi do meczu w roli beniaminka, który dość niespodziewanie awansował z trzeciego miejsca w 2. lidze, kosztem Żubrów Białystok. W Kotlinie długo po awansie składali budżet i dość późno rozpoczęli budowę składu. Celem drużyny Chudeusza ma być walka o utrzymanie. Górnik z kolei z grą na zapleczu ekstraklasy już się otrzaskał i po podrasowaniu personaliów chce namieszać w play-off.
Skazywana przez wielu na pożarcie Nysa rozpoczęła sezon nieźle. W 1. kolejce była o włos od sprawienia niespodzianki, ale ostatecznie przegrała na wyjeździe z Czarnymi Słupsk, faworytem rozgrywek, 69:71. W drugiej serii gier znowu dreszczowiec! Tym razem przed własnymi kibicami i tym razem zakończony zwycięstwem 89:87 z Elektrobudem-Investment ZB Pruszków. Bohaterem gospodarzy był ledwie 19-letni Jan Malesa. Debiutujący w 1. lidze koszykarz doprowadził do wyrównania trafieniem z gry, a zwycięstwo przypieczętował dwoma celnymi rzutami wolnymi. Malesa to wychowanek Śląska Wrocław, najlepszy aktualnie strzelec Nysy i największy na razie beneficjent wrocławskiego zaciągu w Kłodzku. Na mocy umowy szkoleniowej w Kotlinie Kłodzkiej pojawili się obok Malesy związani wcześniej z WKS-em Maks Zagórski, Szymon Tomczak oraz Tomasz Żeleźniak, który przeplata grę w 1. lidze z siedzeniem na ławce w ekstraklasowym Śląsku. Wymienieni tworzą eksperymentalną mieszankę z ligowymi wyjadaczami: wałbrzyszanami Kowalskim i Wojciechowskim, a także nie mniej doświadczonymi Tomaszem Madziarem i Jarosławem Bartkowiakiem.
W ostatniej kolejce Nysa wyraźnie uległa 64:79 Timeout Polonii 1912 Leszno, prowadzonej po raz pierwszy przez Radosława Hyżego, w przeszłości przecież trenera w Kłodzku. Górnik wygrał w Lesznie po koncertowej grze, potem pauzował, a w sobotę, choć styl i skuteczność z dystansu mogły pozostawiać sporo do życzenia, wyrwał dwa punkty Polfarmexowi.
W Kłodzku naszych czeka spacer po linie. Gospodarze, choć nie będą faworytami tego starcia, rzucą się na biało-niebieskich niesieni głośnym dopingiem swoich kibiców. "Górnikom" nietrudno będzie w takich warunkach spaść w przepaść. Ekipa Łukasza Grudniewskiego w zachowaniu równowagi jest jednak dobra, bo potrafi utrzymać intensywność gry przez 40 minut. W dwóch dotychczasowych meczach to właśnie czwarte kwarty wygrywała najwyżej. Nasi funkcjonują według planu, w obronie korzystają ze wstawek na całym parkiecie, w ataku z wartości strzeleckich Krzysztofa Jakóbczyka, wizji gry Kamila Zywerta i gabarytów Damiana Cechniaka.
W rozegranym latem sparingu w Aqua Zdroju Górnik wygrał 76:69, a najwięcej, 17 punktów dla biało-niebieskich zdobył Damian Pieloch. W środę jego występ stoi jednak pod znakiem zapytania. Już w sobotę w starciu z Polfarmexem zabrakło go w składzie z powodu kontuzji łydki.
Foto: Dawid Wojcikowski
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj