Miners na czwórkę. Pomimo trudności dotarli do półfinału
Gdy po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć Miners w akcji, klub był w powijakach. Tworzył struktury, testował pierwsze kaski i ochraniacze, rekrutował chłopaków, którzy futbolu amerykańskiego dopiero musieli się nauczyć. Było lato 2016 roku, a tworzący się klub trenował na płycie zapuszczonego stadionu na Nowym Mieście. W kolejnych latach posuwał się do przodu. Obiekt przy ul. Ratuszowej stał się ich domem, a mnóstwo kibiców obejrzało Super Mecz, gdzie wałbrzyszanie zagrali z ekipą z niemieckiego miasta partnerskiego. Miners startowali w lidze rozwojowej, dla zespołów o mniej licznych kadrach. Z czasem trafili do PFL-2, na zaplecze elity, gdzie grali w „pełnoprawny futbol”. Pojawili się gracze zagraniczni, Polacy z doświadczeniem ligowym (duże posiłki z Bielawy Owls), co zaprocentowało pólfinałem rozgrywek PFL-2.
W trwającym roku pod nogami pojawiły się jednak kłody. Mniejszy budżet spowodował dołączenie do ligi dziewięcioosobowej, wyjechali zamiejscowi zawodnicy zagraniczni. W składzie pozostali lokalni, którzy na pewno nie zamierzali odpuszczać: doświadczeni gracze linii defensywnej Przemysław Jadczak i Andrzej Rutkowski, weterani znani także z pracy szkoleniowej, czyli Paweł Cieciera i Damian Tomczyk oraz reprezentujący powiew młodości Jakub Zieliński. W ataku wciąż można liczyć na związanego z Wałbrzychem, ale pochodzącego z Ukrainy Ivana Oleksiuka oraz napędzającego ofensywę Bartka Raszewskiego. Sezon Miners rozpoczęli zwycięską potyczką nad Renegades Świdnica, która odbyła się w… Starych Bogaczewicach. Okazało się, że futboliści nie są mile widziani na stadionie przy ul. Ratuszowej, gdzie rzekomo w większym stopniu niszczyli murawę od piłkarzy. Pojawił się spór, wymiany zdań i szukanie pomocy w Urzędzie Miasta. Ten ligowy dom naszym futbolistom znalazł na obiekcie przy ul. Kusocińskiego. Debiut się nie udał, Wilki Łódzkie wygrały 52:15, ale nasi nie spuszczali głów. Na wyjeździe ograli Warriors Sieradz 38:0, a w Świdnicy pokonali Renegades 63:14. Bilans 3-1 dał awans do ćwierćfinału i stworzył okazję do starcia z wyżej rozstawioną Silesią Rebels. To miał być koniec marszu wałbrzyskiego klubu. A jednak! Zwycięstwo w Katowicach 30:9 dało nie tylko awans do półfinału PFL-9, ale także stało się pięknym rewanżem za porażkę z Silesią 16:21 w 2019 roku, w półfinale PFL-2.
W najlepszej czwórce wałbrzyszanie trafili na Rhinos Wyszków. Nasz zespół czekał kolejny mecz o stawkę na wyjeździe, bo to rywale byli lepiej rozstawieni po sezonie zasadniczym. W finale Miners nie zobaczymy, bo w Wyszkowie triumfowali gospodarze (12:0), ale to nie zmienia faktu, że Górnicy zanotowali naprawdę niezły sezon, pomimo wielu przeciwności. Szerokich uśmiechów w ich szeregach jednak zabrakło. Stało się tak z powodu wieści, które napłynęły do Polski pod koniec października. Ukrainiec Dmytro Serbin, stanowiący w przeszłości o sile ataku Miners, w tym roku zaangażował się w działania wojenne w swoim rodzinnym kraju. Jako lekarz wypełniał swoją misję i pomagał żołnierzom. Pod koniec października stracił życie, podczas akcji ewakuowania rannych z pola bitwy.
Artykył ukazał się w Dwutygodniku Aglomeracji Wałbrzyskiej "WieszCo".
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj