Kotwica-Górnik, czyli wzburzone morze przeciwności (ZAPOWIEDŹ)
Górnik i Kotwicę dzielą dwa bieguny, nie tylko geograficzne. Nasi mają nalepszy w lidze bilans 14 wygranych i 3 porażek, tymczasem kołobrzeżanie szurają po dnie (4-15). „Czarodzieje z Wydm” dawno temu zapodziali różdżkę, zamieniającą mecze w zwycięstwa, przegrywając osiem z ostatnich dziewięciu potyczek. Czy to oznacza, że nad morzem nasi mogą być pewni wygranej?
Niekoniecznie.
Kotwica naszym po prostu nie leży. Zaczęło się lata temu, jeszcze w ekstralidze. W drugiej kolejce sezonu 2008/09 Górnik Jerzego Chudeusza przegrał w Świebodzicach 73:83, a na wyjeździe, już pod wodzą Andrzeja Adamka, 77:91.
Ligi i czasy się zmieniały, a Kotwica ciągle, trzymając się morskiej terminologii, stawała ością w gardle. W 2016 roku wyeliminowała biało-niebieskich z walki o awans do 1. ligi na etapie ćwierćfinału, gdy to pogoniła ich z własnej hali 73:78 i 61:84. Po tym, gdy Górnik dołączył do „Czarodziejów z Wydm” na zapleczu ekstraklasy w ubiegłym sezonie, nie było wiele lepiej. W Kołobrzegu ekipa Marcina Radomskiego przegrała 80:95, goniąc wynik w drugiej połowie, po tym jak w pierwszej gospodarze trafili dziesięciokrotnie za 3! W Aqua Zdroju mecz z Kotwicą decydował o tym, czy wałbrzyszanie zagrają w play-off. Udało się, choć piłka meczowa była w rękach Kuby Staniosa, rozgrywającego gości. Filigranowy koszykarz spudłował jednak z dystansu - 70:68 dla Górnika, mimo makabrycznie niskiej skuteczności naszej drużyny z dystansu (2/28!).
W tym sezonie Kotwica znowu pod Chełmcem postraszyła. Górnik wygrał 76:74, ale w ostatnich 25 sekundach to goście oddali trzy rzuty, które mogły zmienić wynik: Bartosz Wróbel spudłował „trójkę” z rogu, a Łukasz Bodych dwa razy w ciagu krótkiej chwili nie trafił spod kosza. W starciach z biało-niebieskimi ekipa znad Bałtyku nie wygląda jak chlopcy do bicia. W pierwszej rundzie gości prowadził jeszcze szkoleniowiec dwóch imion, czyli Mariusz Karol, ale w międzyczasie stracił pracę. Jego miejsce zajął nieznany na polskiej ławce trenerskiej Nikołaj Tanasejczuk. Zmiany nie bardzo wpłynęły na byłego gracza biało-niebieskich, Huberta Kruszczyńskiego, który jest dopiero siódmym strzelcem Kotwicy.
Tak - nasi PRZEGRALI OSTATNIE CZTERY MECZE W KOŁOBRZEGU. To ponura seria, którą należy w sobotę zakończyć – podobnie jak to miało miejsce w niedzielę, gdy zespól Łukasza Grudniewskiego wreszcie przełamał Księżaka Łowicz.
Damian Pieloch
Górnik to najlepsza drużyna w 1. lidze, ale wyrywająca kolejne triumfy po zażartej walce. Po raz ostatni biało-niebiescy wygrali wyżej niż sześcioma „oczkami” osiem kolejek temu, z GKS-em Tychy (77:57). Od początku 2020 roku zespół kształuje się na nowo, po pozyskaniu Karola Kamińskiego. Kibice mają w pamięci jego popisy strzeleckie w ekipie z Pruszkowa w poprzednim sezonie, ale muszą wziąć pod uwagę, że ostatnie pół roku spędził na końcu ławki rezerwowych w Sopocie. Zasiedzenie udokumentował w meczu z Księżakiem, gdy zanotowal airball po próbie zza łuku. Kolejkę wcześniej miał co prawda szansę zostać bohaterem, ale w Poznaniu spudłował rzut z dystansu w końcówce czwartej kwarty, przy remisie. Kamiński wciąż poszukuje swojego miejsca w Górniku i okazuje się, że kibice w kwestii zwyżki jego formy muszą uzbroić się w cierpliwość i jeszcze trochę poczekać. Na zachetę wrzucamy Kamińskiego na zdjęcie główne tej zapowiedzi!
Ze wzrostem formy na Karola nie czekał Damian Pieloch, który w 2020 roku wrzucił wyższy bieg. W trzech ostatnich meczach notuje śr. 18.3 pkt, trafiając aż 54% rzutów z gry oraz 57% za 3! To świetne cyfry, zwłaszcza biorąc pod uwagę nierówną dyspozycję wychowanka Górnika z pierwszej części rozgrywek.
Czy w sobotę Górnik będzie chodził po wodzie, unosząc się na fali zwycięstwa, czy może w hali Milenium ponownie dosięgnie go choroba morska?
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj